GKS - AZS PW: wielka bitwa w Katowicach. Beniaminek bliski niespodzianki

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa

Siatkarze GKS-u Katowice nie wykorzystali szansy na zdobycie kompletu punktów i mimo meczowego prowadzenie 2:1, polegli w starciu z AZS Politechniką Warszawską po tie-breaku. Gości do wygranej poprowadził Michał Filip, zdobywca statuetki MVP.

W tym artykule dowiesz się o:

Ekipa beniaminka PlusLigi przed sezonem była wielką niewiadomą. Trener Piotr Gruszka zbudował jednak zespół, który z powodzeniem potrafił się przeciwstawić teoretycznie silniejszym rywalom. Dziewiąte miejsce w tabeli, zajmowane po czternastu kolejkach PlusLigi, było tego najlepszym potwierdzeniem. Aby myśleć o poprawieniu tej lokaty, siatkarze z Katowic musieli pokonać w sobotni wieczór ekipę Inżynierów.

Pierwsza odsłona meczu, zgodnie z oczekiwaniami, okazała się prawdziwą bitwą. Przez dłuższy czas żadna z ekip nie byłą w stanie wypracować wyraźnej przewagi. Dopiero po udanych atakach Bartłomieja Krulickiego oraz Serhija Kapelusa miejscowi zdołali przejąć inicjatywę (16:13). Riposta Inżynierów była jednak błyskawiczna. W ataku szalał Michał Filip, wspierany przez Guillaume Samikę i Bartosza Kwolka. Dzięki dobrej grze tego tercetu zespół GKS-u nie był w stanie wyraźnie odskoczyć. Przez dłuższy czas wydawało się jednak, że bliżej końcowego triumfu, po asie serwisowym Gerta van Walle, są katowiczanie (21:19). Decydujący cios zadali jednak przyjezdni, którzy wykorzystując błędy podopiecznych Piotra Gruszki doprowadzili do gry na przewagi, a następnie rękami Bartosza Kwolka dokończyli dzieła.

Podrażnieni gospodarze w kolejną odsłonę rozpoczęli z dużym animuszem, jakby chcieli pokazać, że tym razem nie zamierzają rozstrzygać losów seta w emocjonującej końcówce. Od początku dobrze radził sobie Serhij Kapelus, przyjezdni natomiast popełniali sporo błędów. Zwłaszcza Jan Firlej, który w wyjściowym składzie zastąpił Pawła Zagumnego. W połowie seta zaciął się także Michał Filip, co pogłębiło problemy AZS Politechniki Warszawskiej. Wobec braku argumentów w ataku Inżynierom pozostało jedynie liczyć na nieskuteczność rywali. Niestety dla podopiecznych Jakuba Bednaruka koncertowo spisywał się cały zespół, na czele z Marco Falaschim, który sprawiedliwie rozdzielał piłki do wszystkich kolegów.

Dziesięciominutowa przerwa nie wpłynęła na koncentrację miejscowych, którzy podobnie jak w poprzedniej partii, szybko przejęli inicjatywę. Co prawda zdecydowanie najbardziej widoczny w tym meczu Serhij Kapelus radził sobie z różnym skutkiem, ale w kluczowych momentach mógł liczyć na wsparcie Gerta Van Walle i Bartłomieja Krulickiego (15:11). Na taki komfort nie mógł sobie pozwolić Michał Filip, który w poczynaniach ofensywnych był osamotniony. Co gorsza, jego koledzy często mylili się polu serwisowym. To była woda na młyn dla katowiczan, pewnie zmierzających po kolejny triumf. W końcówce gracze GKS-u tylko powiększali dystans, wykorzystując kolejne pomyłki przeciwników.

ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież

Przed sobotnim meczem kibice spodziewali się zaciętego boju. Oba zespoły postanowiły więc zaspokoić apetyty fanów siatkówki. Czwarty set to ponownie długa wymiana ciosów. Do stanu 13:13 żadna z drużyn nie była w stanie wypracować większej, niż dwupunktowa, przewagi. Dopiero po asie serwisowym Bartosza Kwolka odskoczyli Inżynierowie. Trener Piotr Gruszka chwilę później poprosił o czas, chcąc wytracić z rytmu przeciwnika. To się udało, ale tylko na chwilę. Po atakach Gerta Van Walle i Sierhija Kapelusa przewaga AZS Politechniki zmalała do jednego punktu (20:19). Ostatnie słowo należało do stołecznej ekipy, która po skutecznych atakach Bartosza Kwolka i Michała Filipa doprowadziła do tie-breaka.

W decydującej odsłonie meczu nie było miejsca na błędy. Obie ekipy wyszły na plac gry maksymalnie skoncentrowane, dzięki czemu kibice przez dłuższy czas oglądali wymianę ciosów. W tym szczególnie emocjonującym momencie, sporo zimnej krwi zachował Bartosz Kwolek, którego dwa asy serwisowe dały Inżynierom nieco oddechu (7:9). Młodego przyjmującego z rytmu nie wytrąciła regulaminowa przerwa i zmiana stron. Jak się okazało, był to kluczowy moment dla całego tie-breaka, bowiem miejscowi nie zdołali się podnieść po tym ciosie. Tym bardziej, że w końcówce meczu ciężar gry z powodzeniem wziął na swoje barki Guillaume Samica, pieczętując triumf Akademików.

GKS Katowice - ONICO AZS Politechnika Warszawska 2:3 (28:30, 25:16, 25:18, 21:25, 12:15)

GKS: Krulicki, Kapelus, Falaschi, Van Valle, Błoński, Kalembka, Mariański (libero) oraz Butryn, Fijałek, Stelmach, Sobański, Pietraszko, Stańczak (libero)

AZS PW:  Kwolek, Firlej, Wrona, Kowalczyk, Filip, Samica, Gruszczyński (libero) oraz Halaba, Mikołajczak, Świrydowicz, Olenderek (libero), Łapszyński

MVP: Michał Filip

Komentarze (0)