Trentino Volley na światowej arenie to bardzo utytułowana drużyna. Do tej pory grało w dziewięciu finałach międzynarodowych rozgrywek, oprócz Ligi Mistrzów także w Klubowych Mistrzostwach Świata i wygrało siedem z nich. Wygląda na to, że w najbliższy weekend dopisze do kolekcji ósmy tytuł.
Tours VB to przy włoskiej drużynie Kopciuszek. Zespół ten triumfował tylko raz w Lidze Mistrzów i to dwanaście lat temu. W tym sezonie odpadł z walki o medale w rodzimej lidze już na etapie ćwierćfinałów. Puchar CEV miał być rekompensatą za to niepowodzenie, ale są male szanse, że tak się stanie.
Już od początku pierwszego spotkania półfinałowego Trentino pokazało, że zamierza wzorowo wywiązać się z roli faworyta. Szybko wypracowało czteropunktową przewagę 8:4, którą powiększało wraz z kolejnymi akcjami. Pierwszy set wygrało gładko do 14.
W dwóch kolejnych partiach było nieco więcej walki, zwłaszcza w początkowej fazie. Ale z czasem świetnie dysponowani Jan Stokr i Tine Urnaut, dokładali kolejne punkty do dorobku drużyny i po godzinie i dwudziestu minutach mogli razem z kolegami cieszyć się z wygranej.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok
Mecz rewanżowy odbędzie się w sobotę 15 kwietnia w Tours. Francuzi jeśli chcą odwrócić losy rywalizacji, muszą wygrać za trzy punkty, a potem dodatkowo złotego seta.
Diatec Trentino - Tours VB 3:0 (25:14, 25:19, 25:17)
Trentino: Gianellie (4), Lanza (8), Sole (9), Van de Voorde (7), Stokr (10), Urnaut (11), Colaci (libero) oraz Burgsthaler
Tours: Hernan (1), Konecny (10), Barnes (4), Jansen Vandoorn (1), Collin (2), Cabral (3), Henno (libero) oraz Nevot, Jouffroy (5), Zuidberg, Rabilles (2), Masson (1)