Za tym musi też oczywiście iść zmiana formuły rozgrywania takiego turnieju. Wiele wskazuje na to, że Europejska Konfederacja Siatkówki (CEV) weźmie przykład z Eurobasketu, w którym od sześciu lat biorą udział 24 reprezentacje, a od 2015 roku turniej rozgrywany jest w czterech różnych krajach.
W przypadku mistrzostw Europy koszykarzy taki zabieg został niejako wymuszony. Dwa lata temu najlepsze ekipy Starego Kontynentu miały rywalizować na Ukrainie, ale tamtejsza federacja zrezygnowała z prawa organizacji ze względu na trudną sytuację polityczną. Wtedy FIBA Europe zdecydowała, że cztery kraje - Chorwacja, Łotwa, Niemcy i Francja będą gospodarzami turnieju.
Pomysł przyjął się, więc dwa lata później powtórzono ten zabieg. I tak oto trwający jeszcze Eurobasket zorganizowały Finlandia, Rumunia, Izrael i Turcja, gdzie toczyć się będzie walka o medale.
Takie rozwiązanie pozwala rozłożyć koszty organizacji imprezy pomiędzy cztery federacje, przez co łatwiej sprostać wymaganiom finansowym. Dochodzi jednak aspekt podróży, więc wyzwanie logistyczne jest dużo większe niż przy mistrzostwach rozgrywanych w jednym czy nawet dwóch krajach.
ZOBACZ WIDEO Romeo Jozak: Legia musi grać agresywnie i ofensywnie
Zarówno w przypadku koszykówki, jak i siatkówki europejskie federacje podjęły decyzję o bardziej widowiskowym systemie rozgrywek, tzn. wzbogaceniu fazy pucharowej o jeszcze jedną rundę, tj. 1/8 finału. 24 drużyny podzielone zostaną na cztery sześciozespołowe grupy. Z jednej strony faza grupowa wydłuży się do pięciu spotkań (z trzech), ale z drugiej strony warto odnotować, że z każdej grupy wyjdą po cztery ekipy.
Mecz 1/8 finału to kolejne spotkanie, w którym nie będzie sobie można pozwolić na kalkulację, bo zasada jest banalnie prosta: przegrywasz-odpadasz i jedziesz do domu. Podobnie zresztą jak w 1/4 finału.
Na początku XXI wieku w europejskiej i światowej siatkówce (koszykówce zresztą też) dominował system złożony z dwóch faz grupowych, gdzie odpowiednie grupy łączyły się ze sobą, a zespoły wchodziły do nich z zaliczeniem wyników spotkań z drużynami, z którymi grały już wcześniej na danym turnieju. Taki system miał swój urok, ale zawierał znacznie mniej dramaturgii.
Dotychczas droga do finału ME wiodła przez trzy mecze grupowe i trzy lub cztery spotkania fazy pucharowej (zależnie od tego, czy do ćwierćfinału awansowało się przez baraż czy nie). Teraz aby zagrać o złoto, trzeba będzie rozegrać pięć meczów w grupie i cztery w fazie pucharowej. Łącznie będą to o dwa starcia więcej niż dotychczas i o jedno więcej niż przy systemie na dwie fazy grupowe (3+3+2).
Mistrzostwa Europy siatkarzy w 2019 roku (których gospodarzami będą Holandia, Belgia, Słowenia i Francja) mają odbyć się od 13 do 29 września, a więc potrwają 17 dni. Samych dni meczowych będzie dziewięć. Teoretycznie wszystko powinno się udać, ale nie ma zastrzeżenia, że jeden kraj może zgłosić jedno miasto. Jeśli zatem jednym ze współgospodarzy jest Holandia, może się okazać, że dwie kolejki grupowe odbędą się w Amsterdamie, dwie w Rotterdamie, a jedna w Apeldoorn. To sprawi, że konieczne będą dni przerwy na podróże. Ponadto prezydent CEV, Aleksandar Boricić chciałby, żeby po podróżach zespoły otrzymywały jeszcze jeden dzień wolny.
Mecze 1/8 i 1/4 finału również mają odbyć się w czterech krajach, więc także konieczny będzie czas na przelot i aklimatyzację (zgodnie z sugestią Boricicia byłyby to minimum dwa dni). Dość kontrowersyjnym pomysłem, jest rozdzielenie półfinałów - jeden z nich odbędzie się w Lublanie, a drugi w Paryżu. Finał także odbędzie się w stolicy Francji, a więc zespół, który zagra w paryskim półfinale, będzie nieco bardziej uprzywilejowany, bo zostanie na miejscu i nie będzie musiał organizować przelotu ze Słowenii do Francji.
Ze wstępnych prostych wyliczeń wynika, że razem z tymi przerwami po zmianie lokalizacji turniej powinien zająć około trzech tygodni, czyli więcej niż zakładane 17 dni. CEV czeka więc sporo pracy, do której - zgodnie z tym, co powiedział Boricić na konferencji prasowej w Krakowie - europejska federacja zabierze się już 2 października, czyli dzień po finale mistrzostw Europy kobiet w Baku.
Turniej pań ma być nieco mniej skomplikowanie zorganizowany, bo choć również będzie miał czterech gospodarzy - Turcję, Czechy, Węgry i Polskę - cała faza pucharowa ma zostać rozegrana tylko w tym pierwszym kraju, niewykluczone, że wyłącznie w Stambule, czyli tam, gdzie... obecnie trwa walka o czołowe miejsca Eurobasketu.
Jeszcze żeby ci współorganizatorzy to były kraje sąsiednie a nie że na mecze przez pół kontynentu podróżuj
Tym bardziej Czytaj całość