Spotkanie inaugurujące zmagania o złoty medal w sezonie 2015/2016 zupełnie nie sprawiało wrażenia, jakby mierzyły się w nim dwie najlepsze drużyny fazy zasadniczej. Wciąż aktualni mistrzowie Polski zdobyli w hali Azoty tylko 52 małe punkty. Mecz toczył się do "jednej bramki" i trwał zaledwie 77 minut.
- ZAKSA grała za dobrze w ataku i na zagrywce. Nie można powiedzieć, że Asseco Resovia się poddała, ale jej zawodnicy chyba nie spodziewali się takiego poziomu ze strony przeciwnika - powiedział Stephane Antiga.
Rzeszowianie mają niecałą dobę, by po srogim laniu odbudować morale i w piątkowym starciu (godz. 20:30) postawić znacznie większy opór. Francuski szkoleniowiec uważa, że nie ma konkretnej recepty na przywrócenie drużyny do pionu w tak krótkim czasie.
- Sposób reakcji po takim niepowodzeniu zależy od sytuacji wewnątrz zespołu. Trener Andrzej Kowal zna ją dużo lepiej. Nie mogę wskazać konkretnego rozwiązania, ponieważ nie widziałem ostatnich treningów ekipy z Rzeszowa, ani też nie wiem dokładnie, jak wygląda forma i stan zdrowia poszczególnych jej graczy - dodał Antiga.
Pozostaje jednak jeszcze pytanie, czy ZAKSA jest w stanie powtórzyć taki występ w kolejnych bojach przeciwko Asseco Resovii. Francuz uważa, że taką ewentualność należy poważnie brać pod uwagę.
- Kędzierzynianie mogą zaprezentować się podobnie. Są dobrze przygotowani, mieli czas, żeby wypocząć i popracować. Dodatkowo, poza Łukaszem Wiśniewskim, wszyscy są zdrowi. Przed pierwszym meczem zastanawiałem się tylko, czy wytrzymają go od strony mentalnej, ponieważ od ponad miesiąca nie grali pod taką dużą presją. To im jednak wcale nie przeszkodziło. Wykonali dopiero pierwszy, ale zarazem ważny i duży krok - podsumował szkoleniowiec polskiej kadry.