W połowie grudnia ofiarą słabych wyników bielszczanek padł Emanuele Sbano. Włocha na ławce trenerskiej zastąpił znany w Bielsku-Białej Mariusz Wiktorowicz. Efekty pracy szkoleniowca w pełni widoczne są dopiero pod koniec rozgrywek.
- Siatkówka wymaga czasu, zwłaszcza, gdy wchodzi się do zespołu w trakcie sezonu. Trochę trwało, zanim dziewczyny zaufały systemowi pracy, który wdrożyliśmy - tłumaczył Wiktorowicz.
Na początku roku BKS Aluprof Profi Credit Bielsko-Biała dopisywał do swojego dorobku kolejne oczka. Niespodziewanie przyszedł jednak kryzys i fatalne występy z Developresem SkyRes Rzeszów oraz ŁKS-em Commercecon Łódź w Pucharze Polski. Na słabe wyniki siatkarek zareagowały władze klubu, nakładając na zawodniczki kary finansowe.
- Po miesięcznej przerwie w rozgrywkach i intensywnym treningu wygraliśmy trzy spotkania. Potem przyszedł mały kryzys w postaci czterech porażek. Podsumowaliśmy ten okres, odcięliśmy wszystko grubą kreską, wyjaśniliśmy sobie niektóre sprawy i wróciliśmy do pracy. To zaowocowało zwycięstwami z bardzo silnymi zespołami. Poprawiła się atmosfera, dziewczyny dobrą dyspozycję z treningów przełożyły na ligowe spotkania - wyjaśnił szkoleniowiec.
BKS w ostatnich tygodniach zadziwiał. Bielszczanek nie potrafiły pokonać ani mistrzynie Polski, Chemik Police , ani srebrne medalistki, PGE Atom Trefl Sopot. Siatkarki trenera Wiktorowicza ograły też zawsze groźny Polski Cukier Muszyniankę Enea Muszyna.
Po świetnych rezultatach spodziewano się, że BKS może postraszyć Impel Wrocław.
Ekipa ze stolicy Dolnego Śląska okazała się jednak zdecydowanie lepsza. - Moje zawodniczki złapały pewność siebie i na ostatnie spotkanie z Impelem też wyszły z takim nastawieniem. Lepszy okazał się jednak zespół z Wrocławia, szczególnie w zagrywce - ocenił Wiktorowicz.