Marek Bobakowski: Bartosz Kurek zachował się niepoważnie. Strzelił sobie w stopę (komentarz)

Materiały prasowe / Lotos Trefl Gdańsk
Materiały prasowe / Lotos Trefl Gdańsk

Profesjonalny siatkarz, a zwłaszcza jego menedżer, powinni wiedzieć, jak należy poprowadzić całą sprawę, aby załatwić ją bez nadmiernego szumu medialnego. A zrobili dokładnie odwrotnie.

- Kurek? Czy to nie ten, który wykiwał Japończyków przed rokiem? Przecież on nie jest poważny. Nie chcemy takich ludzi. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że takie zdanie padnie wiosną 2017 roku w jednym z gabinetów włoskich klubów, podczas spotkania planującego transfery na kolejny sezon. Bartosz Kurek - w ciągu kilku dni - stracił wiarygodność, na którą pracował przez całą karierę. Smutne.

3 października przeczytaliśmy oświadczenie jednego z najlepszych siatkarzy świata. Oświadczenie przerażające, wstrząsające, wręcz dramatyczne. "Wypalenie mentalne", "strata pasji i chęci grania", "narastające zmęczenie organizmu" - przyznacie, że takie zwroty w ustach 28-letniego sportowca są mocno zastanawiające.

Kurek zrezygnował z gry w lidze japońskiej, rozwiązał lukratywną umowę z JT Thunder. Zapowiedział, że chce skupić się na odzyskaniu pasji, odpoczynku, krótko rzecz ujmując: robi sobie przerwę, zawiesza swoją karierę. Dziennikarze spekulowali, że może wróci w grudniu, może w przyszłym sezonie. Jeżeli rzeczywiście sprawa jest poważna, powinien zdecydować się na pomoc psychologiczną, wyjechać na długi urlop, zostawić siatkówkę z boku.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak: kontuzja Milika to dla nas tragedia (Źródło: TVP S.A.)

Nie minął tydzień, dokładnie sześć dni, a oświadczenie zawodnika stało się mocno nieaktualne. Kurek podpisał zawodowy kontrakt ze Skrą Bełchatów. Kilka dni wystarczyło, aby odzyskać pasję? Część dziennikarzy twierdzi, że nie ma sprzeczności. Siatkarz nadal czuje się bardzo źle (podczas jednej z twitterowych dyskusji padło nawet z ich strony słowo: depresja), bełchatowianie wyciągnęli do niego rękę, oświadczenie o wypaleniu jest nadal aktualne.

Być może. Powiem więcej, nawet chciałbym, żeby to była prawda (chociaż są tacy, którzy twierdzą, że błyskawicznie wróci do gry). Bo to by oznaczało, że słowa Kurka z 3 października nie są stekiem bzdur, siatkarz się nie skompromitował, a jedynie zanotował komunikacyjną wpadkę. Bo wystarczyło przecież - zamiast pisać oświadczenie - dogadać się na linii Japończycy - Skra, a potem po prostu ogłosić, że zostaje się w polskiej lidze i potrzebuje kilku tygodni na powrót do formy. I tyle. Po co używać tak mocnych słów o stanie mentalnym? Tak postępują profesjonalny sportowiec i jego menedżer. Na całym świecie. Nie byłoby domysłów, kpin, żenujących tłumaczeń. Czyż nie?

Dlatego - nie wnikając w powody takiej, a nie innej decyzji Kurka - twierdzę, że zawodnik zachował się niepoważnie, jednocześnie strzelił sobie w stopę, co może jeszcze w przyszłości obrócić się przeciwko niemu. Pracodawcy nie lubią tak nieprzewidywalnych siatkarzy, którym może w każdej chwili wpaść coś szalonego do głowy.

PS.
Zwróćcie uwagę, że w całym tekście ani razu nie padło słowo "kobieta".

Inne komentarze autora:

Lozano trenerem siatkarzy? To nie jest głupi pomysł. Zespół potrzebuje twardej ręki

Dwa lata porażek - już wystarczy. Siatkarze potrzebują nowego trenera

Majka nie przegrał złota, on wygrał brąz! A to nie jest jego ostatnie słowo

Źródło artykułu: