Kurek przez wiele lat grał jako przyjmujący. To właśnie na tej pozycji odnosił największe sukcesy w dotychczasowej karierze - i jako zawodnik PGE Skry Bełchatów czy Cucine Lube Civitanova, i jako reprezentant Polski. Zawsze był jednak graczem raczej ofensywnym, były selekcjoner Biało-Czerwonych, Stephane Antiga, w 2015 roku postanowił więc przestawić go na atak. Na prawym skrzydle grał też Kurek w sezonie 2015/2016 w barwach Asseco Resovii Rzeszów Spisywał się w tej roli znakomicie, w ataku był zdecydowanym liderem zarówno w kadrze, jak i w klubie, toteż jako atakujący właśnie wrócił do PGE Skry.
Kłopoty na przyjęciu w drużynie prowadzonej przez Philippe'a Blaina wymusiły jednak powrót 28-latka na dawną pozycję. I chociaż z zagrywką nie radził sobie najlepiej (37 proc. przyjęcia pozytywnego i 19 proc. perfekcyjnego), na lewym skrzydle okazał się prawdziwym bombardierem. Został najlepiej punktującym zawodnikiem swojej drużyny, choć grał dopiero od połowy drugiego seta. Żółto-czarni mieliby bez niego duże problemy w starciu z dobrze dysponowanym Lotosem Treflem Gdańsk.
Postawę Kurka docenili koledzy z zespołu. - Mogę zdradzić, że trenowaliśmy to trzy dni. Biorąc to pod uwagę, Bartek wywiązał się z zadania doskonale. Ale podobno dawnej pozycji się nie zapomina. Atak z lewego skrzydła nadal jest jego ogromną siłą - chwalił Karol Kłos.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za akcja! "Podwójny nokaut" w walce na Śląsku
Sam zainteresowany nie ukrywał, że powrót na dawną pozycję nie jest łatwy. - Oczywiście, że ciężko jest wrócić na przyjęcie po tak długim czasie, ale robię wszystko, żeby pomóc zespołowi wygrywać mecze. Tym razem się udało. Szkoda, że za dwa, a nie trzy punkty, ale zespół z Gdańska ustawił poprzeczkę bardzo wysoko i cieszę się, że ją przeskoczyliśmy.
Na razie nie wiadomo, czy powrót Bartosza Kurka na przyjęcie był tylko sytuacją wyjątkową w obliczu kolejnej kontuzji Michała Winiarskiego, czy jest to rozwiązanie długoterminowe.