Facundo Conte: Decyzję o odejściu podjąłem już w lutym

Argentyński przyjmujący rozstał się ze Skrą Bełchatów mimo ważnego kontraktu i przenosi się do ligi chińskiej. - Chcę wyjaśnić: nie odszedłem z Bełchatowa, bo otrzymałem lepszą finansowo ofertę - powiedział "Przeglądowi Sportowemu".

Facundo Conte po trzech sezonach odszedł z PGE Skry Bełchatów i zagra w lidze chińskiej. - Jedno chcę wyjaśnić: nie odszedłem z Bełchatowa, bo otrzymałem lepszą finansowo ofertę, a wiem że takie głosy się pojawiały. Wszystkie propozycje otrzymałem już po tym jak podjąłem decyzję o odejściu. Zwłaszcza, że wszyscy wiedzieli że nadal mam ważny kontrakt z PGE Skrą na kolejny rok. W trakcie poprzedniego sezonu przedłużyliśmy nasze umowy razem z Nico Uriarte i byliśmy w stu procentach przekonani o słuszności tej decyzji. W końcu zdobyliśmy z tym zespołem pierwsze mistrzostwo kraju w karierze i wszystko szło w dobrym kierunku. Jednak od pewnego czasu byłem rozczarowany niektórymi sytuacjami i zdałem sobie sprawę, że chyba mamy rozbieżne cele. Mój jest zawsze jeden – wygrywanie - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Argentyńczyk.

Przyjmujący nie podjął decyzji o odejściu po upublicznieniu konfliktu wewnątrz zespołu i wyrzuceniu trenera Miguela Falasca, tylko wcześniej. - Podjąłem tę decyzję, gdy graliśmy w pierwszej rundzie play-off Ligi Mistrzów z Ziraatem Ankara. Po rewanżu z Zenitem Kazań, gdy odpadliśmy z rozgrywek, utwierdziłem się tylko w tym przekonaniu - powiedział.

Do upublicznienia konfliktu walnie przyczynił się sam Conte, który po rewanżowym meczu Ligi Mistrzów z Zenitem Kazań udzielił wywiadu naszemu portalowi, w którym narzekał, że nie wszyscy dają z siebie maksimum drużynie. - Z perspektywy czasu i tego, co się później wydarzyło to jednak żałuję, że tak otwarcie się wtedy wypowiedziałem. Chciałem dać upust emocjom i może nie był to najlepszy moment na mówienie takich rzeczy. Tylko z drugiej strony - nie powiedziałem niczego, co byłoby nieprawdą. Po tym wywiadzie otrzymałem wiele wiadomości. Jedni mnie wspierali, inni twierdzili że nie powinienem prać brudów publicznie. Tylko, że ja nie opowiadałem o tym co działo się w szatni, a o tym, co wszyscy mogli dostrzec na boisku oglądając tamten mecz. Pierwszy raz w życiu miałem taką sytuację i mam nadzieję, że więcej się nie powtórzy - stwierdził Argentyńczyk.

Przyznał, że atmosfera w zespole nie była dobra, ale trudno określić, kiedy dokładnie się zepsuła. - To nie była jedna sytuacja, ale wszystko się nawarstwiło. Staliśmy się jak domek z kart. Zresztą naprawdę uważam, że atmosfera to kwestia drugorzędna. Nikt nie idzie do drużyny szukać kumpli i zabawy, ale przede wszystkim grać i zwyciężać. Każdy jest profesjonalistą i powinien dawać z siebie sto procent, a wiem że wielu moich kolegów w tym sezonie się poświęcało. Grali chorzy, z mniejszymi czy większymi kontuzjami. Nie odpuszczali. Nawet jak atmosfera nie jest najlepsza, to na boisku trzeba dawać z siebie sto procent, a tak się nie zawsze działo więc postanowiłem odejść - powiedział najlepszy zawodnik tego sezonu PlusLigi.

ZOBACZ WIDEO Operacja Rio ruszyła, czyli przychodzi siatkarz do lekarza (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: