- Jestem szczęśliwym człowiekiem - rzucił do dziennikarzy Ferdinando De Giorgi po swoim pierwszym oficjalnym spotkaniu w roli selekcjonera reprezentacji Polski, w Katowicach z Iranem. Wówczas miał powody do zadowolenia - jego drużyna wygrała 3:0.
Kiedy w południe 14 września wchodził do siedziby Polski Związek Piłki Siatkowej, by rozmawiać o przyczynach niepowodzeń naszej reprezentacji w 2017 roku, na szczęśliwego nie wyglądał. Minę miał raczej zatroskaną.
Mimo przegrania w słabym stylu mistrzostw Europy i zajęcia w nich dopiero 10. miejsca, były szkoleniowiec ZAKSY Kędzierzyn-Koźle ma nadzieję, że jego kadencja w roli selekcjonera nie będzie rekordowo krótka. Chce nadal pracować z Polakami, ale jeśli chce dostać taką szansę, musi okazać się bardzo przekonującym człowiekiem.
W czwartek dostał szansę, by przekonać najważniejsze osoby w PZPS co do trafności swojej analizy nieudanego sezonu 2017. I pokazać im, że jest w stanie popełnione błędy naprawić.
ZOBACZ WIDEO Playboy, pokój na świecie i związki. Maria Andrejczyk odpowiada na pytania czytelników
Spotkanie za zamkniętymi drzwiami trwało ponad cztery godziny. W tym czasie De Giorgiego przepytywali i słuchali prezes związku Jacek Kasprzyk, przewodniczący wydziału szkolenia Paweł Papke, dyrektor pionu sportu i szkolenia Włodzimierz Sadalski, przewodniczący wydziału trenerskiego Zdzisław Gogol i sekretarz generalny PZPS Tomasz Karasiński. W dyskusji brali udział również menedżer kadry Hubert Tomaszewski i rzecznik reprezentacji Mariusz Szyszko. Tłumaczem De Giorgiego był Alojzy Świderek, były asystent Raul Lozano w męskiej kadrze, w latach 2011-2012 samodzielny opiekun reprezentacji kobiet.
- Ciekawi jesteśmy odpowiedzi na pytania: co zawiodło? I kto i czy w ogóle, ktoś popełnił błędy? W czwartek liczymy na odpowiedzi od trenera w tych kwestiach. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak będą brzmieć - mówił dzień przed "przesłuchaniem" Kasprzyk. Te pytania w ciągu czterogodzinnej rozmowy z pewnością padły, choć odpowiedź na nie przekazano dziennikarzom w zawoalowany sposób.
- Jak wypadł trener? Bardzo dobrze - powiedział dziennikarzom Mariusz Szyszko. Wydaje się jednak, że była to zwykła kurtuazja. - Trener wziął na siebie odpowiedzialność za wynik sportowy. Mi spodobało się, że od niej nie ucieka - dodał Szyszko.
Według jego relacji dyskusja była merytoryczna, pytania szczegółowe, odpowiedzi selekcjonera na pytania przedstawicieli związku wyczerpujące, a całe spotkanie przebiegało w znanej z piosenki Przemysława Gintrowskiego atmosferze wzajemnego zrozumienia.
- Z obu stron wyjaśniono sobie wiele wątpliwości. Myślę, że to spotkanie było bardzo potrzebne - stwierdził rzecznik kadry siatkarzy. Uciekł od odpowiedzi na pytanie, czy po wizycie w siedzibie PZPS pozycja De Giorgiego jest słabsza, czy mocniejsza niż przed nią. Powiedział tylko, że jego uczestnicy są dzięki długiej rozmowie z selekcjonerem dużo mądrzejsi.
Budynek przy Puławskiej 383 nadal urzędujący trener reprezentacji siatkarzy opuścił samotnie. Nie wyglądał na zwycięzcę, raczej na człowieka strapionego.
Trudno ocenić, czy czwartkowe spotkanie było dla niego rzeczywistą szansą, czy raczej zaoferowaniem skazanemu ostatniego papierosa. Zaraz po mistrzostwach Europy zdecydowana większość członków zarządu miała być za zwolnieniem Włocha, teraz nastroje są ponoć spokojniejsze, a opinie bardziej wyważone.
Losy Ferdinando De Giorgiego prawdopodobnie rozstrzygną się 20 września na zarządzie PZPS.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Co miał zwyciężyć? Zaufanie?
Sądząc po atmosferze wokół trenera, demonstrowanej już podczas trwania ME, nie liczyłbym na zmianę frontu prezesa PZPS.
Sytuacja trud Czytaj całość