Łzy, ból, depresja. Tak wygląda japońska droga wojowniczki w siatkówce

Za uśmiechami najlepszych siatkarek z kraju Kwitnącej Wiśni często kryje się potworne zmęczenie i paraliżujący strach. Ich perfekcja na parkiecie to efekt pracy, która wykończyłaby niejedną kobietę.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Reprezentacja Japonii kobiet / Reprezentacja Japonii kobiet

- Zaczęłam grać w siatkówkę dzięki Mimi, była moją pierwszą nauczycielką - mówiła Francesca Piccinini. Do fascynacji młodą siatkarką z dalekiego kraju przyznawały się także Simona Gioli, Eleonora Lo Bianco i inne włoskie mistrzynie, które w latach 80. XX wieku śledziły z wypiekami na twarzy serial Quella magnifica dozzina (Fantastyczna Dwunastka). Tak naprawdę idolka wymienionych siatkarek nazywała się Kozue Rauhara, była japońską uczennicą marzącą o złocie siatkarskich mistrzostw świata, a manga, na podstawie której w 1969 roku postał serial anime, nosiła tytuł Attack No. 1.

Na swoje czasy była to produkcja przełomowa: pierwsza z gatunku shojo (mangi kierowanej głównie dla dziewcząt w wieku licealnym), pierwsza wyraźnie stawiająca na tematykę sportu, do tej pory pomijaną w mandze. Ryzyko podjęte przez Chikako Urano, autora serii, opłaciło się: jego dzieło doczekało się czterech filmów pełnometrażowych, licznych reedycji i naśladowców pomysłu, dwóch spin-offów i 9. miejsca w plebiscycie na najlepsze anime w historii japońskiej telewizji. Poza tym gdyby nie sukces Kozue Rauhary, prawdopodobnie nie doczekalibyśmy się innych sportowych anime i kultowego w Polsce piłkarskiego serialu o Tsubasie.

W serialu skierowanym do licealistek nie mogło zabraknąć wątku romansowego, zwrotów akcji i licznych dramatów. Scenarzyści skazali biedną Kozue nie tylko na zmaganie się z kontuzjami, złośliwymi rywalkami do miejsca w składzie i ostrym reżimem treningowym (w którym metalowe łańcuchy pętające nadgarstki nadawały się idealnie do ćwiczenia przyjęcia). Bohaterka serii przeżyła w ciągu 104 odcinków gruźlicę, tężec, szykany ze strony innych uczennic i ciosy w twarz trenera, a nawet śmierć chłopaka w wypadku samochodowym. Nie przeszkodziło jej to wszystko w kilkukrotnym zdobyciu mistrzostwa w szkolnej lidze kraju, a także wygraniu mistrzostw świata i rewanżu na kadrze ZSRR za przegrany finał mundialu juniorek.

Po co tak długi wstęp o mało znanej w Polsce kreskówce? Bo powstała tuż po wygraniu przez żeńską reprezentację Japonii turnieju olimpijskiego w 1964 roku, podtrzymała zainteresowanie siatkówką w Kraju Kwitnącej Wiśni i ukształtowała w tym kraju sposób myślenia o dochodzeniu do siatkarskiej perfekcji. Ekwilibrystyczne wyskoki w powietrze i pojedyncze wymiany trwające cały odcinek to inwencja twórców serialu. Wyczerpujące treningi były i są japońską rzeczywistością.

Dla nas powyższy film może być przykry w oglądaniu, podskórnie czujemy, że trener Shoichi Yanagimoto nie powinien tak traktować libero Yuki Sakurai. Nawet zakochana w japońskiej siatkówce Piccinini uznałaby to za przekroczenie granic. Japończyk nie będzie tak surowy wobec byłego szkoleniowca żeńskiej kadry z Nipponu, uzna, że zawodniczka najwidoczniej zasłużyła na wyczerpujące do granic ćwiczenie. Mało tego, do tego samego wniosku doszła z pewnością Sakurai. By to zrozumieć, trzeba cofnąć się do złotych czasów siatkówki w Japonii.

Czy Japonki sięgną po medal igrzysk olimpijskich w 2020 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×