Miłosz Hebda: Bartosz Pietruczuk powinien czuć na plecach mój oddech

Miłosz Hebda, przyjmujący lotosu Trefla Gdańsk, wrócił na boisko po kontuzji, której nabawił się jeszcze przed startem sezonu. W rozmowie z naszym portalem opowiada o swoim powrocie, o rywalizacji na pozycji w klubie i zmianach w PlusLidze.

Agata Wasielewska
Agata Wasielewska
Miłosz Hebda WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Na zdjęciu: Miłosz Hebda

WP Sportowe Fakty: Po długiej przerwie spowodowanej kontuzją wrócił pan na boisko. Stęsknił się pan?

Miłosz Hebda: Tak, bardzo fajnie pojawić się na placu gry. Cieszę się, szkoda tylko, że na tak krótko, ale mecz akurat tak się dzisiaj ułożył, że nie potrzeba było robić zmian. Jestem naprawdę zadowolony - i z wygranej, i z tego, że już normalnie trenuję, mogę grać i pomóc zespołowi, jeśli będzie taka potrzeba.

Coraz silniejsza jest w Lotosie Treflu rywalizacja na pozycji przyjmującego. Wobec pana nieobecności, z dobrej strony pokazywał się Bartosz Pietruczuk - czuje pan na plecach oddech tego zawodnika?

- Aktualnie to Bartek jest zawodnikiem szóstkowym, a ja staram się wrócić do gry, także to raczej on powinien czuć mój oddech na plecach. Rywalizacja oczywiście musi być, ale myślę, że u nas rozgrywa się to fair. Gra ten, kogo wybierze trener, nie ma żadnego obrażania się, każdy się z decyzją zgadza. Nie ma co ukrywać, Bartek jest w lepszej ode mnie formie, a ja mam nadzieję, że powoli wrócę do swojej dyspozycji z okresu przygotowawczego.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: W Czarnogórze czeka nas młyn

Cuprum Lubin to niełatwy rywal. Wydawało się przed meczem, że będzie to wyrównane spotkanie dwóch drużyn o podobny potencjale i chyba tak też było. Emocji nie brakowało, zwłaszcza w tie-breaku. Było trudno?

- Tak, zresztą, spodziewałem się, że to będzie bardzo ciężki mecz. Właściwie przed tym spotkaniem to postawiłbym Cuprum w roli faworyta, bo na początku sezonu grali naprawdę świetnie, a my mieliśmy sporo problemów, ale taki jest sport. Tym razem udało się nam, choć niewiele brakowało, by wygrali oni. Ciężko nawet ocenić, kto tutaj jest lepszym zespołem, chociaż z nimi wygraliśmy. Po prostu dzisiaj mamy dwa punkty, a oni jeden. W Lubinie w rewanżu będziemy walczyć na nowo.

Te punkty są bardzo ważne przy obecnej sytuacji w tabeli, gdzie Lotos Trefl i Cuprum ze sobą sąsiadują. - Właśnie zespoły z Lubina, Jastrzębia-Zdroju, Warszawy czy Olsztyna to te, które, przynajmniej teoretycznie, będą walczyć z nami o miejsce w czwórce, także punkty zdobyte w spotkaniach z tymi drużynami ważą podwójnie, więc cieszymy się, że my je mamy, a oni nie.

Czyli uważa pan, że trójka - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia Rzeszów - jest nie do ruszenia?

- Na ten moment ciężko byłoby im zagrozić. Jedynie lubinianie postraszyli trochę Asseco Resovię (Cuprum Lubin wygrało z rzeszowianami 3:0 - przyp. red.).

Ale Jastrzębski Węgiel wydarł punkty ZAKSIE, wygrał z PGE Skrą.

- No tak, Jastrzębski Węgiel rzeczywiście namieszał, ale nawet jeżeli ten zespół znalazłby się po fazie zasadniczej na podium, to myślę, że i tak żaden z tych trzech faworytów, których wymieniłem, z czwórki nie wypadnie. Oczywiście, jest wiele zespołów, które chcą powalczyć o medale, ale, tak jak wspomniałem, z Cuprum będziemy się na pewno bić o te wysokie miejsca, dlatego punkty zdobyte w tym spotkaniu tak mocno cieszą.

To znaczy, że tegoroczna poszerzona liga jest coraz ciekawsza?

- Nie jestem zwolennikiem tego powiększania, ale na razie chyba się ten pomysł sprawdza…

Uważa pan, że jest za dużo meczów?

- Nie, myślałem po prostu, że poziom będzie słabszy i to raczej fakt, bo powinien on być wyższy, ale to, co się na razie dzieje w rozgrywkach, jest bardzo emocjonujące. Może nie wszystkie mecze stoją na dobrym poziomie pod względem sportowym, ale jest dużo walki i słabych drużyn nie ma. Gdzie nie pojedziesz, musisz ostro się napracować, żeby wywalczyć tam punkty.

Czyli za poszerzeniem ligi pan nie jest. A co pan sądzi o jej otwarciu?

- Tutaj zdecydowanie jestem na tak. Taka jest idea sportu, że zwycięstwa powinno się nagradzać, więc zwycięzca I ligi, jeśli tylko spełnia warunki, powinien automatycznie awansować. Ale też nie było do tej pory z tym dużych problemów. Co roku te zespoły, które chciały i miały możliwości, to mogły do PlusLigi wejść, także chyba ważniejszą zmianą są spadki. Część klubów na pewno na nie zasługuje.

A skoro już jesteśmy przy zmianach, co sądzi pan o 10-minutowej przerwie po drugim secie? Bo chyba zawodnicy i trenerzy na ogół nie mają o niej pozytywnej opinii?

- Ciężko mi to oceniać, bo za wiele to ja w tym sezonie nie grałem, ale to chyba nikomu nie pomaga. Poza tym, to zależy też od wyniku meczu. Bo jeśli przegrywasz 0:2, a potem wyciągasz ten wynik, to powiesz, że ta przerwa jest potrzebna.

Rozmawiała Agata Wasielewska

Czy uważasz, że poziom PlusLigi spadł po jej powiększeniu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×