Andrea Anastasi: Nasz cel wciąż jest realny
Wciąż bijący się o fotel wicelidera gracze Lotosu Trefla Gdańsk, doznali drugiej z rzędu ligowej porażki. W sobotę nie znaleźli oni sposobu na AZS Politechnikę Warszawską.
- Każdy zespół na przestrzeni sezonu przeżywa obniżkę formy i nam kryzys przytrafił się właśnie w tym momencie. Po wygranej z ZAKSĄ nastąpiła seria trzech nieudanych występów. Wiemy, że gramy źle, a rywalizując na takim poziomie jak my przeciwko Cuprum czy AZS-owi, zazwyczaj przegrywasz - skomentował Andrea Anastasi.
Początkowo przebieg premierowej odsłony nie zwiastował niespodzianki. Gospodarze grali pewnie oraz skutecznie i to oni kontrolowali wydarzenia dziejące się na parkiecie Ergo Areny do stanu 22:17. Wówczas, głównie za sprawą zagrywki Bartłomieja Lemańskiego i znakomitemu rozegraniu Pawła Zagumnego, do ofensywy przeszli przyjezdni, zwyciężając zaciętą końcówkę 30:28. - To nie my przestaliśmy grać, tylko rywale pokazali na parkiecie swoją wyższość i wytrzymali dwie zacięte końcówki. Podobna sytuacja miała miejsce przed tygodniem w Lubinie, gdzie również wydawało się, że mamy losy seta w naszych rękach - ocenił opiekun gdańszczan.Sobotnia porażka skomplikowała sytuację Lotosu Trefla w walce o finał PlusLigi. Gdańszczanie po 22. kolejce tracą pięć "oczek" do Asseco Resovii Rzeszów oraz PGE Skry Bełchatów, ale mają do rozegrania jeszcze zaległy mecz z BBTS-em Bielsko-Biała. - Nasz cel czyli miejsce wśród czterech najlepszych zespołów po rundzie zasadniczej wciąż jest realny. W weekend padły dwa ważne dla nas wyniki: zarówno Cuprum Lubin jak i Jastrzębski Węgiel doznali porażek. Czeka nas tydzień szlifowania formy przed wyjazdem do Radomia. Będzie to kolejne trudne wyzwanie, bo w żadnym wypadku nie możemy być pewni wygranej - zakończył Anastasi.
Zobacz wideo: Mówiono, że żyje pod mostem i chciał zabić żonę. Zobacz, co się dzieje z byłą gwiazdą Legii