Dla obu drużyn cel jest dokładnie taki sam: wygrana i awans do meczów o 5. miejsce. Bielszczanki do szczęścia potrzebują jednak dwóch zwycięstw, zaś gospodynie jednego. Gdyby punktem odniesienia był marcowy mecz w Bielsku-Białej, to bez wątpienia można byłoby uznać, że rywalizacja zakończy się w pierwszym terminie.
W tamtym starciu Budowlane postawiły trudne warunki i oprócz pierwszego seta, nie pozostawiły przeciwniczkom złudzeń, kto jest lepszy na placu boju. Trener Mariusz Wiktorowicz sięgał po zmiany, próbował przeorganizować grę swoich podopiecznych, ale na niewiele się to zdało. Jego zespół popełniał za dużo błędów własnych i nie nawiązał do wygranej z sezonu zasadniczego. Wówczas Budowlane przegrały dość niespodziewanie, ale wyjazd odchorowały, bowiem większa część zespołu zatruła się podczas pobytu na Podbeskidziu.
BKS pokazał wtedy pazur, a pod koniec sezonu był w stanie pokonać potentatki Orlen Ligi, przypominając o sobie, że wciąż chce się liczyć. Właśnie mając na uwadze te dokonania, bielszczanek należy się obawiać. - W żaden sposób nie możemy ich zlekceważyć. Oczywiście gramy u siebie przed własną publicznością, co jest ogromnym plusem, w 100 procentach możemy odpocząć. Mam nadzieję, że dołożymy cegiełkę, a nasze dodatkowe atuty tylko nam pomogą - przyznała Ewelina Tobiasz.
O ile BKS w przerwie między meczami mógł wyłącznie trenować, Budowlane rywalizowały w Pucharze Polski. Choć awansu do finału nie wywalczyły, postawiły się Chemikowi Police, niemal nie doprowadzając do tie-breaka. - Przede wszystkim jestem dumny z moich dziewczyn. W trzecim i czwartym secie walczyliśmy z pełną determinacją i wolą walki. Niestety, w tym sporcie jest tak, że zwycięzca może być tylko jeden - skomentował Jacek Pasiński.
Po krótkiej przerwie zespół wznowił przygotowania, by w sobotę postawić kropkę nad "i", realizując postawiony cel. Łatwo jednak nie będzie.
Budowlani Łódź - BKS Aluprof Profi Credit Bielsko-Biała / sobota 9 kwietnia 2016, godz. 18:00 oraz ew. niedziela 10 kwietnia 2016, godz. 18:00