Piotr Olenderek: Spełnił się najczarniejszy z moich snów

W meczu Atomu Trefla przeciwko Polskiemu Cukrowi Muszyniance, wygranym przez sopocianki 3:2, zadebiutował w roli ich szkoleniowca Piotr Olenderek. Młody trener przyznaje, że jest zaskoczony decyzją zarządu, który postawił go przed trudnym zadaniem.

Agata Wasielewska
Agata Wasielewska
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa

WP SportoweFakty: Trenerski debiut chyba się panu udał. Czy może jednak jest niedosyt, bo mogło tu być 3:0 albo 3:1?

Piotr OlenderekTak, początek udany, ale rzeczywiście mogło być lepiej. Cały czas patrzę na wynik czwartego seta i nie mogę odżałować, że nie utrzymaliśmy w końcówce tej przewagi. Ale my w poprzednich partiach też goniliśmy kilkukrotnie przeciwniczki, więc obie drużyny nie wykorzystały wszystkich swoich szans. Powtarzałem też dziewczynom, że robimy swoje i nie patrzymy, jaki wynik jest akurat na tablicy. Staramy się wygrywać każdą kolejną akcję, bo one są osobnymi całościami. Ogólnie rzecz biorąc, jestem jednak zadowolony z wyniku. W tym momencie w Orlen Lidze punkty są na wagę złota, a zwycięstwo z zespołem z Muszyny sporo nam daje, choć przed nami jeszcze dużo pracy, nadal tych punktów brakuje.

Czego spodziewał się pan po tym meczu? - Skłamałbym, gdybym powiedział, że przed meczem nie wybiegam myślami w przyszłość. Pewnie z racji tego, że byłem statystykiem, bawię się w te wszystkie analizy i muszę przyznać, że każdy pojedynek rozgrywam najpierw w głowie, wizualizuję go sobie. Dlatego muszę pochwalić wszystkie moje zawodniczki za to spotkanie, bo przed nim brakowało mi przy każdej siatkarce kilku punktów, by myśleć o wygranej z Polskim Cukrem Muszynianką. Duże brawa dla nich, bo spisały się nawet lepiej niż oczekiwałem. Trochę pomogły nam przeciwniczki, ale całość wypadła naprawdę w porządku.

ZOBACZ WIDEO Rangers przerwali bajeczną passę Celtiku [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Byliśmy dziś nieco zaskoczeni składem, bo zawodniczki, które należą do liderek tego zespołu, rozpoczęły mecz na ławce.

- Nie sądzę, żeby było to niespodzianką dla rywali. W naszym środowisku już się rozniosło, że kłopoty mamy nie tylko z punktami w tabeli, ale też ze zdrowiem. Część dziewczyn jest po prostu przemęczona. Magda Damaske i Justyna Łukasik nie dostały wolnego - one po prostu jeszcze wczoraj ledwie były w stanie się ruszać. Justyna nie mogła nawet podnieść ręki. Zdrowie zawodniczek zawsze jest na pierwszym miejscu. Poza tym, Ala Wójcik świetnie prezentowała się na treningach. Gdyby w meczu pokazała z tego chociaż połowę, miałaby w ataku gdzieś o 30 proc. lepszą skuteczność. Ale chwała jej za to, że wytrzymała presję, bo przecież nie grała często na pełnym dystansie. Powoli wchodzi też do gry Monika Fedusio, ale proszę spojrzeć - to jest dziewczynka w drugiej klasie liceum. Porównajmy to z ligą męską - czy tam gra ktoś w tym wieku? Taki urok Trójmiasta, że stawiamy na młodzież i to jest fajne, bo dajemy tym dzieciakom szansę, że mogą się sportowo rozwijać, jakiś cel w życiu. Podoba mi to.

Pomógł też głośny doping? Kibicowały wam tysiące dzieci z kaszubskich szkół.

- Dziewięć tysięcy osób na meczu to super sprawa. Zrobiła się świetna atmosfera, taka trochę japońska. Pamiętam co prawda, że kiedy pracowałem w Legii Warszawa i 30 kibiców, takich stricte piłkarskich, przyszło i zaczęło krzyczeć, to w zasadzie robili podobny hałas. Ale to nieważne, czy na trybunach zasiadają dzieci, czy dorośli. Jeśli tylu ludzi tak żywiołowo reaguje na to, co dzieje się na boisku, zwłaszcza w końcówkach przy tych pogoniach, to to jest fantastyczna sprawa. Ergo Arena to hala, która nadaje się właśnie do tego, by takie inicjatywy podejmować dużo częściej.

Objęcie zespołu w tak trudnym momencie, kiedy jest końcówka sezonu, a w tle wizja baraży, to chyba duże wyzwanie? - Nie spodziewałem się tego. Mogę nawet powiedzieć, że to jest najczarniejszy z moich snów. Czasami śniły mi się takie koszmary: asystent trenera obejmuje zespół w końcówce sezonu, a tabela jest skonstruowana właśnie tak, jak teraz - jesteśmy gdzieś na dole. Nie chcę skłamać, ale od ósmego miejsca, to ja nawet na te punkty nie patrzę, bo to się wszystko co chwilę zmienia. Minimalne różnice sprawiają, że jesteśmy w strefie spadkowej. To straszna sprawa. Ale tak, jak powiedziałem - krok po kroku staramy się robić swoje i nie patrzeć na innych, bo to tylko wybija z rytmu. Tak samo robimy na boisku. Nie spoglądamy za bardzo, co dzieje się u przeciwniczek, chyba że akurat może nam to jakoś pomóc.

Pomaga doświadczenie zdobyte podczas pracy z reprezentacją kadetek? Miał pan tam do czynienia z młodzieżą, a przecież większość pana aktualnych podopiecznych to właśnie młode zawodniczki.

- Nawet pieszczotliwie mówię do nich "dzieciaki". Z reprezentacji kadetek znam Magdę Damaske i Dominikę Mras. To oczywiście pomaga, ale myślę, że jeszcze cenniejsze jest doświadczenie, które zdobyłem w Metrze Warszawa, wówczas męskim klubie, teraz mającym też sekcję żeńską. Pracowałem wtedy z trenerem Wojtkiem Szczuckim, jednym z najlepszych jeżeli chodzi o, jak ja to nazywam, "produkcję mistrzów świata". Przy jego boku miałem okazję zdobywać pierwsze szlify, prowadzić jakieś malutkie grupy. Teraz bardzo z tego korzystam, bo mamy sporo problemów technicznych. Czasem trzeba odłożyć na bok taktykę, a skupiać się na czymś innym. Z drugiej strony, jesteśmy w takim momencie sezonu, że nie za bardzo jest czas na większe poprawianie czegokolwiek.

Zostanie pan w Atomie Treflu na kolejny sezon? - Trudne pytanie i na pewno nie do mnie. Od razu ucinam rozmowy na ten temat, bo myślę, że to jeszcze za wcześnie. Ja chcę się rozwijać jako statystyk, asystent i uczyć się od trenerów, którzy mają większe doświadczanie. Współpracuję z Jackiem Nawrockim przy reprezentacji Polski i chcę się tej drogi trzymać. Wiem, że wielu moich kolegów statystyków zostało już trenerami, ale ja jestem z nich najmłodszy, więc jeszcze mam czas.

Rozmawiała Agata Wasielewska

Czy Piotr Olenderek powinien pozostać na stanowisku szkoleniowca Atomu Trefla Sopot?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×