Powtarzająca się z roku na rok tendencja Effectora Kielce do lepszej dyspozycji w drugiej części sezonu, w obecnym nie ma swojego potwierdzenia. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza od dłuższego czasu nie są w stanie złapać swojego rytmu gry i w efekcie z kolejki na kolejkę są zmuszani przełknąć gorycz porażki. Choć od kiedy kielczanie zaistnieli na plusligowej mapie Polski, daleko im było do czołówki ligi, teraz dystans zdaje się być jeszcze większy.
Wszystkiemu winne kontuzje. Sławomir Jungiewicz, Mateusz Bieniek czy Adrian Buchowski - to liderzy Effectora, którzy z powodu urazów byli wykluczeni z gry przez jakiś czas. Pechowo dla trenera, wszystkie trzy absencje nałożyły się na siebie.
Ostatnim, który wrócił do gry był trzeci z nich, grający na pozycji przyjmującego. Buchowski po raz pierwszy od kontuzji pojawił się w meczu z AZS Częstochową, jednak dopiero podczas starcia z Asseco Resovią Rzeszów na dłużej zabawił na boisku. Po tym jak rozpoczął mecz w kwadracie rezerwowych, szkoleniowiec ekipy znad Silnicy postanowił skorzystać z jego usług.
- Z moim zdrowiem jest już dobrze. Tak naprawdę to dostałem diagnozę dzień przed meczem z Resovią i od tamtej pory zacząłem trenować na normalnych obciążeniach po dość długiej przerwie. Stąd jeszcze mocnego ataku w moim wykonaniu podczas meczu nie zobaczyliśmy. Trochę ćwiczeń na siłowni oraz na hali i mam nadzieję, że mocne uderzenie niedługo wróci. Ważne, że mogłem w ogóle zacząć grać. Ręka jest już całkowicie zdrowa i to jest najważniejsze. Głód siatkówki już tak bardzo mi doskwierał, że nawet trener to zauważył i mnie wpuścił - mówił 25-latek po meczu z mistrzami Polski.
Powrót wyżej wymienionej trójki to bardzo dobra informacja dla sympatyków świętokrzyskiego klubu bowiem ich zespół stanął w obliczu bardzo trudnego zadania. Obecnie Effector jest jedyną drużyną, która nie osiągnęła sportowego wymogu pozostania w PlusLidze jakim jest 5 zwycięstw w fazie zasadniczej, a do końca rundy pozostały im zaledwie dwa spotkania. O wymaganą wiktorię pozostało im powalczyć z BBTS-em Bielsko-Biała oraz Jastrzębskim Węglem.
- Nie ma co patrzeć na to, czy mamy 5 meczów wygranych czy żadnego, patrzymy na to co przed nami. Z tak dysponowaną Resovią nie mieliśmy za dużych szans na odniesienie zwycięstwa. Wyrzucamy to z głowy i mamy dwa mecze, jeden z nich musimy wygrać. Mam nadzieję, że tak się stanie. Jeżeli bylibyśmy w pełni sił kadrowych, jestem przekonany, że te mecze byłyby w 100 proc. w naszym zasięgu. Wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać i z Bielskiem i z Jastrzębiem - powiedział Buchowski.
Pierwsze starcie Effector stoczy z BBTS-em. Spotkanie jest planowane na piątek, 1 kwietnia na godzinę 20.