Damian Wojtaszek: Musiałem szybko dorosnąć. Teraz nie wszyscy sobie z tym radzą

Damian Wojtaszek od dwóch sezonów występuje w Asseco Resovii Rzeszów. Wcześniej bronił barw między innymi Politechniki Warszawskiej i Jastrzębskiego Węgla. - Musiałem szybko dorosnąć - mówi libero wicemistrza Polski i reprezentant kraju.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

WP SportoweFakty: Lepiej zwracać się do pana Damian czy "Mały"?

Damian Wojtaszek: Dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Na boisku większość mówi do mnie "Mały". Rzadko kto mówi do mnie Damian. Czasami aż się dziwie, jak ktoś powie mi po imieniu. Tak samo moja żona, Kinga, nie mówi do mnie Damian.

Za czasów Politechniki Warszawskiej Daniel Castellani mówił na pana "Varsovia". Pamięta pan, dlaczego? - Pamiętam. Bo mnie nie znał i możliwe, że zapomniał, jak się nazywam. Zwróciłem jego uwagę na siebie przede wszystkim grą. A to, że nie pamiętał mojego imienia i nazwiska, jest mało istotne. Ja po prostu robiłem swoje. Cieszę się, że mnie wtedy zauważył.

Idąc tą drogą, teraz nazwałby pana "Resovia".

- Jakbym cały czas prezentował dobry poziom gry, to pewnie w którymś momencie by mnie zapamiętał.

W tym sezonie w Asseco Resovii gra pan wszystko lub prawie wszystko. Pełna sielanka, nie ma na co narzekać.

- Tak. W pierwszej rundzie poprzedniego sezonu również grałem w niemal wszystkich meczach. Potem trafiła mi się kontuzja. Wszedł za mnie Krzysiek Ignaczak i to on był na boisku. W drużynie było dwóch klasowych libero, każdy z nas chciał grać jak najwięcej. Obaj dawaliśmy z siebie wszystko i trenowaliśmy na najwyższym poziomie, aby pomóc drużynie. Czasami było dobrze, a czasami gorzej. Zdarzało się, że zmienialiśmy się w niektórych meczach, tak jak to miało miejsce w końcówce sezonu.

ZOBACZ WIDEO De Giorgi o decyzji PZPS: Poczułem radość i dumę

Pewnie trudno jest panu oceniać samego siebie, ale postawię tezę, że w tym sezonie nie można mieć do pana żadnych zarzutów. Niech pan zapomni o skromności.

- Nie chcę oceniać samego siebie. To jest bardzo niezręczne dla mnie, wolałbym to pozostawić komuś innemu - fachowcom, trenerom. Tym, którzy się znają.

Z drugiej strony w poprzednim sezonie nie zawsze było tak różowo.

- Były gorsze i lepsze mecze. Graliśmy bardzo dużo spotkań i jak każdy wie, nie da się grać na wysokim poziomie przez cały sezon. Są lepsze i gorsze dni, i jak w każdej grze zespołowej, każdy element musi funkcjonować w meczu.

Zarzuty dotyczyły głównie okresu grudniowego i porażek we własnej hali. Były momenty, gdzie nie radził pan sobie w przyjęciu.

- Zgadza się, w tym okresie mieliśmy słabszy moment gry. Nie zawsze prezentuje się wysoki poziom. Jesteśmy tylko ludźmi. Odnosząc się do mojego przyjęcia, jest to element który staram się poprawić. Ważne, że pomimo tego zagraliśmy w finale PlusLigi oraz w Final Four w Krakowie.

Duże pretensje do siebie miał pan za mecz z ZAKSĄ w Rzeszowie, kiedy nie przyjął pan piłki meczowej.

- Takie piłki zawsze najbardziej zapadają w pamięć i powodują pretensje do samego siebie. To była tylko jedna piłka, lecz w tym momencie bardzo ważna.

Skoro już przy tym jesteśmy - czy przyjmowanie float'ów to jedyny element, który mógłby pan mieć lepszy?

- Nie. Chcę być lepszy we wszystkich elementach. Nie chodzi tylko o float'a. Cały czas staram się poprawiać to, co mogę. Odpowiadam głównie za przyjęcie, obronę i napędzanie drużyny do jak najlepszej gry. Wszystkie niedoskonałości trzeba na bieżąco poprawiać, aby trzymać wysoki poziom.

Czuje się pan zawodnikiem wyróżniającym się grą w obronie?

- Trudno powiedzieć. Każdy z nas próbuje podbić jak najwięcej piłek. Są takie mecze, że w niektórych pojedynkach obrona nie jest doskonała. Niektóre są też takie, że wychodzi ci wszystko. Wiem, że każda piłka obroniona w danym momencie i jeszcze na dodatek skończona, jest niesamowitym motorem napędowym dla drużyny oraz jest efektowna dla publiczności.

Największy progres sportowy zrobił pan chyba w Politechnice.

- To wszystko przychodziło stopniowo. Miałem osiemnaście lat jak zadebiutowałem w Politechnice Warszawskiej. Od tamtego czasu grałem w najwyżej klasie rozgrywkowej i reprezentacji. Z sezonu na sezon wchodziłem w jak najwyższy poziom gry. Pięć lat spędzonych w Warszawie dało mi obycie na parkiecie PlusLigi. Kolejne lata w Jastrzębiu były dla mnie kolejnym progresem. Wtedy walka toczyła się już o inne cele, czyli medale mistrzostw Polski, ale także na arenie międzynarodowej. W Rzeszowie jest walka o najwyższe cele na wszystkich frontach, jakie są tylko możliwe. Każdy sportowiec dąży do tego, żeby grać w takim klubie jak Asseco Resovia Rzeszów.

Czy Damian Wojtaszek to najrówniej grający zawodnik Asseco Resovii w tym sezonie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×