Potyczka z reprezentacją Estonii do łatwych nie należała. Podopieczni Gheorghe Cretu w sobotę postraszyli Serbów, urywając im punkt. Nie mieli jednak wyboru - żeby awansować do kolejnej fazy - musieli pokonać Polaków.
Tak się jednak nie stało. Sety były wyrównane, ale Estończycy w kluczowych momentach nie potrafili wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. - Łatwych meczów nie będzie na mistrzostwach Europy. Te czasy się już skończyły, kiedy po drugiej stronie stoją zespoły, które się bije bez problemu 3:0. Estończycy zawiesili wysoko poprzeczkę i byliśmy na to przygotowani. Wiedzieliśmy, że zagrają z dużą energią, więc walczyliśmy do końca. Końcówki rozstrzygnęliśmy na naszą korzyść. Może nie było to najpiękniejsze widowisko, ale 3:0 zawsze wezmę przed meczem w ciemno - podsumował Bartosz Kurek.
Nie po raz pierwszy w tym sezonie Polacy rozstrzygali trudne końcówki na swoją korzyść. - Charakter w zespole jest i zawsze był, my o tym doskonale wiemy. Widocznie inni potrzebują dowodów na to. Pokazaliśmy, że mamy to w sobie, że potrafimy grać nawet wtedy, kiedy nie wszystko idzie po naszej myśli, kiedy sytuacje na boisku nie są idealne, a mimo to, z parkietu schodzimy zwycięscy. Patrząc na to z tej perspektywy, można być jeszcze bardziej zadowolonym - wyjaśnił przyjmujący.
Teraz przed Biało-Czerwonymi podróż do Krakowa. Tam w środę zagrają w barażu, a w czwartek w ewentualnym ćwierćfinale. Na miejscu czekają na nich reprezentanci z grupy C, którzy rywalizowali od początku w Tauron Arenie. - Jesteśmy przygotowani na to, żeby od początku do końca tego turnieju grać zwycięskie tie-breaki. O nasze przygotowanie fizyczne też bym się nie martwił - zakończył Kurek.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Z Finami zagraliśmy mądrze
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)