Od początku bieżącego sezonu PlusLigi, wzorem igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, nie ma przerw technicznych. Wprowadzona została jednak dłuższa, dziesięciominutowa pauza po drugim secie. Zawodnicy nieprzychylnie wypowiadają się o tym rozwiązaniu. Negatywną opinię na ten temat ma także Wojciech Żaliński.
Kapitan Cerrad Czarnych wyraża swoje zdanie z perspektywy kilku rozegranych spotkań obecnych rozgrywek. - Nie lubię tej przerwy, zresztą kto ją lubi? Bardzo się cieszę, że nie ma przerw technicznych. Moja opinia o tej przerwie jest jednak tak ważna, jak cyfra zero - siatkarz komentuje z uśmiechem.
Zespół z Radomia dobrze zaprezentował się w drugiej partii ostatniego meczu, z PGE Skrą Bełchatów. Po premierowej odsłonie, przegranej 12:25, w kolejnej przyjezdni dzielnie walczyli z brązowymi medalistami ubiegłego sezonu, ulegając im 23:25. To dawało nadzieję na kolejną część, jednak po powrocie z szatni Wojskowi zostali wybici z rytmu (18:25).
Natomiast we wcześniejszym spotkaniu, z Espadonem Szczecin we własnej hali, Czarni prowadzili już 2:0. Po dziesięciominutowej przerwie przegrali jednak 27:29. Kropkę nad "i" postawili więc w czwartym secie. - Nie możemy się tym usprawiedliwiać. Espadon też ją miał i w pewnym sensie miała ona dla tej drużyny pozytywne znaczenie, ponieważ zawodnicy mogli sobie coś wyjaśnić i spróbować się podnieść - zaznacza Żaliński.
Podopiecznym Roberta Prygla dłuższa pauza także pomogła, jak np. w drugim meczu sezonu, z BBTS-em Bielsko-Biała, kiedy przegrywali już 0:2, by zwyciężyć w trzeciej partii 27:25. Przyjmujący ma na to jasne wytłumaczenie. - Zespół, który prowadzi, będzie uważał, że ta przerwa jest zła, a przegrywający, że dobra. Oczywiście teoretycznie, ponieważ nie wiem, czy są badania naukowe, które by potwierdziły znaczenie tej przerwy - kończy z przymrużeniem oka Żaliński.
Jak będzie przebiegał kolejny pojedynek z udziałem Czarnych? Dowiemy się tego w sobotnie popołudnie. W dziewiątej kolejce radomianie podejmą Lotos Trefl Gdańsk. Początek o godz. 14:45.
ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Mecz z Serbią otworzył nam drogę do tytułu mistrza świata