ME 2017 kobiet. Polki po prostu muszą wygrać ten mecz

PAP/EPA / SERGEI ILNITSKY / Reprezentacja Polski kobiet
PAP/EPA / SERGEI ILNITSKY / Reprezentacja Polski kobiet

Biało-Czerwone mają za sobą udaną inaugurację mistrzostw Europy w Gruzji i Azerbejdżanie. Teraz pozostaje im pójść za ciosem i pokonać Węgry, najsłabszy zespół grupy A.

- Węgierki znamy z zeszłorocznych kwalifikacji. Dobrze prezentowały się w tym roku, wygrały III dywizję World Grand Prix. Najwięcej czasu poświęciliśmy im w zeszłym roku, bo walczyliśmy z nimi o awans na Mistrzostwa Europy - mówił Jacek Nawrocki o najbliższym rywalu reprezentacji Polski kobiet na siatkarskich mistrzostwach Europy 2017. W przedturniejowych ocenach potencjału każdego z rywali Biało-Czerwonych najmniej miejsca poświęcało się właśnie Węgierkom, uznając, że wygrana z nimi to obowiązek i podstawa myślenia o awansie do fazy pucharowej.

Nic dziwnego, jeżeli reprezentacja Węgier w ostatnich latach wygrywała z polskimi siatkarkami, to miało to miejsce w Lidze Europejskiej sprzed dwóch lat, kiedy drużyna pod wodzą Jana de Brandta rozprawiła się z naszą kadrą B, by potem wygrać całe rozgrywki. Tamte nieudane starcia (być może) pamiętają Martyna Grajber, Julia Twardowska i Monika Bociek, aktualne kadrowiczki na ME 2017. Z pewnością dużo lepiej wspominają one kwalifikacje do mistrzostw kontynentu, w których Polska dwukrotnie okazywała się bezapelacyjnie lepsza od od 15. zespołu rankingu CEV (3:1 w węgierskim Erd i 3:0 w Bielsko-Białej).

Po zwycięstwie 3:2 nad Niemkami nasze rodaczki z pewnością zyskały sporo pewności siebie i wykorzystają swoją pozytywną energię w kolejnym starciu. Co nie oznacza, że można już teraz spisywać scenariusz sobotniego spotkania i w ciemno obstawiać trzy punkty dla Polski. Można znaleźć zaskakująco dużo punktów wspólnych między tymi drużynami: obie zanotowały historyczne osiągnięcie w ramach World Grand Prix (Polki w drugiej, Węgierki w trzeciej dywizji), obie szukają swojej tożsamości z powodu absencji czołowych zawodniczek. Włoski trener Alberto Salomoni nie może skorzystać z umiejętności Renaty Sandor i Dory Horvath, a zdecydowana większość jego podopiecznych występuje w słabej krajowej lidze.

Co nie przeszkadza mu pracować na tyle konsekwentnie i dobrze, by odznaczyć się w cyklu World Grand Prix i notować małe niespodzianki z drużynami o dwie klasy lepszymi. Węgierki prowadziły 16:11 w pierwszym secie spotkania z Azerbejdżanem i na chwilę uciszyły gwarne trybuny w Baku. Nie utrzymały dobrej passy i ostatecznie przegrały 0:3, ale siatkarska Europa wie, że nie ma prawa ich lekceważyć. - Jesteśmy tutaj chłopcem do bicia i w każdym kolejnym meczu będzie starali się robić to samo: jak najbardziej utrudnić grę przeciwnikowi i wykorzystać każdą szansę, jaką otrzymamy - trener Salomoni jasno i precyzyjnie przedstawił swoją filozofię gry, która zapewne bardzo spodobałaby się Jackowi Nawrockiemu.

Jeśli nasze siatkarki spiszą się w sobotę równie dobrze co w meczu z Niemkami, będą miały zapewniony awans do drugiej fazy mistrzostw Europy z drugiego miejsca w grupie. W niedzielę 24 września Polki zmierzą się w jednym z kandydatów do medalu imprezy, reprezentacją Azerbejdżanu, współorganizatora turnieju.

Polska - Węgry / sobota, 23 września, godzina 16 polskiego czasu

Portal WP SportoweFakty zaprasza na relację LIVE z tego spotkania!

ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: Trener De Giorgi nie widział swojej winy, tego mi zabrakło

Komentarze (3)
avatar
kristobal
23.09.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
wygrana z Węgierkami da nam awans do kolejnej fazy, to na pewno. Ale na pewno nie da nam pewnego drugiego miejsca w grupie.
Wystarczy że przegramy jutro z Azerkami za 3 punkty, a Niemki pokonaj
Czytaj całość
avatar
Wino1901
23.09.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Serio ktoś stawia Azerki w roli faworytek do medalu? Nigdy bym nie powiedział. Dla mnie faworytkami pozostają Rosjanki, Serbki, Holenderki i Włoszki. Faworytkami do sprawienia niespodzianki p Czytaj całość