Kaliskim szkiełkiem i okiem. Jak wypadł challenge w Pucharze Polski siatkarek?

Siatkarki najlepszych ekip Orlen Ligi po raz kolejny miały okazję wykorzystać dobrodziejstwa systemu wideoweryfikacji. Czy w porównaniu z poprzednimi latami korzystano z niego chętniej?

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

Kiedy możliwość sprawdzania decyzji sędziów przy pomocy zestawu kamer debiutowała podczas Pucharu Polski siatkarek z 2013 roku, traktowano tę nowinkę techniczną z pewną dozą ostrożności, wręcz nieśmiałości. Ówczesny trener BKS-u Aluprofu Bielsko-Biała Mirosław Zawieracz szczerze przyznawał, że nie korzystał z challengu podczas półfinałowego meczu z Chemikiem Police (2:3), ponieważ... po prostu nie pamiętał o tym, że może z niego korzystać.

Trudno się zresztą temu dziwić; o ile polscy siatkarze i trenerzy od 2010 roku potrafią bardzo swobodnie posługiwać się przywilejem sprawdzania decyzji arbitra, to ekstraklasa siatkarek wciąż nie może się doprosić wideoweryfikacji nie tylko od święta. Według słów szefa PLPS Jacka Kasprzyka być może do skoku technologicznego w Orlen Lidze dojdzie w sezonie 2017/2018. To miła odmiana po wcześniejszych deklaracjach aktualnego przewodniczącego PZPS Pawła Papke argumentującego, że panie są z natury spokojniejsze i nie mają potrzeby tak częstych starć z sędziami...

Już w pierwszym półfinale widać było, że niektórzy szkoleniowcy doskonale odrobili lekcje z taktyki i brali przykład z kolegów po fachu z Plusligi. Jacek Pasiński prosił o weryfikację decyzji sędziów właściwie przy każdej mniej lub bardziej kontrowersyjnej sytuacji, starając się w ten sposób wybić z rytmu ekipę Chemika Police, brylującą na parkiecie w dwóch pierwszych setach starcia z Budowlanymi.

Szkoleniowiec ekipy z włókienniczego miasta rzadko trafiał, ale wykazał się czujnością w trzecim secie przy stanie 15:14 dla swoich zawodniczek, kiedy okazało się, że sędziowie źle ocenili skuteczność akcji Izabeli Kowalińskiej. - Kilka wideoweryfikacji w spornych sytuacjach wygraliśmy, zwłaszcza w akcjach po bloku, natomiast część challengów była typowo taktyczna, wymierzona w wybicie przeciwnika z rytmu i przerwanie jego dobrej passy. Mamy do wykorzystania dwa takie sprawdzenia w secie, co mamy do stracenia? - tłumaczył po meczu sam Pasiński.
Czasem nie da się uniknąć kłótni o swoje racje... Czasem nie da się uniknąć kłótni o swoje racje...
Przykład z trenera łodzianek najwidoczniej wziął Lorenzo Micelli w wielkim finale kaliskiego turnieju. Kiedy jego Atomówki spokojnie prowadziły grę przeciwko policzankom i wygrywały pierwszego seta, Włoch reagował na możliwe pomyłki arbitrów sporadycznie. Ale w kolejnych partiach, w których to Chemik nadawał tonu grze, a Atom Trefl nie radził sobie z zatrzymaniem jego zapędów, Micelli ruszył do boju niczym jego rodak Andrea Anastasi.

Trener Atomu w challengu miał skuteczność dokładnie taką samą jak Jacek Pasiński w spotkaniu przeciwko Chemikowi; podczas meczu o Puchar Polski wydawało się, że trener Atomu chwyta się każdej możliwej okazji na uszczknięcie punktu rywalowi niezależnie od faktycznego przebiegu akcji. W czwartym secie jego intuicja pomogła w doprowadzeniu do stanu 13:13, ale na tym kończy się lista sukcesów Micelliego w sprawdzaniu słuszności sędziowskich werdyktów. Jego przeciwnik po drugiej stronie siatki Jakub Głuszak korzystał z kamer challengu równie oszczędnie, jak z ławki rezerwowych. Robił to wyłącznie wtedy, kiedy liczył na zmianę decyzji sędziego i raz mu się to udało pod koniec drugiej partii finału, kiedy okazało się, że serwis Katarzyny Gajgał-Anioł wylądował idealnie na linii.

Gwoli dokładności dodajmy, że tym razem Bogdan Serwiński nie chciał korzystać z możliwości kamer, wykorzystując do wybijana rywala z rytmu starą dobrą przerwę na żądanie. Tegoroczny Puchar Polski nie skończył się takim akcentem jak w 2013 roku, kiedy mecz finałowy rozstrzygnął się po korzystnej dla Chemika Police decyzji powziętej na podstawie powtórek wideo, a trenerska skuteczność wykorzystywania challengu była raczej nikła.

Ale może już sama śmiałość w korzystaniu z wdrażanych powoli rozwiązań jest krokiem naprzód? - Te punkty były ważne, bo to trochę dekoncentruje przeciwnika, a nam dodaje poweru, który później skutkuje dobrymi kolejnymi akcjami w naszym wykonaniu. Mnóstwo jest takich spornych akcji, wtedy sędzia musi sam decydować. Każda zawodniczka pokazuje pod swój zespół, trener tak samo, więc sędzia z decyzją zostaje sam - tłumaczyła rozgrywająca Budowlanych Ewelina Tobiasz i trudno jej nie przyznać racji.

Statystyki wideoweryfikacji z Pucharu Polski kobiet 2016:

Pierwszy półfinał
Chemik Police - 1 sprawdzenie, 0 trafionych
Budowlani Łódź - 7 sprawdzeń, 2 trafione

Drugi półfinał
PGE Atom Trefl Sopot - 3 sprawdzenia, 1 trafione
Polski Cukier Muszynianka Enea Muszyna - 0 sprawdzeń

Finał
Chemik Police - 4 sprawdzenia, 1 trafione
PGE Atom Trefl Sopot - 7 sprawdzeń, 2 trafione

Ogółem: 22 sprawdzenia, 6 trafionych (ok. 27 procent)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×