Robert Prygiel: Przed meczem nic nikomu się nie należy

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Prygiel
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Prygiel

Cerrad Czarni Radom byli zdecydowanymi faworytami meczu z przetrzebioną kontuzjami Łuczniczką Bydgoszcz, ale dopiero od drugiego seta zdominowali boiskowe wydarzenia. - Nie możemy sobie pozwolić na lekceważenie rywala - podkreślił Robert Prygiel.

Mimo iż Cerrad Czarni Radom pewnie pokonali 3:1 Łuczniczkę Bydgoszcz w meczu czternastej kolejki PlusLigi, w wygranych setach odpowiednio do 15, 16 i 14, to Robert Prygiel zapewnił, że zwycięstwo nie przyszło łatwo. Świadczy o tym zresztą rozstrzygnięta na korzyść gości pierwsza partia. - Rozgrywa Goas, wielokrotny reprezentant niezłej reprezentacji. Jest Ananiew, kolejny kadrowicz, jest Jurkiewicz, doświadczony, solidny ligowiec, jest Kowalski, w tamtym sezonie najlepszy libero ligi. Nie jest więc tak, że możemy sobie pozwolić na lekceważenie rywala i dopisywanie trzech punktów przed meczem, licząc na szybkie zwycięstwo. Na każdą wygraną musimy zapracować - zaznaczył trener Wojskowych.

Premierową odsłonę podopieczni Jakuba Bednaruka wygrali 25:23. - Bydgoszczanie grali bardzo odważnie w pierwszym secie, zwłaszcza zagrywką - przyznał Prygiel. - W pierwszej partii Kamil [Kwasowski-przyp. P.D.], który zagrał po raz pierwszy od dłuższego czasu na pełnym dystansie, do tego po urazie oka, trochę potrzebował czasu, aby zaadaptować się na boisku. Szybko to zrobił, w związku z czym od drugiego seta jakość naszej gry wzrosła. W sporcie nic nikomu przed meczem się nie należy. Wszystko trzeba wywalczyć, wyrwać - podkreślił trener Czarnych.

- Popełniliśmy parę błędów, a rywale rzadko się mylili. Później proporcje się zmieniły, my zaczęliśmy grać agresywniej zagrywką, zaś w miarę upływu czasu przeciwnicy mieli coraz więcej problemów - kontynuował szkoleniowiec. Gospodarze zanotowali aż 11 asów serwisowych, przy czterech takich zagraniach gości. Zawodnicy Łuczniczki pomylili się 13 razy w ataku i 11 w przyjęciu.

Przez kilka najbliższych tygodni pauzował będzie Michał Filip. Dejan Vincić znalazł się już w składzie, jednak nawet na moment nie pojawił się na parkiecie Hali MOSiR-u w Radomiu. - Cały czas mamy dużo problemów i urazów. Kamil Kwasowski trenował z nami zaledwie cztery razy i teoretycznie nie powinien grać. Stało się jednak inaczej, musiał pojawić się na boisku i spisał się bardzo dobrze, pomógł nam - chwalił przyjmującego Prygiel. Zawodnik zdobył osiem punktów przy 55-procentowej skuteczności w ofensywie (6/11), przyjmował na poziomie 55 procent i posłał na drugą stronę siatki dwa asy.

Po zwycięstwie nad zespołem znad Brdy, Czarni zajmują jedenaste miejsce w tabeli z dorobkiem osiemnastu "oczek". Tyle samo ma, będący za nimi, GKS Katowice. Punkt więcej zgromadził dziesiąty w zestawieniu beniaminek z Zawiercia. Wydaje się, iż po słabszym początku sezonu, radomianie wrócili na właściwe tory. - Nie wycofujemy się z przedsezonowych celów. Chciałbym bardzo, abyśmy zakończyli rundę zasadniczą w górnej połowie tabeli. Powrót Dejana wzmocni rywalizację na pozycji rozgrywającego, co przełoży się na pewno na lepszy wyniki drużyny - skomentował Prygiel.

- Chcemy oczywiście zająć siódme-ósme miejsce. Rywale będą naciskać i jest "ciasno" w tabeli. Mamy teraz trudny wyjazd do Warszawy, później zaczynamy rundę rewanżową. Teoretycznie będziemy mieć drużyny w naszym zasięgu, jak Katowice, Szczecin, Będzin, więc będziemy chcieli się odegrać za przegrane u siebie. Będziemy punktować, ale teraz jest za wcześnie, aby patrzeć na tabelę. Myślę, że w lutym będziemy mocniej analizować nasze poczynania i szanse - zakończył trener Wojskowych.

ZOBACZ WIDEO KMŚ 2017: Krzysztof Ignaczak przepytał Łukasza Żygadłę. Śmiechu nie dało się powstrzymać

Komentarze (0)