Liga Mistrzów: Skra sięgnęła Zenitu!

Choć podopieczni Miguela Falaski przegrywali już z obrońcą tytułu 0:2 w setach, odrobili całą stratę i ostatecznie pokonali na wyjeździe rosyjskiego potentata.

Zenit Kazań od samego początku pierwszego spotkania drugiej rundy play-off Ligi Mistrzów starał się udowodnić, że nie należy do gościnnych zespołów. Podopieczni Władimira Alekny, którzy w poprzedniej fazie rozgrywek odprawili z kwitkiem wicemistrza Polski Lotos Trefl Gdańsk, potwierdzili to zresztą wygrywając cztery pierwsze akcje seta. Niewzruszeni bełchatowianie przestraszyć się jednak nie dali i już po chwili cieszyli się z remisu 4:4.

Gdy wydawało się, że inauguracyjna odsłona może być bardzo wyrównana, przy zagrywce Aleksandra Butko z nieznacznej przewagi gospodarzy zrobiło się błyskawicznie 12:7. Przerwa na żądanie Miguela Falaski na niewiele się zdała, bo po fatalnie przestrzelonym przez Facundo Conte ataku chwilę później obrońcy trofeum mieli już sześć oczek przewagi. Nie oznaczało to jednak wcale końca emocji w tej partii. Pierwszego setbola gospodarze mieli bowiem przy zaledwie osiemnastu punktach na koncie gości, ale przyjezdni przy dobrej zagrywce byli w stanie wygrać pięć kolejnych akcji! Ze złudzeń odarł ich dopiero Butko atakiem po bloku.

Podbudowani niezłą końcówką poprzedniej odsłony siatkarze PGE Skry po zmianie stron nie pozwolili już faworytowi "odjechać". Mało tego, po pierwszej przerwie technicznej bełchatowianie wreszcie ruszyli do zmasowanego ataku i, ku zdziwieniu miejscowych kibiców, potrafili złamać utytułowanego rywala. Wzmocniona zagrywka i czujna gra w obronie pozwoliły wyjść przyjezdnym na wysokie prowadzenie 15:11 i z optymizmem spoglądać w dalszą część seta.

Po drugim regulaminowym czasie sprawy w swoje ręce wziął jednak potężnie serwujący Matthew Anderson. Amerykański skrzydłowy punktował bezpośrednio zagrywką albo na tyle utrudniał rywalom odbiór, że piłka i tak wracał na stronę Zenita, który nie zwykł marnować kontr. Seria reprezentanta Stanów Zjednoczonych kompletnie wybiła Żółto-Czarnych z rytmu. Zawodnicy PGE Skry praktycznie stanęli w miejscu, oddając gospodarzom kolejne cenne punkty. I choć zdołali się wreszcie otrząsnąć, na odrobienie strat było już zdecydowanie za późno.

Od początku trzeciej odsłony inicjatywa dalej leżała po stronie siatkarzy Alekny. Bełchatowianie nie dawali jednak za wygraną i dotrzymywali kroku gospodarzom, choć kosztowało ich to znacznie więcej energii niż zawodników Zenita. Dobra gra środkowych z Bełchatowa, Karola Kłosa i Srećko Lisinaca, ale też determinacja pozostałych siatkarzy PGE Skry, umożliwiły gościom wyjście na prowadzenie 17:18, co mocno rozzłościło trenera Zenitu.

Kilka cierpkich słów rosyjskiego szkoleniowca wystarczyło, żeby gospodarze odzyskali rezon, ale goście ani myśleli składać broń. Na siatce rozpętała się prawdziwa wojna, a w wymianie potężnych ciosów bełchatowianie wcale nie ustępowali faworytowi. Zepsuty atak Maksima Michajłowa dał wreszcie przyjezdnym upragnioną piłkę setową. Za pierwszym razem jeszcze się nie udało, ale drugiego setbola wykorzystał Mariusz Wlazły i brązowy medalista mistrzostw Polski wciąż pozostawał w grze o zwycięstwo w całym meczu.

Rewelacyjny Wilfredo Leon zdobył w środę 31 punktów, ale z parkietu schodził ostatecznie pokonany
Rewelacyjny Wilfredo Leon zdobył w środę 31 punktów, ale z parkietu schodził ostatecznie pokonany

Zaniepokojeni zawodnicy Zenita w czwartym secie szybko zaczęli popełniać błędy. Po pierwszej przerwie technicznej i kolejnych nerwowych zagraniach sytuacja zaczęła im się już poważnie wymykać spod kontroli (7:11). Problemy w przyjęciu, a także niekończone i psute ataki sprawiły, że w połowie seta sytuacja gospodarzy wyglądała źle. Z pomocą miejscowej drużynie przyszedł jednak Wilfredo Leon, którego zagrywka przyczyniła się do odrobienia całości strat.

Bełchatowianie nie dali się jednak wybić z rytmu i po udanym ataku Wlazłego z prawego skrzydła prowadzili 19:17 przed decydującą fazą seta. W samej końcówce długie akcje przeplatały się z zepsutymi zagrywkami, a prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Ostatecznie wyniszczającą wojnę nerwów wygrali przybysze z Polski, którzy dzięki heroicznym obronom i rozwadze w ataku zmusili gospodarzy do kolejnych błędów i zasłużenie doprowadzili do tie-breaka.

Siatkarze Zenita w decydującej partii agresywnie rzucili się do ataku, ale podobnie jak w poprzednich setach, zawodnicy Skry niewiele sobie z tego robili i w jednym ustawieniu, ze stoickim spokojem, odrobili trzy punkty straty (4:4). W kolejnych minutach żaden z zespołu nie odpuszczał, ale żaden też nie był w stanie przejąć kontroli nad wydarzeniami na parkiecie. O triumfie w całym spotkaniu zadecydować musiała gra na przewagi, w której nerwami ze stali wykazali się siatkarze PGE Skry i to bełchatowianie schodzili z boiska w Kazaniu z nieopisaną radością na twarzach.

Rewanż w tej arcyciekawej rywalizacji zaplanowano na czwartek 24 marca. Losy awansu do organizowanego w Krakowie Final Four Ligi Mistrzów rozstrzygną się w łódzkiej Atlas Arenie.

Zenit Kazań - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:23, 25:21, 23:25, 25:27, 16:18)

Zenit Kazań: Butko (4), Michajłow (16), Demakow, Gutsaljuk (6), Anderson (23), Leon (31), Salparow (libero) oraz Wierbow, Aszczew (2), Kobzar (1), Poletajew.

PGE Skra Bełchatów: Uriarte (2), Wlazły (14), Lisinac (16), Wrona (4), Conte (21), Marechal (13), Piechocki (libero) oraz Kłos (9), Rodriguez (1), Janusz, Gromadowski (1), Milczarek, Stanković.

Źródło artykułu: