Facundo Conte: Rzeszowianie mieli wszystko w swoich rękach i stracili to. Teraz my mamy szansę

Bełchatowianie pod wodzą nowego szkoleniowca, Philippe'a Blaina, pokonali Czarnych w trzech setach i wciąż są w grze o finał. Jednym z bohaterów spotkania był Facundo Conte, który zdobył aż siedem punktów zagrywką.

Ola Piskorska
Ola Piskorska

Po potknięciu Asseco Resovii Rzeszów, która straciła seta w starciu z MKS-em Będzin, PGE Skra Bełchatów stanęła przed szansą wejścia do finału PlusLigi. Musi jednak wszystkie trzy pozostałe kolejki fazy zasadniczej wygrać w trzech setach. Niektórzy publicznie powątpiewali, czy brązowi medaliści zeszłego sezonu są w stanie to osiągnąć.

- Nie obchodzi mnie, czy inni wierzą w to, że możemy wygrać trzy mecze po 3:0 czy nie. Robimy to dla siebie - dla siebie jako drużyny i dla siebie indywidualnie, a nie dla innych. Jestem pewien, że jest w środowisku wiele osób, które czekają na nasze potknięcie i cieszą się z naszych niepowodzeń - skomentował Facundo Conte. - Wygranie trzech meczów w trzech setach i awans do finału ucieszą nas tak samo, niezależnie od komentarzy innych. I pokaże wszystkim, że zasłużyliśmy na bicie się o złoty medal PlusLigi, bardziej niż Resovia, bo mamy trzy zwycięstwa więcej na koncie. Wcześniej to rzeszowianie mieli wszystko w swoich rękach i przegrali swoją szansę, może dlatego teraz mówią o tym, na co nas stać albo nie. Mam nadzieję, że będą tego żałować za kilka dni. Teraz my mamy wszystko w swoich rękach i mam nadzieję, że zrealizujemy nasz cel. Finał jest w naszym zasięgu. To byłaby dla nas wielka nagroda za cały trudny sezon, zwłaszcza po tych wszystkich perturbacjach, jakie przeszliśmy ostatnio w klubie - dodał.

Bełchatowianie w pierwszym z tych trzech spotkań cel zrealizowali i pokonali Cerrad Czarnych Radom bez straty partii. Następni rywale PGE Skry to Indykpol AZS Olsztyn i BBTS Bielsko-Biała. - Czarni to był najtrudniejszy rywal z tych trzech, ale na pewno nie można zlekceważyć Olsztyna. Wygrali z nami na naszym boisku, rewanż u nich na pewno nie będzie łatwiejszy. Choć dla mnie osobiście nie ma znaczenia, czy gramy w Uranii czy gdzie indziej. Boisko jest zawsze 9 na 9, a piłka żółto-niebieska, wszędzie jest tak samo - stwierdził Argentyńczyk.

Choć Czarni zajmują szóste miejsce w tabeli, to w Bełchatowie nie podjęli żadnej walki z gospodarzami. - Mecz ustawiła przede wszystkim nasza zagrywka, która dobrze nam wychodziła, ale również doskonała gra w obronie. Właściwie w każdym elemencie zagraliśmy świetne spotkanie i dlatego ten mecz zakończył się naszą gładką wygraną. Szybkie trzy sety nie zawsze oznaczają, że przeciwnik zagrał źle, czasem, tak jak teraz, oznaczają, że nam się wszystko doskonale ułożyło. Trafnie określiliśmy słabe punkty rywala i umieliśmy je wykorzystać, jednocześnie ukrywając nasze słabości. W meczu z Czarnymi wyszło to nam idealnie. Mam nadzieję, że tak samo zagramy pozostałe dwa spotkania i awansujemy do finału - zapowiedział zawodnik, który sam zaliczył aż siedem asów serwisowych (z 12 całej drużyny).

W bełchatowskim klubie było ostatnio wiele zamieszania i problemów, został zwolniony trener Miguel Falasca, a na jego miejsce zatrudniono Philippe'a Blaina. -
Trudno mi go ocenić po tych kilku treningach, ale na pewno jest bardzo dobrym, doświadczonym szkoleniowcem. Oczywiście, on nie przyszedł do Bełchatowa, żeby coś zmieniać w naszej grze, bo na to jest już za późno, tylko raczej po to, żeby pomóc nam maksymalnie wykorzystać nasz potencjał. Siatkówka, którą gramy, pozostanie taka sama, choć oczywiście można próbować zmieniać jakieś detale. Ale to jest bardzo trudne, zwłaszcza, że zostało już tylko kilka spotkań. Musimy po prostu grać swoje najlepiej jak potrafimy. I awansować do finału ligi, bo to jest nasz główny cel teraz - zakończył Conte.

Zobacz wideo: Agnieszka Skrzypulec: Boimy się, że rozpędziłyśmy się zbyt szybko
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×