Ola Piskorska, WP SportoweFakty: Z jakimi oczekiwaniami zaczyna pan Ligę Światową w nowej roli trenera reprezentacji Kanady?
[b][tag=9642]
Stephane Antiga[/tag]:[/b] Zaczęliśmy od dwóch zwycięstw na trzy mecze i to mnie bardzo cieszy. Byliśmy zdeterminowani, żeby wygrać i się udało. Tak samo chcemy podchodzić do każdego kolejnego meczu, bo bardzo zależy nam wszystkim na awansie do turnieju finałowego w Brazylii. I uważam, że nie jesteśmy bez szans, bo kilka reprezentacji jest w przebudowie. Do tego moi zawodnicy mnie pozytywnie zaskoczyli w Nowym Sadzie, momentami prezentując naprawdę wysoki poziom. W przypadku niektórych wyższy niż się spodziewałem.
Pana nowi podopieczni są w większości młodzi, nie ma kilku znanych twarzy. To wynika z pana decyzji, żeby odmłodzić reprezentację Kanady?
Budując drużynę, kierowałem się dwiema przesłankami: żeby był to jak najlepszy skład sportowo, ale także przyszłościowy. Do tego doszły problemy zdrowotne kilku zawodników. Ale jestem bardzo zadowolony z tych młodszych i mniej doświadczonych, bo - tak jak powiedziałem - zaskakująco dobrze sobie radzą na razie w Lidze Światowej. Nie spodziewałem się, że mogą zrobić aż takie postępy w ciągu miesiąca przygotowań.
Rozumiem, że gdzieś w tyle głowy miał pan fakt, że rozpoczynamy nowy cykl, który kończy się igrzyskami w Tokio. Ale krótkoterminowe cele też są ważne?
Kończymy sezon mistrzostwami strefy NORCECA i one są bardzo ważne. Nigdy w swojej historii Kanada ich nie wygrała i chcemy to uczynić po raz pierwszy. A przy okazji jest to szansa na wygranie kwalifikacji do przyszłorocznych mistrzostw świata, co jest dla nas bardzo ważnym celem. Oczywiście, bardzo się cieszymy, że gramy w Lidze Światowej, ale takie nadrzędne cele dla nas to właśnie mistrzostwa świata 2018 i igrzyska olimpijskie 2020. Wszystkie działania powinny nas prowadzić do sukcesu w tych dwóch imprezach, stąd też właśnie odmłodzenie składu.
Tych młodszych znalazł pan w lidze uniwersyteckiej?
Nie do końca. W kanadzie siatkówka jest całkowicie niszowym sportem, mało kto się nią interesuje. Ci nieliczni, którzy w nią grają na uczelniach, nie mają porządnych i regularnych treningów jak profesjonalni gracze, tylko muszą to łączyć z wymagającymi studiami. Dlatego Glenn Hoag stworzył coś w rodzaju polskiego SMS w Spale, gdzie ściąga się najzdolniejszych młodych siatkarzy. I tam oni skupiają się przede wszystkim na siatkówce, uczą się techniki. Stamtąd jest prawie połowa mojej drużyny oraz reprezentacji B.
ZOBACZ WIDEO: Bogusław Leśnodorski został menadżerem Andrzeja Bargiela. "To jedyny człowiek na Ziemi, który może zjechać na nartach z K2"
Jest w Kanadzie reprezentacja B?
Tak. Zależało mi na tym bardzo, żeby mieć drugą reprezentację seniorską, nie młodzieżową. Wyczynowy sportowiec nie może mieć całego lata wolnego, musi mieć okazję, żeby pod okiem fachowców popracować. Niektórzy z nich, teraz przeze mnie niepowołanych, mają spory potencjał i może się okazać, że po treningach w kadrze B za rok trafią do kadry A. To jest też bardzo przydatne dla trenera, jest kilkunastu zawodników w stałym treningu, można z nich czerpać w razie kontuzji albo złej dyspozycji kogoś z A, można także do nich wysłać kogoś, kto wraca do formy po jakimś problemie zdrowotnym. Kadra U-23 nie jest wystarczająco dobrym rozwiązaniem.
Jakie są inne różnice między prowadzeniem reprezentacji Kanady a Polski?
Jeszcze nie jestem trenerem Kanady wystarczająco długo, żeby móc to porównywać. Ale jest zupełnie inaczej. Na pewno w Kanadzie zainteresowanie siatkówką jest znacznie, znacznie mniejsze. W jeden dzień w Jastrzębiu-Zdroju (po sparingu z Australią - przyp. red.) udzieliłem więcej wywiadów niż przez cały miesiąc przygotowań w Kanadzie. Poza tym nie mamy czegoś takiego jak ośrodek COS w Spale, tylko centrum sportowe, które dzielimy z innymi sportami i nie możemy trenować tak dużo, jakbym chciał. Kraj jest też o wiele większy i nie ma sensu dawanie zawodnikom wolnych weekendów, bo niektórzy mieszkają i mają rodziny w miejscach odległych o setki kilometrów, na drugim wybrzeżu. Dlatego wszystko muszę zupełnie inaczej planować. Ale nie jestem w tym sam, mam ogromną pomoc ze strony Glenna Hoaga, który razem z kanadyjską federacją zaczął kilka lat temu cały program budowania profesjonalnej siatkówki w tym kraju.
Częścią tego programu jest również wysyłanie zawodników do europejskich klubów? Całkiem spora grupa będzie w nadchodzącym sezonie grała w PlusLidze.
Jak najbardziej, to jest też część mojej pracy. W Kanadzie nie ma zawodowej ligi i to jest bardzo ważne, żeby reprezentanci, obecni i przyszli, grali w dobrych klubach i podnosili swój poziom sportowy także między sezonami. Starałem się pomóc znaleźć kluby swoim zawodnikom, ale z drugiej strony nie mogę nikogo oszukiwać. Kluby do mnie dzwonią i ja im uczciwie mówię, na jakim poziomie aktualnie jest dany siatkarz i na co go stać. To będzie korzystne także dla mnie, jako szkoleniowca, jeżeli będę mógł ich na bieżąco oglądać.
Powiedział mi pan, że jest pan w permanentnym kryzysie czasowym. To wynika z tych wszystkich dodatkowych obowiązków?
Jestem i dlatego chyba zacznę udzielać płatnych wywiadów. Minuta będzie bardzo droga, a ja będę zachęcał do kolejnych pytań. A poważnie to mamy dość nieliczny sztab, z jednym statystykiem i bez trenera od przygotowania fizycznego, tylko z jednym fizjoterapeutą, więc jako trener mam znacznie więcej zadań. To jest zupełnie inna praca niż wcześniej, ale za to bardzo rozwojowa. Uczymy się, jak wykonać wszystkie zadania sztabu szybciej i skuteczniej, mając tak mało osób do dyspozycji. Nie możemy marnować czasu. Federacja dała nam tyle, ile mogła i teraz musimy sobie radzić.
W drugi weekend Ligi Światowej zmierzy się pan z Polską. To będzie coś specjalnego?
Oczywiście! Polska jest na zawsze w moim sercu, razem z Francją i z Kanadą. Dlatego te mecze są dla mnie inne niż pozostałe, cieszę się na nie. Ale w jednym są takie same jak wszystkie inne - chciałbym je wygrać. Z reprezentacją Polski zagramy w tym sezonie dwa razy, raz w Lidze Światowej i raz na Memoriale Wagnera i mam nadzieję, że będą to dwa zwycięstwa.