1996, Atlanta
20-letni Siergiej Jurewicz Tietiuchin zadebiutował w kadrze rządzonej przez Wiaczesława Płatonowa w maju 1996 roku, w meczu Ligi Światowej przeciwko Japonii (3:2). Młody gracz mało kogo interesował, w żadnym pomeczowym raporcie prasowym nie pojawiła się o nim wzmianka. Mało tego, podczas samych igrzysk rosyjscy komentatorzy z uporem maniaka przekręcali nazwisko przyjmującego, nazywając go "Tietućkin" bądź "Tietuszkin". Młodzian był jedynie rezerwowym, kierowanym na parkiet jedynie do wzmacniania przyjęcia (były to czasy bez pozycji libero, ale można przyjąć, że Tietiuchin pełnił w kadrze Sbornej taką rolę).
Lider ówczesnej reprezentacji Rosji Dmitrij Fomin wspominał po latach, że czwarte miejsce na tamtych igrzyskach uznano zgodnie za porażkę. - Odbyliśmy szczerą rozmowę ze sztabem szkoleniowym i moje zdanie było takie: zabrakło nam w ważnych momentach przyjmującego. Siergiej mógłby nam bardzo pomóc, już wtedy wiedziałem, że będzie coś z niego – komplementował młodszego kolegę. Sam Tietiuchin wspomina Atlantę jako czas, kiedy nie mógł się nadziwić ogromna liczbą sław sportu i rozrywki przewijających się przez wioskę olimpijską.
[nextpage]
2000, Sydney
Na ten turniej olimpijski Tietiuchin jechał już jako siatkarz obyty z grą na wysokim poziomie. Po świetnym sezonie w Biełgorodzie i zdobyciu tytułu MVP ligi przeniósł się do włoskiej Parmy, a poza tym stał się ulubieńcem Giennadija Szypulina, który przetestował obiecującego gracza na libero podczas LŚ 2000. Jakość przyjęcia Tietiuchina sprawiła, że wywalczył on sobie miejsce w składzie na Sydney.
Para przyjmujących Siergiej Tietiuchin - Igor Szulepow spisywała się lepiej niż przyzwoicie, Sborna przegrała w grupie tylko z Włochami i pewnie awansowała do fazy pucharowej. Wtedy jednak zaczął zawodzić Tietiuchin: w starciu z Kubą (3:2) szybko zastąpił go Ilja Saweljew, podczas półfinału z Argentyną (3:1) 25-latek wskoczył do meczowej szóstki z rezerwy. W wielkim finale zawodnik Parmy dał z siebie sto dziesięć procent, ale mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Jugosłowian z braćmi Grbić i Ivanem Miljkoviciem w składzie.
Było to zaskoczenie, w fazie grupowej Rosja pewnie wygrała z przyszłym mistrzem olimpijskim 3:1. To nie radość zwycięzców została najbardziej zapamiętana, ale płaczący na parkiecie ze smutku i bezsilności Tietiuchin. Siatkarz do dziś nazywa tę porażkę "najbardziej upokarzająca w swojej karierze" i wciąż ma pretensje do niektórych kolegów z drużyny o zlekceważenie rywala i hańbiące sportowca podejście.
[nextpage]
2004, Ateny
W okresie między Sydney a Atenami gracz Lokomotiwu Biełogorie przeżył i zdobył więcej niż niejeden siatkarz podczas całej swojej kariery. Mistrzostwa Rosji, złoto Ligi Mistrzów, medale Ligi Światowej i mistrzostw Europy, srebro mundialu z 2002 roku… Tietiuchinowi brakowało tylko złota igrzysk i żeby jak najlepiej przygotować się do turnieju w stolicy Grecji, przyjmujący poddał się tuż po zakończeniu sezonu 2002/2003 operacji doskwierającego od czasów juniora barku.
ZOBACZ WIDEO Paweł Zatorski: Trzeba podejść do igrzysk jak do każdego innego turnieju
Skończyło się na brązowym medalu, ugranym do końcowej wiktorii nad Stanami Zjednoczonymi. Ten wynik i tak uznano za sukces, bo Rosjanie kończyli fazę grupową dopiero na czwartym miejscu po porażkach z Holandią i Brazylią. Do tego atmosfera w reprezentacji gwałtownie pogorszyła się tuż przed startem igrzysk, gdy asystent Szypulina Boris Kolczin bez słowa przeniósł się do Dynama Moskwa, zabierając z Biełgorodu Aleksieja Kuleszowa i Andrieja Jegorczewa, czołowych gracz mistrza Rosji .
- W momencie, gdy trzeba było pokazać charakter, wszystko posypało się jak domek z kart. Do tego doszły mniejsze i większe niesnaski, co doprowadziło do półfinałowej porażki z Włochami - komentował sytuację Tietiuchin, najlepiej punktujący gracz reprezentacji na tamtym turnieju i bohater ćwierćfinału z Serbią i Czarnogórą (22 punkty).
[nextpage]
2008, Pekin
Tietiuchina w ojczyźnie nazywano żartobliwie Terminatorem: jakiejkolwiek kontuzji by nie doznał, zawsze był w stanie odzyskać sprawność w najważniejszych momentach. Przyjmujący leciał do stolicy Chin z bogatym szpitalnym CV: złamane palce, urazy pleców, po raz kolejny bark i operacja kolana, przez którą stracił połowę sezonu 2006/2007. Nie zmieniało to faktu, że Siergiej Jurewicz był liderem kadry pełną gębą, a rosyjscy eksperci zgodnie uznawali, że Sborna została doskonale przygotowana do turnieju.
Skończyło się tylko na brązie, zadecydowała półfinałowa porażka z USA. Rosjanie wyszli obronną ręką z wyniku 2:0 dla rywali, ale przegrali w tie-breaku 13:15. Zwycięstwo z Włochami (3:0) nie mogło osłodzić rozczarowania, tym bardziej, że w Pekinie siatkarze Władimira Alekny po raz pierwszy od dawna znaleźli sposób na wielką Brazylię. - Wiedzieliśmy, jak ich zatrzymać i liczyliśmy na powtórzenie takiego meczu z Brazylią w finale. Niestety... - wspominał po latach lider rosyjskiej ekipy.
Tietiuchin nie pełnił już tak ważnej roli w ataku, pozostawiono mu wykańczanie piłek sytuacyjnych, ale i tak wyróżniał się, i dawał z siebie wszystko, zdając sobie sprawę, że to może być jego ostatnia szansa na olimpijskie złoto. Ponoć po jednym ze spotkań grupowych kontrolerzy antydopingowi czekali kilka godzin pod toaletą na Tietiuchina, by ten oddał im próbkę moczu do sprawdzenia. Siatkarz był tak odwodniony po jednym meczu!
[nextpage]
2012, Londyn
O tym turnieju i wielkim finale Rosja - Brazylia napisano już wiele zdań. Wyjątkowo oddajmy głos głównym bohaterom tych chwil.
Tietiuchin: - Straciłem dwa lata występów w kadrze, potem zdiagnozowano u mnie arytmię i mało brakowało, żebym przestał grać w siatkówkę. Mówiąc szczerze: gdybym był Alekną, zostawiłbym Tietiuchina w domu i nie brałbym go do Anglii. Byłem w takim stanie fizycznym… po prostu czułem się jak kloc drewna. Władimir Romanowicz ryzykował, ale opłaciło się. Jak mówią u nas trenerzy: miał "czujkę".
Władimir Alekno: - Siergiej udowodnił swoją wielkość. Wszyscy pamiętają wejście Muserskiego na atak, ale prawie nikt nie mówi, że to Tietiuchin swoimi zagrywkami w trzecim secie uratował nam mecz, przy stanie 22:19 dla Brazylii. A tak właśnie było! Mówili, że to był siatkarki cud. Nie żaden cud, on tysiące razy w swojej karierze ratował sety i spotkania! O takich ludziach mówi się: siatkarskie bożyszcze.
Bez 36-letniego wtedy Tietiuchina Rosjanie mogliby jedynie marzyć o olimpijskim złocie. Miał być on jedynie wartościowym zmiennikiem, ale szybko okazało się, że z nim na parkiecie Sborna wchodzi na wyższy poziom. Jego 21 punktów uratowało Rosjan w trudnym grupowym starciu z USA (3:2). Najwięcej po turnieju mówiło się o Dmitriju Muserskim i Maksimie Michajłowie, ale cesarzowi Tietiuchinowi oddano, co cesarskie. Wydawało się, że tu olimpijska kariera Siergieja Jurewicza godnie się zakończy…
[nextpage]
2016, Rio de Janeiro
… ale kiedy ojczyzna wzywa, odmówić nie sposób. W 2015 roku do reprezentacji w celu ratowania sytuacji po fatalnej Lidze Światowej wrócił Władimir Alekno, a z nim wrócił i Tietiuchin. Znów nie najzdrowszy, ale selekcjoner nie wyobraża sobie budowania reprezentacji bez jego doświadczenia i autorytetu wśród pozostałych kadrowiczów. Poza tym MVP berlińskich kwalifikacji do igrzysk nie wzięło się z znikąd: w finale szybko zmienił go (niesławny z powodu późniejszych wydarzeń) Aleksander Markin, ale w półfinale z Niemcami (3:1) bohaterem był 41-letni weteran parkietów.
Tietiuchin stał się właśnie drugim siatkarzem w historii, który szósty raz dostąpi zaszczytu reprezentowania ojczyzny na igrzyskach (pierwszym była jego rodaczka Jewgienija Artamonowa-Estes). To właśnie on w czasie ceremonii otwarcia igrzysk będzie pełnił funkcję chorążego Rosjan, upokorzonych ostatnimi werdyktami WADA i MKOL-u, nastawionych na walkę z całym nienawistnym światem. Nikt nie nadaje się lepiej na żywy pomnik niezłomności i charakteru od Tietiuchina. I wie to cała Rosja.