Szalone początki z siatkówką Malwiny Smarzek. Od środkowej do przyjmującej

Malwina Smarzek zanim została przyjmującą Chemika Police, musiała przejść długą drogę. Rozpoczynała jako środkowa, dołączając w wieku 13 lat do III-ligowej drużyny seniorek.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Malwina Smarzek WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Malwina Smarzek

Malwina Smarzek pochodzi ze sportowej rodziny, więc niemal pewne było, że jej życie będzie związane ze sportem. W wieku 13 lat tata zaprowadził ją na trening do klubu, który grał w III lidze. Trafiła do grup juniorskich, a następnie ze względu na wzrost przeniesiono ją do kadetek i seniorek.

- Nie wiedziałam, o co chodzi. Gdzie się stoi. Jak się gra. Po prostu byłam wysoka, a zespół seniorski miał problem z kontuzjami i brakowało środkowej. Padło na mnie. Przyszłam na pierwszy trening, rozgrzałam się, poodbijałyśmy w parach - do tego momentu wszystko było spoko, bo tyle umiałam. Chwilę później zawodniczki zaczęły atakować, a ja stanęłam jak wryta, bo w drużynach juniorskich nigdy nie atakowałam! Nie miałam pojęcia, jak zrobić dojście do ataku, kiedy wyskoczyć, co robić w locie. Starałam się podglądać, jak robią to dziewczyny. Stanęłam na końcu kolejki i podpatrywałam, ale umówmy się, trudno uczy się ataku patrząc na kilka dziewczyn w ciągu 30 sekund. Zazwyczaj wygląda to tak, że początkujące dziewczyny mają jakieś kółka na boisku wyrysowane, aby nauczyć się poprawnego dojścia. Ja miałam przyspieszony kurs - wspomina siatkarka.

Ostatecznie klub awansował do II ligi, choć dla młodej Smarzek nie było to łatwe przeżycie. - Było trudno, dużo stresu. Grałam jako środkowa, a umiałam iść tylko "na raz". Nie było mowy o innym ataku, faście czy suwie. Starałam się uczyć jak najwięcej, choć trener Głuszak do dziś się śmieje, że moje najście do ataku pozostawia sporo do życzenia. Pewnie ma rację, tylko że moje "szkolenie" wyglądała nieco inaczej, niż każde inne - mówiła.

Następnie Smarzek trafiła do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, zauważono ją podczas turnieju nadziei olimpijskich. Jednak jej występ w tej imprezie stał pod znakiem zapytania, bo kilka tygodni przed nim, złamała palec. - Po pewnym czasie sama ściągnęłam szynę, poszłam do trenera i powiedziałam, że już jestem zdrowa, mogę grać i nic mi nie jest. No i pojechałam na turniej - wyjaśniła siatkarka.

Zawodniczka cały czas jednak była środkową, jak to się stało, że zmieniła pozycję? Za czasów gry w Legionovii Legionowo, występowała w ataku. - Jak byłyśmy na jednym z turniejów, to trener robił nam testy, pomiary zasięgu itd. Nie znał nas. No i zapytał, na jakiej pozycji gram. Byłam środkową, ale poczułam impuls i pomyślałam, że chciałabym spróbować gry na ataku. Nie było już trzydziestolatek, tylko rówieśniczki, to mogłam sobie pozwolić. Kto wtedy nie chciał grać na ataku? Powiedziałam trenerowi, że gram na środku lub ataku. Oczywiście nigdy na ataku nie grałam, ale cóż, w tym turnieju był mój pierwszy raz - powiedziała Smarzek.

Aktualnie utalentowana zawodniczka występuje w Chemiku Police, gdzie występuje na przyjęciu, choć... teoretycznie przechodziła tam jeszcze jako atakująca.

ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Pokazaliśmy wielkość
Czy Malwina Smarzek będzie w najbliższym czasie najlepszą polską przyjmującą?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×