Siatkarki Pałacu Bydgoszcz, mimo ambitnej postawy w meczu z Enea PTPS Piła, nie zdołały powiększyć swojego dorobku punktowego. Sytuacja w tabeli, dla ekipy znad Brdy stała się po tym spotkaniu o tyle trudniejsza, że punkt w Ostrowcu Świętokrzyskim wywalczyły torunianki, tym samym powiększając przewagę nad rywalkami do dwóch "oczek".
- Nie można powiedzieć, że już spadliśmy. Jest parę kolejek do końca i trzeba się wstrzymać z osądami. Nie można natomiast wykluczyć, że tak się stanie, jednak dopóki piłka jest w grze to walczymy, co pokazaliśmy w starciu z półfinalistą Pucharu Polski i ekipą, która bije się o czwórkę - powiedział po zakończeniu piątkowego starcia trener gospodyń Piotr Makowski.
Bydgoszczanki starcie z ekipą znad Gwdy rozpoczęły doskonale. W pierwszej partii Pałacanki od początku do końca kontrolowały sytuacje na boisku, pewnie zwyciężając. Przez dłuższy czas podobny przebieg miała również druga odsłona, jednak seria błędów jaka przydarzyła się miejscowym w decydującym fragmencie seta, przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść pilanek. Podopieczne trenera Makowskiego miały szansę na uratowanie punktu również w czwartej partii. Niestety dla nich, również i tym razem zabrakło zimnej krwi.
- Żałuję zarówno drugiego jak i czwartego seta, ponieważ były nam potrzebne trzy punkty. W drugiej partii mieliśmy dosyć wysokie prowadzenie, ale zrobiliśmy bezsensowne błędy, między innymi dwa dotknięcia siatki, co nam się praktycznie nie zdarza - powiedział szkoleniowiec bydgoszczanek. - Gramy to co umiemy, być może to nie wystarczy na tę ligę. Walczymy do końca, mamy przed sobą jeszcze cztery mecze i do zdobycia dwanaście punktów. Nie rozumiem dlaczego pojawiają się stwierdzenia, że już spadliśmy z ligi.
W starciu z Enea PTPS Piła, Pałac Bydgoszcz po raz kolejny wystąpił bez kilku podstawowych zawodniczek. W dalszym ciągu kontuzjowane są Sandra Szczygioł i Marta Ziółkowska. Do kadry meczowej powróciła co prawda Monika Jagła, jednak nie była ona jeszcze w pełni zdolna do gry. Krótki epizod zanotowała natomiast Katarzyna Wenerska, powracająca po kilkumiesięcznej przerwie.
- Mamy swoje problemy i staramy sobie z nimi radzić. Gramy bez atakującej, w ważnych momentach popełniamy błędy. Jagoda (Maternia - dop. red.) stara się, ale na chwilę obecną wygląda to jak wygląda. Ona jest nominalną przyjmującą. Drugiej atakującej nie mamy, ponieważ nie było nas na nią stać w związku z czym, gramy swoimi wychowankami. Liczyliśmy na to, że Sandra będzie zdrowa przez cały sezon, ale tak nie jest. Ciężko by było z nią i Martą Ziółkowską, ale bez nich jest jeszcze ciężej - wyjaśnił szkoleniowiec.
Do zakończenia rundy zasadniczej pozostały Pałacankom cztery spotkania. Ich rywalkami będą jeszcze: Grot Budowlani Łódź, Legionovia Legionowo, BKS Profi-Credit Bielsko-Biała oraz KSZO Ostrowiec. Do dwunastego miejsca, dającego prawo gry o utrzymanie w LSK, drużyna traci dwa punkty.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #16: Białkowski? "Ktoś mógł pomyśleć: O Jezu, co za niedojda"