Pobiliśmy rekord asów - wypowiedzi po spotkaniu Jadar Radom - AZS Częstochowa

AZS Częstochowa po dwóch ciężkich pojedynkach z Jadarem Radom, za trzecim razem w Radomiu nie miał najmniejszych problemów ze zwycięstwem. - Co tu dużo mówić, cieszymy się, że udało nam się wygrać tak łatwo i spokojnie 3:0 - cieszył się kapitan częstochowian Krzysztof Gierczyński. - Byliśmy zespołem lepszym, od początku do końca kontrolowaliśmy przebieg spotkania i nie pozostawiliśmy złudzeń, kto powinien wygrać.

W tym artykule dowiesz się o:

Gierczyński przyznaje jednak, że AZS obawiał się swoich rywali. - Były pewne obawy, po tych dwóch pierwszych meczach w Częstochowie, gdzie walka toczyła się do końca, a mecze kończyły się w tie-breakach. Spodziewaliśmy się jednak, że drużyna z Radomia na swojej hali może już nie zagrać tak skutecznie - mówi Gierczyński, a wtóruje mu jego trener Radosław Panas. - U nas o zwycięstwach decydowały pojedyncze piłki, równie dobrze Jadar mógł prowadzić w play-offie 2:0 albo mogło być 1:1. W Radomiu już nie było wątpliwości.

Z kolei kapitan Jadaru Radom Sebastian Pęcherz przyczyn kiepskiej postawy swojej drużyny próbował się dopatrywać w kontuzjach, które mocno przemeblowały radomski skład. - Kontuzja Marcina Kocika i Macieja Pawlińskiego miały wpływ na naszą postawę, ale na pewno nie można się tak tłumaczyć. Nie zapominajmy, że do tych trzech potyczek to AZS przystępował z 2. miejsca, a my z 7. Oni byli faworytami, my występowaliśmy w roli kopciuszka. Sądzę, że trochę rozbudziliśmy apetyty kibiców w Częstochowie. Dzisiaj zagraliśmy słabo i chimerycznie, Częstochowa z kolei zagrała kapitalne spotkanie, nie dała nam się rozkręcić i zasłużenie wygrała.

W czym tak naprawdę był lepszy AZS Częstochowa, że radomianie nie potrafili się w ogóle przeciwstawić rywalom? - Ja myślę, że zadecydowała zagrywka, choć w każdym elemencie graliśmy dobrze - tłumaczy Panas. - Dzisiaj pobiliśmy chyba rekord asów. Swoje serie mieli Nowakowski, Billings, Wika. Właśnie tym elementem ? potężną zagrywką ustawiliśmy sobie mecz.

- Wygląda na to, że lepiej radzimy sobie na wyjazdach niż u siebie - stwierdził trener radomskiego klubu Wojciech Stępień. - Myślę, że to leży gdzieś w psychice zawodników. Szkoleniowiec podobnie jak Sebastian Pęcherz, jako główny problem Jadaru wymienił kontuzje.- Tak się dzisiaj złożyło, że nie mieliśmy zawodnika na przyjęciu. Z konieczności musiał zagrać Wojciech Żaliński, później próbowaliśmy Marcina Owczarskiego, jednak ciągle była masa błędów w przyjęciu. Zagrywki AZSu rzeczywiście były świetne, ale dzisiaj mogliśmy zobaczyć, jak bardzo wartościową postacią jest Marcin Kocik dla Jadaru. Bez niego nasza gra nie wyglądała za dobrze - podsumował Wojciech Stępień.

Humorem po spotkaniu tryskał wspomniany Radosław Panas. - Co tu dużo mówić, to nasz kolejny mecz bez porażki z polskimi drużynami, idzie nam bardzo dobrze, gramy świetną siatkówkę. Po drodze jeszcze zdobyliśmy puchar. Jesteśmy teraz w pierwszej czwórce i chcemy kontynuować świetna passę - podsumowuje trener. - Jesteśmy w czwórce, jesteśmy w półfinale ? nic tylko przyklasnąć i grać tak dalej - dodaje Gierczyński. - Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa! - wtrąca Panas.

Komentarze (0)