- Kontrolowaliśmy spotkanie od początku do końca. Ustawiliśmy je sobie zagrywką - mówił Marcin Janusz po meczu z Łuczniczką Bydgoszcz.
Drugi rozgrywający zastąpił w środowym spotkaniu Nicolasa Uriarte. 22-latek spisał się bardzo dobrze i poprowadził PGE Skrę do pewnego zwycięstwa. Bydgoszczanie potrafili zdobyć jedynie 37 małych punktów. W rekordowej trzeciej partii bełchatowianie pozwolili ugrać rywalom zaledwie 9 "oczek". Wspomniana zagrywka to 12 asów serwisowych i zaledwie 10 błędów w tym elemencie.
- Nie pozwoliliśmy im się rozegrać i cały czas kontrolowaliśmy sytuację na boisku. Przede wszystkim byliśmy bardzo regularni w zagrywce. Była na tyle trudna, że nie pozwoliła rozgrywającemu rywali prowadzić takiej gry, jakby chciał - podsumował Mariusz Wlazły, MVP spotkania. Kapitan PGE Skry zdobył przeciwko Łuczniczce 17 punktów (10 atakiem, 4 zagrywką, 3 blokiem).
- Mariusz jest liderem zarówno na boisku, jak i poza nim. Był nim też w tym meczu. Te ważne piłki starałem się kierować do niego. Gratulacje, bo zagrał świetny mecz - ocenił rozgrywający bełchatowskiego zespołu. - Wszyscy zagraliśmy na maksymalnych obrotach. Staraliśmy się, aby nie doprowadzić do sytuacji, kiedy stracimy koncentrację czy "podamy rękę" drużynie przeciwnej - dodał Wlazły.
Zadowolony natomiast nie mógł być Milan Katić, wypożyczony w tym sezonie z PGE Skry do zespołu z Bydgoszczy. - Spędziłem tu około 10 dni. Miałem okazję zobaczyć, że Bełchatów jest jednym z największych klubów w Polsce. Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy faworytem, ale nie daliśmy z siebie wszystkiego. To był problem. Gratulacje dla zawodników PGE Skry, którzy zagrali niesamowicie. Mam nadzieję, że będą walczyć w Lidze Mistrzów i o mistrzostwo Polski. Będę trzymał kciuki, aby zagrali w finale - przyznał serbski przyjmujący.
[b]ZOBACZ WIDEO: Młoda Polka zachwyciła 50 milionów internautów. "Kiedy latam, czuję się jak ptak"
[/b]