Tak psuje się wizerunek jednej z najczystszych dyscyplin sportowych. Uwaga, doping wchodzi do siatkówki!

Do tej pory antydopingowi kontrolerzy nie mieli zbyt wiele "roboty" na parkiecie. Przypadek Endresa Murilo może być początkiem problemów. - Tłumaczmy dzieciom, że niedozwolone środki medyczne to droga donikąd - apeluje Ireneusz Mazur.

Furosemid - to środek doskonale znany w środowisku kulturystów. Należy do najniebezpieczniejszych medykamentów stosowanych przez sportowców. Używa się go zazwyczaj przez ostatnie dwa, trzy dni przed zawodami, aby wydalić nadmiar wody z organizmu. Niektórzy (sporty walki) dzięki niemu zbijają wagę przed pojedynkiem. Ma bardzo mocne działania odwadniające, dlatego lekarze odradzają stosowania przez czynnych sportowców. - Źle dawkowany może spowodować trwałe spustoszenie organizmu - twierdzą.

"Mam czyste sumienie"

W ostatnim czasie furosemid pojawił się w siatkówce. Dyscyplinie, która do tej pory dość skutecznie opierała się dopingowi. - Niedozwolone wspomaganie nie ma aż takiego znaczenia, przecież nasza dyscyplina jest zespołowa - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Ireneusz Mazur, były selekcjoner reprezentacji Polski.

Furosemid został wykryty w organizmie legendy siatkówki - Murilo Endresa. 36-letni przyjmujący ma na swoim koncie prawie wszystkie możliwe sukcesy: złoto mistrzostw świata, medale igrzysk olimpijskich, triumfy w Lidze Światowej, Puchar Wielkich Mistrzów, Puchar Świata, MVP igrzysk w 2012 roku, itd. Jest zawodnikiem, który przez lata dominował - wraz z ekipą Bernardo Rezende - na parkietach całego świata. - Niesamowity gość, potrafi zrobić z piłką absolutnie wszystko - mówił po jednym z meczów Polska-Brazylia, Michał Kubiak.

Wynik pierwszego badania potwierdziła również próbka "B". - To potężny cios - napisał brazylijski dziennik "O Globo".

ZOBACZ WIDEO Kochanowski jak Milik. "Naszym celem jest złoto MŚ juniorów"

- Mam czyste sumienie, nigdy nie zażywałem środków dopingujących - twierdzi Murilo. - Jestem niewinny.

Jednocześnie Brazylijczyk zatrudnił jednego z najlepszych prawników od kwestii dopingowych, Marcelo Franklina. - Środki moczopędne niekoniecznie wiążą się z dopingiem, to może być długa historia - przyznał nam Krzysztof Ignaczak (cała rozmowa tutaj).

Problem w tym, że gdyby Murilo zażywał (potrzebował) leki moczopędne, to pewnie by się przyznał do ich świadomego stosowania. Jest też druga "rola" furosemidu. Specjaliści od dopingu nie ukrywają, że ten specyfik często stosuje się przy okazji maskowania innych niedozwolonych środków. - Niestety, to prawda. Wiemy to z wieloletniego doświadczenia. Furosemidem można "wypłukiwać" zarówno ślady po marihuanie wypalonej na imprezie, ale również mocne sterydy, które wspomagają organizm - przyznał w jednym z wywiadów Peter van Eeenoo, światowej sławy specjalista od dopingu w sporcie.

Giba wypalił skręta

Kiedy w 2008 roku w organizmie koszykarza Anwilu Włocławek, Gerroda Hendersona, wykryto właśnie ten medykament, Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) nie miała wątpliwości. Zdyskwalifikowała go na dwa lata. Ciekawe, czy będzie tak samo bezwzględna wobec Murilo. Dowiemy się pewnie za kilka tygodni.

Oczywiście to nie jest pierwszy przypadek dopingu w siatkówce. Już w 1992 roku u Wu Dan wykryto strychninę. Chinka zastosowała bardzo prymitywny środek, który w sporcie pojawił się już w... 1904 roku. Wówczas Thomas Hicks podczas (na trasie!) olimpijskiego maratonu wstrzykiwał sobie go do organizmu.

Mieliśmy też inne przypadki mniej znanych nazwisk: Kana Ono (wykryto tulobuterol), Sheila Ocasio (stanozol) czy Viktoria Orsi Toth (clostebol). Głośno było natomiast o Aleksandrze Markinie, u którego wykryto słynne już meldonium. Mówiło się też o dopingu u Dmitrija Muserskiego, ale jak na razie nie pokazano wyników, które by to potwierdzały.

Znacznie głośniejszy był przypadek Giby. W 2002 roku wykryto u niego marihuanę. Przyznał się, że wypalił trawkę w przeddzień jednego z meczów ligowych. "Wypaliliśmy skręta. Faktycznie, to było relaksujące. Czułem się jak na imprezie (...) Efekt rozluźnienia wywołany marihuaną nie miał na mnie żadnego wpływu na parkiecie" - tłumaczy całe zamieszanie w autobiografii "Giba. W punkt".

- To był właśnie do tej pory symbol dopingu w siatkówce - przyznaje Mazur. - Nic wielkiego, po prostu głupota zawodnika. Przez lata funkcjonowaliśmy w czystym środowisku.

Edukować najmłodszych

Czy to przeszłość? Czy nowoczesna siatkówka z ogromnymi obciążeniami, które za sobą niesie, jest narażona na coraz większą liczbę przypadków stosowania niedozwolonych środków? - Coś w tym jest, zaczynamy wchodzić w taki etap, że siatkarz musi być perfekcyjnie przygotowany pod kątem fizycznym, muskulatury, wytrzymałości - dodaje Mazur.

Słowa szkoleniowca potwierdza Ignaczak. - Doping może poprawić wytrzymałość, a to coraz ważniejsze w obecnej siatkówce. Pojedynki przy dobrze zbudowanych mężczyznach, którzy wyglądają jak atleci, na przestrzeni długiego turnieju mogą mieć znaczenie. Wtedy dochodzi forma szybszej regeneracji czy dłuższej możliwości wysiłku na najwyższym poziomie i koncentracji. W siatkówce wygrywa drużyna, która popełni mniej błędów, a te przychodzą podczas zmęczenia.

Czyżby czekały nas kolejne informacje o dopingu u znanych zawodników, z pierwszych stron serwisów sportowych? Oby nie, jednak nadzieja to za mało. Trzeba działać. Co robić, aby do siatkówki (jak kiedyś do kolarstwa, czy obecnie do lekkiej atletyki) nie przyczepiła się dopingowa etykieta? - Edukować - twierdzi Mazur. - Od najmłodszych grup wiekowych należy mówić, przekonywać, tłumaczyć, że odpowiednia dieta, suplementacja, trening, to wszystko wystarczy do osiągania sukcesów. Że doping do droga donikąd, bo przy dzisiejszych metodach wykrywania, wcześniej czy później zostanie się złapanym i osądzonym.

Komentarze (0)