Sobotnie spotkanie Asseco Resovii Rzeszów z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle spełniło hitowe oczekiwania. Pierwszy set po zaciętej walce zakończył się wynikiem 35:33 dla Pasów, natomiast kolejne poza drugim również kończyły się minimalną przewagą mistrzów Polski.
- ZAKSA po pierwszym secie zaczęła grać na spokojnie swoją siatkówkę. Mają podstawę drużyny nie zmienioną od jakiegoś już czasu i widać, że jest to ich atut. Oni nie panikują, grają swoje i czekają co się "wykruszy". Tym razem to my się wykruszyliśmy i ZAKSA wygrała zasłużenie - mówił po spotkaniu Jakub Jarosz.
Dla "nowego" atakującego Asseco Resovii mecz nie był udany. Skończył sześć z 17 ataków, co dało mu skuteczność 35 proc. W drugim secie zastąpił go Jochen Schoeps, lecz i on nie sprostał postawionemu zadaniu. Niemal przez całe spotkanie prawe skrzydło było najsłabszym ogniwem rzeszowian.
- Czy to z boiska czy spoza widać było, że bardzo chcieliśmy to spotkanie wygrać. Może w tym momencie zabrakło nam jeszcze trochę umiejętności, które chcieliśmy nadrobić serduchem. To nie wystarczyło - dodał atakujący Pasów - Nie udało się nam zwyciężyć, ale będziemy trenować aby w następnym starciu się zrewanżować - zakończył Jarosz.
Kolejne spotkanie Pasy rozegrają na wyjeździe. Już za tydzień staną na przeciw kolejnego trudnego rywala. W sobotę 14 października w Bełchatowie spróbują sprostać PGE Skrze Bełchatów. Początek meczu o godzinie 14:45.
ZOBACZ WIDEO: Dariusz Tuzimek: Decyzja Nawałki była szokująca. Na miejscu Fabiańskiego byłbym potężnie rozczarowany