Justyna Sosnowska po przegranym 2:3 meczu z Atomem Treflem Sopot nie ukrywała swojego rozgoryczenia. - Nie wiem nawet, co powiedzieć. Jeszcze się trzęsę, tak naprawdę powstrzymuję łzy, bo strasznie szkoda mi tego meczu. Po drugim secie uwierzyłyśmy, że można jeszcze wyszarpać wygraną, dałyśmy radę w dwóch kolejnych partiach, a tie-break okazał się porażką.
Środkowa Polski Cukier Muszynianka Muszyna przyznała, że rywalki były w tym meczu bardzo zdeterminowane, by zwyciężyć. - Atom Trefl zaskoczył nas aż taką wolą walki. Dziewczyny zagrały bardzo dobrze, a my bardzo słabo, stąd taki wynik pierwszych dwóch setów. Przede wszystkim świetnie broniły, choć my atakowałyśmy, jak mogłyśmy najmocniej. A to z tych obron zdobywa się później punkty w kontratakach.
Pierwsze dwa sety rozgrywanego w Ergo Arenie meczu padły łupem gospodyń, w dwóch kolejnych 27:25 zwyciężały Mineralne. - Tym bardziej boli, że te dwa sety wygrałyśmy na przewagi, poczułyśmy już wiatr w żaglach, a potem sama nie wiem, co się stało. Czegoś zabrakło. Na pewno nie wiary w zwycięstwo. Może sił? Energii? W piątym secie to już każda z nas tylko patrzyła, żeby ktoś inny wziął ciężar zdobywania punktów na swoje ramiona - wyjaśnia Justyna Sosnowska.
Środkowa tłumaczy, że miała świadomość tego, jak ważne było to starcie dla siatkarek z Trójmiasta, które muszą walczyć, by uniknąć baraży. - Spodziewałyśmy się zaciętego meczu - przyznała. - To jest końcówka rundy zasadniczej, teraz każdy walczy o życie, punkty wszystkim są bardzo potrzebne. Wiedziałyśmy więc, że sopocianki będą chciały "urwać" nam jakiś punkt, że zagrają dobrze. Ale same siebie zaskoczyłyśmy naszą słabą grą - podsumowała.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze