Zdobywca trofeum sprzed roku był zdecydowanym faworytem meczu z Espadonem. Siatkarze PGE Skry, którzy w ramach zmagań w PlusLidze przegrali z beniaminkiem ekstraklasy na wyjeździe walkowerem, starcie w ćwierćfinale Pucharu Polski rozpoczęli spokojnie. Szczecinianie przez kilka minut premierowej odsłony potrafili dotrzymywać bełchatowianom kroku, ale w połowie partii mieli już pokaźną stratę do niezwykle skutecznych podopiecznych Philippe'a Blaina. Gospodarze środowego spotkania w pierwszym secie skończyli 14 z 19 ataków (74 proc.), a Srećko Lisinac, Bartosz Kurek i Karol Kłos w ofensywie nie pomylili się ani razu. Sześć punktów stawiającego im dzielnie czoła Bartłomieja Klutha na niewiele zdało się przyjezdnym, których licznik zatrzymał się na 19 oczkach.
Goście nie zamierzali jednak składać broni, co potwierdzili po zmianie stron. Zupełnie nieprzygotowana na ambitny opór przeciwnika PGE Skra szybko zatraciła swój rytm i po kilku bolesnych ciosach przegrywała z Espadonem 8:15. Nic gospodarzom w tej części spotkania nie wychodziło, a napędzani przez Łukasza Perłowskiego i Klutha przyjezdni z minuty na minutę grali coraz lepiej. Po błędzie słabo radzącego sobie w tym secie Artura Szalpuka szczecinianie mieli w pewnym momencie już 11 (!) punktów przewagi nad brązowym medalistą PlusLigi minionego sezonu. Krótki zryw w samej końcówce pozwolił gospodarzom nieznacznie skrócić dystans, ale kropkę nad "i" postawił wreszcie doświadczony Marcin Wika, ustalając wynik na 25:16 dla zespołu Michała Gogola.
W kolejnej odsłonie mecz się wyrównał, a po początkowym prowadzeniu PGE Skry inicjatywę przejąć próbowali gości (as Perłowskiego na 12:10). Wtedy jednak gospodarze uszczelnili blok, ale swoje winy z drugiego seta odkupić zagrywką postanowił Szalpuk. Poważne problemy w Espadonu w defensywie sprawiły, że zespół ze Szczecina kompletnie zatracił zdolność kończenia ataków. Skrzętnie wykorzystali to gospodarze, doprowadzając całego seta do szczęśliwego dla siebie końca i zbliżając się tym samym do półfinału Pucharu Polski.
W czwartej partii znajdujący się pod ścianą przyjezdni kolejny raz byli w stanie rozpocząć seta w pełni skoncentrowani, dzięki czemu nie pozwalali marzącym o końcu meczu siatkarzom PGE Skry rozwinąć skrzydeł. Dopiero dwie nieudane akcje Klutha od stanu 10:9 dla miejscowej drużyny dały jej wyraźniejszą przewagę, a szkoleniowca przyjezdnych zmusiły do wzięcia czasu. Interwencja Gogola nie od razu, ale przyniosła zamierzony skutek. Sygnał do ataku dał asem serwisowym winowajca sprzed kilku minut. Swoje pięć minut na środku miał zaś Janusz Gałązka, który zmusił Blaina do przerwania gry. Francuz nie potrafił jednak wpłynąć odpowiednio na swoich zawodników, którzy w decydujących momentach zaczęli popełniać proste błędy i pozwolili gościom wyrównać stan meczu.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar, czyli błoto, piach, kurz (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
W tie-breaku niespodzianki już nie było. Zdeterminowani i rozdrażnieni siatkarze PGE Skry od początku mieli inicjatywę, a presja, jaką wywierali na rywali, przekładała się na kolejne nieudane zagrania zawodników Espadonu. Za powodzenie gospodarzy odpowiadał z kolei odpoczywający dotychczas w kwadracie dla rezerwowych Mariusz Wlazły. Bohater sobotniego spotkania z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle nie pozwolił, by jego zespołowi stała się tego dnia krzywda. Bełchatowianie po skutecznym ataku swojego kapitana wygrali tie-breaka 15:12 i awansowali do najlepszej czwórki Pucharu Polski. Decydująca faza rozgrywek odbędzie się w najbliższy weekend we Wrocławiu.
PGE Skra Bełchatów - Espadon Szczecin 3:2 (25:19, 16:25, 25:19, 22:25, 15:12)
PGE Skra Bełchatów: Szalpuk, Kurek, Kłos, Lisinac, Uriarte, Penchew, Milczarek (libero) oraz Gladyr, Winiarski, Janusz, Wlazły.
Espadon Szczecin: Perłowski, Ruciak, Kozłowski, Kluth, Wika, Gałązka, Murek (libero) oraz Depowski, Sladecek, Kowalonek, Zajder, Wołosz.