Prezes Asseco Resovii Rzeszów skomentował zamieszanie na rynku transferowym: Perrin wysłał nam maila

- Gdyby tacy gracze jak Gordon Perrin, czy Kevin Tillie od początku mieli status "niedostępnych" cała sprawa w ogóle nie miałaby dalszego ciągu - mówi Bartosz Górski, prezes Asseco Resovii Rzeszów. - Forma umowy Perrina z naszym klubem jest wiążąca.

Joanna Wyrostek
Joanna Wyrostek
Prezes Asseco Resovii postanowił skomentować zamieszanie na rynku transferowym Materiały prasowe / CEV / Prezes Asseco Resovii postanowił skomentować zamieszanie na rynku transferowym

Joanna Wyrostek, WP SportoweFakty: W jaki sposób dowiedział się Pan, że John Gordon Perrin woli grać w przyszłym roku w Chinach zamiast w Rzeszowie?

Bartosz Górski, prezes Asseco Resovii Rzeszów: Menedżer zawodnika poinformował nas, że wpłynęła do niego oferta z Chin dla Perrina i ten ją poważnie rozważa. Oczywiście, natychmiast zwróciliśmy uwagę na konsekwencję tego działania, jednak później zawodnik w mailu napisał, że jego marzeniem jest grać w Chinach i podpisał tam kontrakt., ale ma nadzieję, że utrzymamy pozytywne relacje, ponieważ ma fantastyczne doświadczenia z gry w naszym klubie. Jego życzeniem jest, abyśmy wspólnie z menedżerem znaleźli rozwiązanie związane z wykupieniem jego kontraktu.

Jego agent, Georges Matjasević, twierdzi, że przyjmujący zawarł tylko umowę wstępną i w związku z tym może odejść.

Forma umowy z naszym klubem jest wiążąca. Potwierdził to wcześniej sam zawodnik i menadżer. Kontrakt, przygotowany przez agenta, pod względem prawnym spełnia wszelkie warunki, aby był wiążący dla obu stron - jest umową przedwstępną zawierającą wszystkie istotne prawnie elementy będące podstawą zawarcia umowy przyrzeczonej. Intencją obu stron było wzajemne zapewnienie podpisania szczegółowego kontraktu przed rozpoczęciem sezonu, którego dopracowanie zawsze musi potrwać.

Zawodnik miał tym samym zagwarantowane miejsce w drużynie na następny sezon na ściśle określonych warunkach finansowych, a klub zrealizował kolejny krok w budowie składu drużyny na następny sezon, która to budowa łączy się z wieloma trudnymi negocjacjami i zawsze trwa dłuższy czas. Gdyby którakolwiek ze stron kontraktu przewidywała ewentualne prawo odstąpienia od niego to z pewnością taki zapis znalazłby się w jego treści. W obrocie prawnym istnieje stara rzymska zasada "pacta sunt servanda" - umów należy dotrzymywać i wg nas dotyczy ona również profesjonalnych sportowców i ich managerów.

W sprawie jaka wynikła w związku z Johnem Gordonem Perrinem korespondowałem z innymi federacjami i klubami w Europie. Ten przypadek może być przyczynkiem do tego, aby w końcu na poziomie międzynarodowym powstały ścisłe regulacje prawne w sprawie zawierania kontraktów. Siatkarze powinni wiedzieć od początku z czym wiąże się nierespektowanie przez nich umów.

ZOBACZ WIDEO: Najtrudniejszy moment w karierze Korzeniowskiego. "To nie powinno się było wydarzyć"

Póki co wygląda na to, że niestety kluby są bezsilne w takich sytuacjach. Wierzy Pan, że uda się to w końcu zmienić?

Kluby mogą dochodzić swoich praw na drodze roszczeń sądowych, natomiast zmiana regulacji leży po stronie federacji krajowych, europejskich i światowych. My daliśmy impuls do takich działań i mamy zapewnienie od poszczególnych federacji, a w szczególności od PZPS, że stosowne rozmowy na tym poziomie będą prowadzone.

W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, którzy oficjalnie i w rozmowach telefonicznych deklarują swoje wsparcie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, do jakich niebezpieczeństw może to wszystko doprowadzić, ale wierzę, że uda się przygotować precyzyjne zapisy, które podobnie jak w piłce nożnej, czy koszykówce, skutecznie powstrzymają przed takim procederem, jak w przypadku Perrina, czy Tillie.

Ani Kanadyjczyk, ani Francuz nie mogliby zagrać w lidze polskiej czy chińskiej bez zgody rodzimej federacji. Chyba w tym wypadku obie nie zachowały się w porządku wobec polskich klubów?

My odpowiednio wcześniej poinformowaliśmy wszystkie zainteresowane strony, w tym federację chińską i kanadyjską, że John Gordon Perrin ma wiążącą umowę z Asseco Resovią. Otrzymaliśmy z Kanady odpowiedź, że rozumieją nasze niezadowolenie, ale zawodnik chce grać w lidze chińskiej i że jest to dla niego lepsze w kontekście siatkarskiego rozwoju oraz reprezentacji narodowej… W momencie, kiedy zobaczymy oficjalnie na platformie ITC (oficjalny rejestr transferów międzynarodowych zatwierdzonych przez federacje - przy. Red.) przynależność klubową zawodnika będziemy mogli rozważyć stosowne działania prawne.

Kto zastąpi Gordona Periina w rzeszowskim klubie?

Mamy kilka nazwisk zawodników, którzy w tym momencie mogliby być dla nas interesujący. Myślę, że wspólnie ze sztabem trenerskim znajdziemy rozwiązanie, które pozwoli nam utrzymać poziom sportowy. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w sierpniu nie jest to łatwe i większość z tych zawodników ma podpisane kontrakty w swoich klubach, dlatego też w pierwszej kolejności musimy ustalić możliwość i warunki wypożyczenia z ich macierzystymi klubami.

Oczywiście, ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby zdarzyła się np. w kwietniu, kiedy sezon transferowy jest jeszcze na takim etapie, że można znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie dla wszystkich stron. Obecnie, mimo rekompensaty oferowanej przez menedżera siatkarza, co jednocześnie potwierdza, że umowa jest wiążąca, trudno będzie znaleźć substytut.

Kto jest Pana zdaniem bardziej winien temu, że zdarzają się takie sytuacje: agenci czy sami siatkarze?

Menadżer mówi, że działa dla dobra zawodnika i że przecież do niczego go nie zmusza. Natomiast jeśli chodzi akurat o rynek chiński, to same kluby nie kontaktują się z zawodnikami ani nawet europejskimi agentami. Jedynie ich przedstawiciele prowadzą takie rozmowy. Gdyby zatem tacy gracze jak Gordon Perrin, czy Kevin Tillie od początku mieli status "niedostępnych" cała sprawa w ogóle nie miałaby dalszego ciągu.

Z drugiej jednak strony siatkarze zawodowi to przecież dorośli ludzie, zdolni podejmować decyzje co do swojej przyszłości.

Gdyby było jasno określone w przepisach z czym takie zachowanie się wiąże, to pewnie nikt nawet nie próbowałby się zachować w ten sposób. Niestety, przepisy są nieprecyzyjne. Właśnie na tym próbuje się ugrać korzystniejsze warunki dla zawodnika i menedżera, nie patrząc na to, że w ten sposób niszczą wiarygodność siatkarskiego rynku. To niesamowicie ważna sprawa z punktu widzenia sponsorów.

Zgadza się i jest to poważny problem. Dlaczego sponsorzy mają inwestować pieniądze w biznes, który jest nieprzewidywalny, nieprzejrzysty i nie dotrzymuje się umów? Jaką mamy gwarancję, że podpiszemy z kimś umowę i nie okaże się, że siatkarz ma kontrakt również z innym klubem? To są rzeczy nie do pomyślenia. Należy jednak pamiętać przede wszystkim o kibicach. To właśnie dla nich organizowane są rozgrywki sportowe i nikt nie może kibiców oszukiwać. Profesjonalni sportowcy powinni o tym szczególnie pamiętać, dlatego że to oni są zależni od kibiców i dla nich grają.

Stąd ta stanowcza reakcja ze strony Asseco Resovii i również Jastrzębskiego Węgla?

Jesteśmy klubem, który od lat udowadnia, że respektuje podpisane umowy. Dbamy o swoich zawodników i zapewniamy im bardzo dobre warunki do rozwoju swoich umiejętności. Jesteśmy po prostu honorowymi ludźmi i myślę, że nasze zdanie się liczy i może być ważnym przyczynkiem do zmiany regulacji przepisów, jeśli chodzi o siatkarskie transfery.

Czy wierzysz, że FIVB zajmie się skutecznie regulacjami transferowymi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×