Sebastian Pawlik: W trudnych momentach nigdy nie drży im ręka

Polscy juniorzy pod wodzą trenera Sebastiana Pawlika wygrali trzy mecze turnieju eliminacyjnego w Berlinie bez straty seta i awansowali na mistrzostwa świata.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Materiały prasowe / CEV

Ola Piskorska, WP SportoweFakty: Cel zrealizowany i to w bardzo dobrym stylu, bo nie tylko jest awans, ale nie straciliście nawet seta. 

Sebastian Pawlik: Cieszymy się, że wygraliśmy wszystkie mecze i awansowaliśmy, ale na pewno mamy sporo do dopracowania. W wielu elementach, bo przydarzały nam się błędy, których ten zespół wcześniej nie popełniał i nie powinien tego robić. Jednak w najważniejszych chwilach całego turnieju chłopcy grali dobrze i nie popełniali błędów. Niby w statystykach tych błędów jest sporo, ale one wszystkie zdarzały się wtedy, kiedy wysoko prowadzili, a po dwudziestym punkcie już ich nie robili. Poza tym zawsze znajdzie się ktoś, kto weźmie ciężar gry na swoje barki w końcówce i go udźwignie, to jest cenne.

Ostatnie spotkanie z Niemcami było najtrudniejsze i do tego jeszcze okazało się być decydujące o awansie. Obawiał się pan o wynik?

Przyznam szczerze, że trochę obawiałem się tego meczu, bo widziałem ich atakującego Webera w kadetach. Ten chłopak ma ogromne możliwości, dobry atak, mocną i trudną zagrywkę i nic dziwnego, że gra także w drużynie juniorskiej mimo swojego wieku. Bałem się, że on może nam napsuć sporo krwi i tak się rzeczywiście stało, ale dopiero w trzecim secie, bo wcześniej nie było go na boisku. Nie wiem, z czego wynikała ta decyzja trenera, ale dla nas dobrze się stało.

To jego zasługa, że Niemcy wyszli na tak wysokie prowadzenie w trzecim secie? Mieli pięć piłek setowych.

Też, ale chyba bardziej tego, że w drugim secie moi zawodnicy stracili bardzo dużą przewagę, bo im uciekła koncentracja. Prowadzili bodajże ośmioma punktami i wszystko roztrwonili. Wygrali ostatecznie, ale w tę trzecią partię Niemcy weszli znacznie bardziej podbudowani i zmobilizowani. Myślę, że gdybyśmy drugiego seta wygrali z wysoką przewagą, to trzeci byłby podobny, czyli dość szybki i nie byłoby gonienia i nerwowej końcówki.

Wspominał pan nieraz, że małym problemem tej drużyny jest niska mobilizacja na słabszych rywali. Albo w sytuacji, kiedy wysoko prowadzą. To było widać we wszystkich trzech spotkaniach na turnieju eliminacyjnym, bo regularnie tracili duże przewagi.

Chyba za szybko się zadowalają swoją wysoką przewagą i ucieka im koncentracja. Ale dobrze, że tak się działo już tutaj, bo przed mistrzostwami świata zawodnicy dostali ostrzeżenie - bez wystarczającego poziomu zaangażowania i koncentracji się nie wygra. Dostaliśmy nauczkę.

ZOBACZ WIDEO Kochanowski jak Milik. "Naszym celem jest złoto MŚ juniorów"

Ale w trzecim secie musiał pan być z nich dumny, kiedy ze spokojem i zimną krwią obronili pięć piłek setowych i wygrali na przewagi? Pokazali charakter i walkę do końca.

To jest bardzo ważna cecha tego zespołu, którą było w nich widać od początku. To bardzo charakterna grupa chłopaków, którzy nie boją się żadnych trudnych sytuacji. Nigdy im ręka nie zadrży wtedy, tak jak Niemcom, którzy nie potrafili zdobyć jednego punktu do wygrania seta. Widać, że moi chłopcy grali już w życiu bardzo ważne mecze, wychodzili z przeróżnych opresji, wyciągali trudne końcówki i grali na styku o medale już nie raz. Ich spokój i zimna krew w meczu z Niemcami to właśnie efekt tych wszystkich doświadczeń.

Drugą mocną stroną waszej drużyny jest zagrywka i to się nadal nie zmieniło. Prawie każdy z nich jest w polu serwisowym zagrożeniem dla rywali i bardzo dużo punktów tak zdobywacie.

Tak, to jest nasza siła i faktycznie każdy z nich jest w stanie zrobić serię swoim serwisem. W sobotnim meczu był to Bartek Kwolek, w niedzielnym Kuba Kochanowski czy Norbert Huber. Przez ostatnie dwa lata wiele razy nam się zdarzyły mecze, które wygrywaliśmy dzięki zagrywce, bo ktoś pociągnął i zbudował przewagę. Cieszę się, że to nam zostało, aczkolwiek na mistrzostwach świata na pewno przeciwnicy będą mocniejsi i będą sobie lepiej radzić z naszym serwisem. Kiedyś naszym atutem była siła zagrywki, a teraz to wszystko są już 20-latkowie, dorośli mężczyźni i są znacznie bardziej przyzwyczajeni do odbierania tak mocnych serwisów. Nikogo już tak bardzo tym nie zaskoczymy, choć nadal ten element będzie bardzo ważny w naszej grze.

Nie graliście żadnych sparingów przed turniejem, więc tak naprawdę "w boju" zobaczył pan swoich podopiecznych dopiero teraz po roku przerwy. Zmienili się?

Na pewno grają znacznie dojrzalej. Nie tylko nie popełniają błędów w kluczowych momentach spotkania, ale generalnie bardziej szanują piłkę. Mają większą świadomość, co można zrobić z piłką, zwłaszcza trudną. Wiedzą lepiej, kiedy zaryzykować, a kiedy nie warto i sami pilnują, żeby nie oddawać bez sensu punktów rywalowi. Jeszcze rok temu patrzyli przede wszystkim na to, jaki procent w ataku wykręcili, a teraz widzę, że sprawdzają najpierw, ile punktów oddali przeciwnikowi.

Po zobaczeniu ich w trzech spotkaniach kwalifikacyjnych jest pan większym optymistą czy pesymistą w kwestii sukcesu na mistrzostwach świata?

Jeszcze trudno to ocenić. Mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowania, dwóch zawodników przyjechało bez chwili odpoczynku prosto z rozgrywek Młodej Ligi i było wciąż widać braki w zgraniu w porównaniu z zeszłym rokiem. Na pewno sporo jest do dopracowania pomiędzy rozgrywającym a chłopakami. To będzie wyglądało lepiej.

Mistrzostwa świata zaczynają się 23 czerwca. Jakie macie plany do tego czasu?

Teraz dałem im pięć dni wolnego, potem zaczynamy kolejne zgrupowanie w Bełchatowie. W jego trakcie spotkamy się na dwa sparingi z reprezentacją Czech, u nich, potem wracamy do Polski jeszcze na kilka dni i już mistrzostwa.

Czy reprezentacja Polski juniorów zdobędzie medal na MŚ?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×