Michał Kaczmarczyk: PZPS nie zatrudnił zbawiciela. Ale i nie poczciwego dziwaka (komentarz)

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Vital Heynen
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Vital Heynen

Kiedy dyskutujemy o nowym trenerze polskich siatkarzy, przychodzi mi do głowy pytanie, o kim właściwie rozmawiamy. O Vitalu Heynenie czy naszym wyobrażeniu na jego temat?

W tym artykule dowiesz się o:

Na początek krótka anegdota z roku 2014 i jakże szczęśliwych dla Polaków mistrzostw świata siatkarzy. Tych samych, na których reprezentacja Niemiec pod wodzą Vitala Heynena zdobyła brązowy medal, ale w momencie, gdy działa się ta historia, była to po prostu jedna z wielu drużyn, która myślała o awansie do kolejnej fazy grupowej. Na belgijskiego trenera i jego zawodników parol zagięli liczni w Katowicach dziennikarze z Finlandii. Na konferencjach prasowych zadawali różne pytania o "kryzys formy", "załamanie", "niepewność", a największe używanie mieli po tym, kiedy Niemcy stracili seta ze słabą Tunezją. Widać było, że mocno liczą na wygraną swoich rodaków z niemiecką kadrą, a pomóc w tym miały tysiące Finów na trybunach katowickiego Spodka.

Ale to Niemcy wygrali z Finlandią 3:1 i na pomeczowej konferencji prasowej dziennikarze pracujący przy kadrze Suomi nie mieli wyjątkowo żadnych pytań, myślami byli raczej przy stołach z cateringiem. Ale chwilę potem, gdy zakończono spotkanie z przedstawicielami drużyn, szybko przeszła im ochota na jedzenie. Heynen wstał z krzesła i wrzeszczał na całą salę:

- Gdzie są teraz wasze pytania? No gdzie?! Przez cały tydzień pytacie mnie o to, dlaczego Niemcy są tacy słabi, tacy nieregularni, a teraz? O co mnie chcecie zapytać? Halo, nie słyszę was! Przeszła wam ochota? A może po prostu brakuje wam wiedzy i szacunku? - takiej bojowej i rozgniewanej wersji Heynena w Katowicach jeszcze nie widziano i nie słyszano. To nie była jedna z wielu gierek medialnych Belga, tylko atak czystej furii. Krótki, ale wchodzący w pamięć.

Słyszymy, czytamy, zbieramy fakty i staramy się je spożytkować, ale rzadko kiedy pomaga nam to weryfikować starą, nieprzydatną wiedzę i naprowadzać umysł na nowe tory. Zmierzam do tego, że w przypadku tak ciekawych i złożonych osobowości jak nowy selekcjoner reprezentacji Polski mężczyzn zbyt często pozwalamy sobie na grzech uproszczenia rzeczywistości i dopasowania jej do naszych oczekiwań. Pierwsze łatwo zauważalne uproszczenie: Heynen jest zabawny, uroczy i do tego niezły w trenowaniu, dlatego polska kadra przestanie spadać w otchłań przeciętności i wróci błyskawicznie do strefy medalowej wszystkich rozgrywek świata. Drugie: może i ma talent, ale to dziwak od przyjmowania krzesłami i organizowania obozów survivalowo-coachingowych, którego można szanować za wyniki, ale trudno traktować poważnie.

ZOBACZ WIDEO Zamiana ról na konferencji Vitala Heynena. Selekcjoner odpytywał dziennikarzy

Warto poszukać tego innego oblicza Heynena, ukrytego starannie pod uśmiechami, żartami, gestykulacją, komediową mimiką i słowotokiem poligloty. - Dlaczego jako trener osiągam sukcesy? Nie dlatego, że mam jakieś niesamowite pomysły, ale zdaję sobie sprawę, że zawodnicy w jakiś sposób ufają mi. Dlatego właśnie uważam, że lepiej mieć proste, łatwe w zastosowaniu zasady, w które zawodnicy wierzą, niż posiadać najlepsze na świecie metody, w które nie wierzy nikt - ten cytat z opracowania Tomasza Wasilkowskiego mówi więcej niż najzabawniejsza konferencja prasowa z udziałem byłego trenera Noliko Maaseik i Transferu Bydgoszcz. Między tymi słowami ukryta jest niezachwiana wiara w to, że nie istnieją źli, gnuśni zawodnicy (jakże często występujący w naszych rozważaniach), tylko tacy, którym nie pokazano dobrze właściwej drogi.

Te wszystkie zabawne rozgrzewki i trenerskie improwizacje nie są sztuką dla sztuki ani magicznymi rytuałami, które sprawiają, że przeciętny siatkarz staje się siatkarzem doskonałym. To są tylko lub aż środki do celu, które mimo pewnej dozy szaleństwa mają swój przemyślany sens. - Staram się ich tylko nakierować na to co chcę osiągnąć, ale to oni sami muszą do tego dojść. Sami muszą wykonać większą część pracy - tak mówi Belg o swoich siatkarzach i właśnie tutaj widzę możliwy pierwszy punkty zapalny. Czy nowa siatkarska kadra będzie w stanie tę pracę wykonać? Jak sprawdzi się podejście Heynena w kraju, w którym przede wszystkim się oczekuje, ale czasem zapomina o koniecznym wysiłku?

Mam wrażenie, że niektórym osobom wydaje się, że zgrupowania kadry siatkarzy za kadencji Belga będą teraz przypominały wesołe miasteczko lub "cyrk wspaniały z Danii" z piosenki Jacka Kleyffa. A przecież były trener Niemców i Belgów wcale nie jest zupełnym przeciwieństwem Ferdinando De Giorgiego, którego tak grillowano za pruski dryl i brak swobody zawodników nawet przy stole. Vital Heynen pozwala decydować siatkarzom o najlepszej formie rozgrzewania ciała i gospodarowaniu siłami podczas sezonu reprezentacyjnego, daje dużo wolności i zaufania w pracy, ale jednocześnie wychodzi z założenia, że wolność wiąże się z odpowiedzialnością, a za głupotę i niesubordynację się płaci.

W 2013 roku dość głośno mówiło się o konflikcie Heynena z Bjoernem Andrae, bez którego wielu kibiców nie wyobrażało sobie kadry Niemiec. Słynny przyjmujący zakończył wtedy karierę reprezentacyjną, tłumacząc to brakiem komunikacji z trenerem kadry. - Vital mi nie ufał, musiałem to zaakceptować. Skoro wolał przestawiać Jochena Schoepsa z prawego skrzydła na przyjęcie, to chyba jasny sygnał, że nie widzi dla mnie miejsca w drużynie. To było tylko narastanie frustracji - tłumaczył gwiazdor kadry, który wyraźnie nie mógł się dopasować do wizji Heynena, uczącego się na żywym organizmie prowadzenia drużyny narodowej. Za dużo było ciągłych zmian, za mało precyzji, którą Niemcy uwielbiają.

Nie ma człowieka złożonego z samych zalet i szkoleniowca bez przywar. Nowy trener naszych siatkarzy na razie jawi się jako gołąbek pokoju, który poprzez dialog i dobrą atmosferę ma przerobić zwykłych siatkarskich zjadaczy chleba w anioły. Ale to nie oznacza, że po drodze do upragnionego pokoju nie może dojść do kilku wojenek i konfliktów. Skoro debiutant Stephane Antiga potrafił pożegnać podobno niezbędnego Bartosza Kurka tuż przed mundialem, jakim problemem będzie dla obecnego selekcjonera pozbycie się kilku niepasujących elementów mimo protestów i utyskiwań?

Zamiast ciągle gadać o Heynenie, warto go posłuchać ze zrozumieniem. - Trener sam nie może zmienić tendencji spadkowej, ale może pomóc. To media, związek, opinia publiczna, zawodnicy, wszyscy muszą się zmienić, żeby się odbić i tendencja znów była wzrostowa (...) Sam nie jestem w stanie nic zrobić, potrzebuję pomocy wszystkich - to chyba najtrafniejsza obserwacja belgijskiego trenera, którą zauważyłem w ostatnich wywiadach. Wiemy już, że nie lubi typowego dla swoich rodaków zadowalania się małymi celami, na pewno też nie znosi czołowej polskiej specjalności, czyli narzekania, za którym nie idą jakiekolwiek działania. Wygląda na to, że najbliższe miesiące mogą pomóc nam odpowiedzieć nie tylko na pytanie, czy Heynen wytrzyma z Polakami. Dowiemy się też, czy umiemy (i chcemy) wytrzymać z samym Heynenem.

Michał Kaczmarczyk

Źródło artykułu: