Problemy zdrowotne Zuzanny Czyżnielewskiej mają długą historię. Po raz pierwszy atakująca na dłużej musiała przerwać siatkarską karierę w 2013 roku. Pod koniec sezonu 2012/2013 zawodniczka doznała urazu barku, co wykluczyło ją z gry w rundzie play-off i udziału w zgrupowaniu drużyny narodowej, prowadzonej wówczas przez Piotra Makowskiego.
W 2014 roku siatkarka powróciła do gry. Ponownie jednak dał znać o sobie pech. Podczas spotkania ligowego rozgrywanego w Łodzi, Zuzanna Czyżnielewska doznała po raz pierwszy kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie.
Po dziewięciu miesiącach przerwy zawodniczka powróciła do treningów, jednak na krótko. Już w pierwszym meczu ligowym, tym razem an parkiecie w Dąbrowie Górniczej, wychowanka Pałacu ponownie doznała urazu. Operowane wcześniej więzadła nie wytrzymały obciążenia, bydgoszczanka przeżyła koszmarne deja vu.
Od tamtego czasu Zuzanna Czyżnielewska konsekwentnie walczy o powrót na boisko. Kiedy ponownie zawita na siatkarski parkiet nie wiadomo. Przed kilkunastoma dniami atakująca przeszła bowiem kolejną rekonstrukcję więzadeł, trzecią w ciągu ostatnich dwóch lat.
ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Nigdy nie ma dobrego czasu na zmianę trenera
WP SportoweFakty: Pamięta pani, kiedy po raz ostatni walczyła z zespołem o ligowe punkty?
Zuzanna Czyżnielewska: To było dokładnie rok temu, kiedy wracałam na parkiet po swojej pierwszej rekonstrukcji więzadeł w kolanie. Był to mecz w Dąbrowie Górniczej, wtedy podczas jednej z akcji zerwałam ponownie więzadło krzyżowe w tym samym kolanie.
Od tamtego czasu minęło wiele miesięcy, a pani nadal nie udało się powrócić do gry. To chyba nie jest łatwa sytuacja?
- Dokładnie. W międzyczasie wydarzyło się bardzo dużo. Przeszłam drugą rekonstrukcję więzadła w kolanie, zmieniłam barwy klubowe i przeszłam do KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Walczyłam każdego dnia o powrót do pełni sił i sprawności.
Kiedy przechodziła pani rehabilitację w barwach Pałacu, można było usłyszeć opinie, że trzeba było panią "hamować", tak bardzo była pani zaangażowana w ćwiczenia. W tej sytuacji chyba tym bardziej trudno jest się pogodzić z obecną sytuacją?
- Tak już mam. Siatkówka to moja pasja i jestem w stanie bardzo dużo dla niej poświęcić. Kiedy problemy zdrowotne nie pozwalają mi cieszyć się nią w pełni, to robię wszystko by jak najszybciej i w jak najlepszej formie powrócić do tego co kocham. Poza tym mam taki charakter, że łatwo nie odpuszczam i jestem bardzo wytrwała w tym co robię, stąd też moje zaangażowanie w proces powrotu do pełni sprawności. Traktuje to po prostu jako kolejne wyzwanie na mojej drodze.
Patrząc na przebieg pani kariery, ostatnie kilka lat to okres spędzony głównie w gabinetach lekarskich. Wiele osób pewnie by zrezygnowało w tej sytuacji, ale pani wciąż powtarza, że jeszcze powróci do gry na najwyższym poziomie. Zapał godny podziwu.
- Nie jest to łatwa sytuacja, ale tak jak już wcześniej mówiłam, traktuje to wszystko jako naukę. Wiadomo, że zdarzają się trudne chwile i momenty zwątpienia, ale jestem sportowcem i zawsze walczę o swoje. Może i wiele osób by zrezygnowało, zresztą często słyszę takie glosy od znajomych czy innych zawodniczek, ale ja cały czas wierze w to, że powrócę do pełnego zdrowia i dalej będę mogła cieszyć się grą w siatkówkę.
- Bardzo ważne było dla mnie tez wsparcie bliskich, znajomych i ludzi wokół. Tak naprawdę wtedy przekonałam się ile osób we mnie wierzy i ile od nich otrzymałam pomocy w trudnych chwilach. Poza tym podczas tego czasu bardzo dużo nauczyłam się o swoim ciele, prawidłowym odżywianiu, przygotowaniu fizycznym. Chciałabym, żeby to wszystko zaprocentowało w przyszłości i żebym była w pełni świadomą zawodniczką.
Przez wiele lat była pani kojarzona głównie z Pałacem Bydgoszcz. Wiele osób to odejście zaskoczyło. Spodziewała się pani, że przed obecnym sezonem będzie musiała zmienić barwy klubowe?
- Życie sportowca jest nieprzewidywalne i zawsze trzeba być gotowym na zmiany. Ja byłam na to przygotowana i ostatecznie ciesze się z takiego rozwoju sprawy.
Nie żałuje pani, że musiała odejść z klubu, w którym się wychowała i stawiała pierwsze kroki w poważnej siatkówce?
- Nie żałuję i myślę, że to był dobry moment na zmianę otoczenia. Spędziłam w Pałacu parę sezonów grając w Orlen Lidze, a czasem potrzebny jest nowy impuls żeby złapać świeżość i nauczyć się czegoś nowego.
[b]
Pani przejście do KSZO było pewnego rodzaju niespodzianką. Nadzieje związane z transferem były spore. Wiadomo jednak, że w obecnym sezonie nie pomoże pani koleżankom w walce o punkty. Jak na to wszystko zareagowali działacze?[/b]
- Niestety, nie będę mogła pomoc już koleżankom w tym sezonie, ale ciesze się, że mam wsparcie ze strony klubu, trenera i drużyny. Trener zachował się bardzo fair i ze zrozumieniem spojrzał na moją kontuzję, a to jest bardzo ważne podczas powrotu do zdrowia i nie zawsze takie oczywiste. Od dziewczyn z drużyny tez mam wsparcie, także nic tylko walczyć dalej.
Przed kilkoma dniami przeszła pani kolejny zabieg kontuzjowanego kolana. Co się stało, że był on potrzebny? Do niedawno wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i powrót na boisko to tylko kwestia czasu.
- Tydzień temu przeszłam trzecią już rekonstrukcję tego samego kolana. Niestety zabieg ten był konieczny, więc nie mogłam zwlekać. Klub pomógł mi szybko załatwić operację i teraz czeka na mnie długa rehabilitacja. Wierzę w to, że wszystko tym razem będzie dobrze. Będę cierpliwie i z pełnym zaangażowaniem walczyć o powrót na boisko.
Mówi się, że "co cię nie zabije to cię wzmocni". To pani życiowe motto?
- Może nie do końca motto, ale też tak do tego wszystkiego podchodzę. Tak jak już wcześniej wspomniałam, staram się z każdej sytuacji wynieść jakąś naukę i coś dla siebie na przyszłość. Takie zdarzenia uczą pokory, ale powodują też że więcej rzeczy się docenia i szanuje. Mam nadzieje, że to wszystko było z jakiegoś powodu i dzięki temu będę nie tylko lepszą zawodniczką, ale i człowiekiem.
Rozmawiał Jacek Pawłowski