Michał Filip: Nie potrzebuję statuetki MVP, aby czuć się pewnie na boisku

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu Michał Filip
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu Michał Filip

Cerrad Czarni Radom niespodziewanie pokonali Indykpol AZS Olsztyn 3:0 w meczu 11. kolejki PlusLigi. - Były spotkania, w których graliśmy lepiej, a nie potrafiliśmy "doholować" - mówił Wojciech Żaliński. Wtórował mu Michał Filip, MVP zawodów.

Można powiedzieć, że w meczu 11. kolejki PlusLigi Cerrad Czarni Radom w końcu zagrali na miarę swoich możliwości, pokonując bez straty seta przed własną publicznością Indykpol AZS Olsztyn. W początkowych dwóch partiach gospodarze triumfowali do 17 i 20, zdecydowanie górując nad przeciwnikiem. - Pierwsze dwa sety bardzo dobre. Wydaje mi się, że olsztynianie nie grali na swoim poziomie, przez to, że my narzuciliśmy swoje tempo gry. Mieliśmy rewelacyjne przyjęcie i Kamil mógł się "bawić". Robił to bardzo dobrze i nam nie pozostało nic innego, jak kończyć akcje, czy to ze środka, czy ze skrzydeł, także brawo dla wszystkich - przyznał Michał Filip.

Trudno się z jego słowami nie zgodzić - jego koledzy mieli 72 procent dokładnego przyjęcia, popełnili w tym elemencie zaledwie trzy błędy, przy 30 procentach odbioru i siedmiu pomyłkach przyjezdnych. Choć atakujący nie jest odpowiedzialny za defensywę, to znacznie przyczynił się do zwycięstwa radomskiej drużyny, zdobywając 19 punktów i otrzymując nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza zawodów. - Nie potrzebuję statuetki MVP, żeby czuć się pewnie na boisku czy podczas meczu. Dostałem ją ja tym razem, uważam, że nie do końca słusznie, bo powinien otrzymać ją Kamil. Zagrał super spotkanie. Jest to moja trzecia statuetka, ale nie ma to dla mnie większego znaczenia. Najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty i w końcu wygraliśmy za pełną pulę - podkreślił 23-latek, który skończył 16 z 27 posłanych do niego piłek, ponadto trzykrotnie zapunktował blokiem.

Zadowolony z przebiegu pojedynku był także Wojciech Żaliński. - Były mecze, w których graliśmy lepiej, ale nie potrafiliśmy "doholować". Ze Skrą graliśmy świetnie przez pierwsze dwa sety, jeszcze lepiej niż teraz - przypomniał kapitan Czarnych. - Najważniejsze, że nie było sinusoidy w naszych poczynaniach, czyli zrealizowaliśmy to, o co chodziło trenerowi, aby zagrać równe spotkanie. Utrzymaliśmy w miarę stabilny poziom i wystarczyło to na zdobycie trzech punktów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że bardzo ich potrzebujemy, więc złapaliśmy trochę oddechu - zaznaczył przyjmujący.

29-latek znalazł jednak mankament w grze swojego zespołu. - Pomimo zwycięstwa 3:0, zawsze znajdzie się coś do poprawy. Chodzi o trzeciego seta, w którym roztrwoniliśmy przewagę w jego środkowej części. To nie przystoi. Rywal miał już piłki setowe. Szkoda, że ze stanu 17:13 remisowaliśmy za chwilę 19:19, gdzie z pewnie i dobrze grającej drużyny zrobiliśmy się nagle nerwową - zwrócił uwagę.

Już w środę Wojskowi rozegrają zaległe spotkanie 9. kolejki, w którym podejmą Jastrzębski Węgiel. Podejdą do tej konfrontacji opromienieni bardzo pewnym triumfem nad Indykpolem AZS-em. - Liga w tym roku już chyba każdemu zespołowi dała lekcję pokory i pokazała, że nie można za długo świętować. Wiadomo, że będziemy optymistycznie nastawieni, zawsze lepiej zaczyna się tydzień treningowy po zwycięstwie. Nie chcemy tej hali "poddawać", bo już tyle punktów w tym sezonie w niej straciliśmy, że teraz musimy te straty odrabiać - stwierdził Żaliński.

W podobnym tonie wypowiedział się Filip. - Uważam, że Jastrzębski Węgiel jest bardzo podobnym zespołem do tego z Olsztyna, z podobnym potencjałem. Trochę bardziej wyróżniają się w Jastrzębiu indywidualności, ale nie jest drużyną poza naszym zasięgiem. Będziemy walczyć o trzy punkty - zapowiedział atakujący.

ZOBACZ WIDEO Skandaliczna decyzja sędziego - skrót meczu Valencia CF - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

Komentarze (0)