Sopocianki w turnieju finałowym pokonały w półfinale po nerwowym pięciosetowym boju Legionovię Legionowo, zaś w czwartek w finale okazały się lepsze od Budowlanych Łódź w czterech setach.
- Przede wszystkim zagrałyśmy całą drużyną, co warto podkreślić. Mecz środowy w naszym wykonaniu nie był może za dobry, ale udało nam się wyjść z tego, w co same się wpakowałyśmy. Udowodniłyśmy, że jesteśmy dobrym zespołem, który gra razem. W tych krytycznych momentach najważniejsze było to, że zachowywałyśmy spokój, nie łamałyśmy się, myślałyśmy pozytywnie, by iść dalej - oceniła Magdalena Damaske.
Co ciekawe, było to pierwsze zwycięstwo Atomówek nad łodziankami w minionym sezonie Młodej Ligi. W fazie zasadniczej dwukrotnie wygrywały podopieczne Bartłomieja Dąbrowskiego.
- Myślę, że cała nasza drużyna dojrzała w końcu, by z nimi wygrać. Spełniłyśmy wszystkie założenia, które miałyśmy przed tym spotkaniem. Duże znaczenie miało to, że wyszłyśmy od początku do końca zmotywowane i skoncentrowane. Dzięki temu mogłyśmy dać z siebie wszystko - powiedziała przyjmująca PGE Atomu Trefla Sopot.
Choć przed rokiem Damaske również otrzymała złoty medal za młodzieżowe mistrzostwo Polski, nie mogła pomóc swojej drużynie w decydujących meczach. Dlatego złoto wywalczone w czwartek daje jej dużo więcej satysfakcji.
- Cieszę się, że mogłam przyjechać do Krapkowic. To bardzo wiele dla mnie znaczy, tym bardziej że rok temu nie miałam szansy kończyć sezonu na boisku ani w Młodej Lidze ani w mistrzostwach Polski juniorek - oznajmiła siatkarka.
Magdalena Damaske to jedno z najgłośniejszych nazwisk w drużynie z Sopotu. Nie da się ukryć, że uchodzi za duży talent na pozycji przyjmującej. Sama zawodniczka ma tego świadomość. - Faktycznie trudno to wytrzymać. Ja na boisku staram się o tym zapomnieć. Dziewczyny też bardzo mi pomagają całą swoją radością na boisku. Wtedy myślę tylko o tym i skupiam się wyłącznie na meczu - zakończyła.