Wojciech Żaliński: Niejeden wielki gracz nie poradził sobie pod naszym złotym sufitem

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

W 11. kolejce PlusLigi Cerrad Czarni Radom odnieśli trzecie z rzędu zwycięstwo, pokonując ONICO AZS Politechnikę Warszawską w czterech setach. Teraz przed nimi pojedynek z Jastrzębskim Węglem i jego liderem, Salvadorem Olivą.

Derby Mazowsza z ONICO AZS Politechniką Warszawską zakończyło się wynikiem 3:1 dla siatkarzy Cerrad Czarni Radom. Przegrali tylko drugiego seta, choć mecz generalnie był dość zacięty. - Powinniśmy byli wygrać 3:0. Nie wiadomo dlaczego drugi set nam uciekł, chyba za dużo nerwów było. Ale cieszę się, że trzeci mecz z rzędu pokazaliśmy charakter i nie złamała nas ta przegrana druga partia - ocenił Wojciech Żaliński. - Zaczęliśmy trochę za spokojnie, za mało walki po naszej stronie było. Ale w szatni po przegranym drugim secie trener znalazł sposób, żeby pobudzić drużynę i dalej wszystko już było jak trzeba - dodał zawodnik, który w tym spotkaniu zdobył 17 punktów i otrzymał statuetkę MVP.

W 12. kolejce PlusLigi podopieczni trenera Roberta Prygla podejmą znacznie trudniejszego rywala, bowiem przyjeżdża do nich Jastrzębski Węgiel, zajmujący obecnie czwarte miejsce w tabeli.

- Czekam od dawna na to spotkanie. Gra Salvadora Olivy to przyjemność dla oka, nie mogłem się doczekać, aż przyjadą do Radomia. Bardzo się cieszę, że w końcu będę mógł stanąć na przeciwko niego. Przyjedzie też Lukas Kampa i może trochę przestraszy się kibiców, których już nie pamięta - żartował zadowolony zawodnik, który u boku Lukasa Kampy grał dwa ostatnie sezony w Radomiu.

Żaliński przypomniał, że jego zespół wygrał trzy ostatnie mecze ligowe i - choć nie jest faworytem spotkania - na pewno nie będzie "chłopcem do bicia". - Jastrzębie jest wielką drużyną i bardzo ich szanujemy, ale na pewno nie położymy się na boisku przed nimi prosząc o najniższy wymiar kary. Oliva jest obecnie najlepszym zawodnikiem ligi i prawie sam wygrywa mecze z plusligową czołówką, ale pod naszym złotym sufitem jeszcze nie grał. Niejeden wielki gracz miał problemy w naszej hali - uśmiechnął się doświadczony przyjmujący. - Co roku tu pada przynajmniej jeden faworyt i mam nadzieję, że podtrzymamy tę passę.

ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Wszyscy kandydaci to dobrzy szkoleniowcy

Radomianie zaskakują ostatnio dobrymi rezultatami, bo pierwsze mecze sezonu nie były udane w ich wykonaniu. - Na początku sezonu było sporo nerwów, musieliśmy się też zgrać po różnych zmianach, a nie pomagała nam narastająca presja ze strony klubu czy trenera. Musieliśmy udowodnić, że nie jesteśmy jakimiś tam grajkami, którzy grają tylko dla przyjemności, ale że jesteśmy profesjonalistami. I w końcu wróciliśmy do normalnej gry - powiedział Żaliński.

Zawodnik ocenia, że atmosfera i morale w jego drużynie bardzo wzrosły po wygraniu z Lotosem Trefl Gdańsk 3:1. - Przełomowy był dla nas ten mecz. Bo pokonanie Espadonu i AZS Częstochowa za trzy punkty to były spotkania, które musieliśmy po prostu wygrać. Chyba nikt wtedy nie czuł nic poza ulgą, zwłaszcza, że nadal było sporo mankamentów w naszej grze. A wygranie z Lotosem to już było coś innego, to była satysfakcja i duma, bo dobrze zagraliśmy. Proces tworzenia drużyny trwa, jak widać, czasem dłużej - ocenił przyjmujący. - Ale w PlusLidze w tym sezonie dawkę pokory można otrzymywać nawet co tydzień i nie ma co przesadzać z optymizmem - dodał.

Komentarze (0)