GKS - Indykpol AZS: olsztynianie nie zagrali na piątkę, ale obronili szóstkę

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: siatkarze Indykpolu AZS-u Olsztyn
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: siatkarze Indykpolu AZS-u Olsztyn

Po dwóch pierwszych setach meczu w Katowicach wydawało się, że Indykpol AZS Olsztyn odda spotkanie GKS-owi niemal bez walki. Jednak Akademicy zyskali sporo nowej energii dzięki zmiennikom i dzięki temu wygrali 3:2.

Terenem korespondencyjnej walki o szóste, ostatnie premiowane prawem gry o medale, miejsce w tabeli PlusLigi okazał się tym razem region Śląska i Zagłębia. W Sosnowcu Asseco Resovia Rzeszów miała za zadanie pokonać MKS Będzin, a w katowickich Szopienicach Indykpol AZS Olsztyn musiał wygrać z GKS-em Katowice, by myśleć o załapaniu się do grona najlepszych. Wszystkie znaki na niebie i ziemi jasno wskazywały faworyta: bilans olsztynian z ekipą Piotra Gruszki był dodatni (3-0, w setach 9:2), do tego gracze Roberto Santillego wygrali cztery ostatnie ligowe potyczki, katowiczanie zaś je przegrali.

Jednakże gospodarze sobotniego starcia nie zamierzali żyć przeszłością i zaczęli mecz od punktowych bloków Serhija Kapelusa oraz Marciny Komendy (6:2), które zmusiły Roberto Santilliego do szybkiego zareagowania przerwą na żądanie. Przyjezdni starali się odrabiać straty, ale musieli mierzyć się z kapitalnie dysponowanym Dominikiem Witczakiem, który gwarantował swojej ekipie odpowiedni dystans punktowy, do tego blok miejscowych odczytywał sprawnie zamiary Pawła Woickiego. Jeden nieźle spisujący się Tomas Rousseaux to było za mało, by powstrzymać katowiczan przed wygraną. Dwa ważne punkty pod koniec partii zdobył Sobański i mimo okazjonalnych błędów GKS dość pewnie triumfował do 20.

Siatkarze Santillego starali się poprawić w kolejnej części meczu. Daniel Pliński dawał nadzieję ekipie znad Kortowa swoimi blokami, ale kiepsko spisywało się przyjęcie gości (6:4), co komplikowało ich sytuację. Do tego bardzo słabo spisywał się Jan Hadrava, podstawowy atakujący Indykpolu AZS-u. Natomiast po drugiej stronie siatki Marcin Komenda mógł grać do Witczaka nawet w ciemno, bo kapitan Ślązaków kończył niemal każdą otrzymaną piłkę (16:9).

Wydawało się, że zespół z Warmii pozostanie oszołomiony i bezradny do końca partii, ale przy wyniku 23:16 miejscowi zaczęli się gubić przy serwisie Jakuba Kochanowskiego, a akcje Robberta Andringi i Daniela Plińskiego pomogły przegrywającej ekipie nadgonić wynik. Ostatecznie o punkcie dla GKS-u przesądziły dwie skuteczne próby Witczaka.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Już dziś nie zgadzam się z prezesem. On widzi problemy, ja możliwości

Dziesięciominutowa przerwa nie sprawiła, że Czech Hadrava zaczął atakować tak, jak przyzwyczaił do tego kibiców swojego klubu. Za to wyraźnie ożywiła Robberta Andringę, który spisywał się niemal tak samo dobrze jak Rafał Sobański po stronie GieKSy (7:8). Jako że katowiczanie spokojnie mijali blok rywali, a ci odgryzali się coraz pewniejszymi skrzydłami, set stał się wyrównany i dopiero po błędzie Witczaka oraz punktowej zagrywce Robberta Andringi AZS zyskał wyraźniejszą przewagę (13:16).

Okazało się, że był to moment zwrotny całej partii: zawodnicy trenera Gruszki marnowali serwis za serwisem, a ich przeciwnicy mozolnie przedzierali się przez blok GKS-u aż do zdobycia 25. punktu. Ostatnią akcję seta pewnie skończył Adrian Buchowski, który swoją grą dał Akademikom naprawdę wiele. W kolejnej partii przyjmujący Indykpolu AZS-u nie spisywał się za dobrze w przyjęciu, ale za to reszta jego zespołu była w stanie korzystać większych i mniejszych pomyłek katowiczan, zwłaszcza przy własnej zagrywce (7:10).

Gwiazdą tej części meczu był holenderski skrzydłowy warmińskiej drużyny, któremu skuteczności reszta Akademików (z wyłączeniem Daniela Plińskiego) mogła pozazdrościć. Ślązacy dzielnie walczyli o przejęcie sterów i odzyskanie kontroli nad wynikiem, ale chwilę potem do Andringi dołączył nabuzowany Buchowski i stało się jasne, że zostanie rozegrany jeszcze jeden set. Tie-breaka zdecydowanie lepiej zaczęli gospodarze, którzy dzięki zagrywkom Komendy i sprytowi Kapelusa objęli prowadzenie 7:4. Nie na długo, bo po kilku nerwowych wymianach i bloku Hadravy to przyjezdni prowadzili jednym punktem.

Do wyniku 10:10 losy spotkania były niejasne, dopiero po błędzie w ataku Karola Butryna i bloku Pawła Woickiego zespół z Olsztyna otrzymał olbrzymi zastrzyk energii, która powiodła go ku zwycięstwu. Kolejna nieudana próba Butryna w ofensywie sprawiła, że Roberto Santilli i jego siatkarze mogli otrzeć pot z czół i martwić się trochę mniej o swoje miejsce w fazie play-off.

GKS Katowice - Indykpol AZS Olsztyn 2:3 (25:20, 25:22, 21:25, 20:25, 11:15)

GKS: Komenda, Kohut, Kapelus, Sobański, Pietraszko, Witczak, Mariański (libero) oraz Fijałek, Butryn, Quiroga, Kalembka, Krulicki.

Indykpol AZS: Woicki, Zniszczoł, Andringa, Rousseaux, Kochanowski, Hadrava, Żurek (libero) oraz Pliński, Makowski, Kańczok, Buchowski, Scheerhorn.

MVP: Michał Żurek (Indykpol AZS).

#DrużynaMPktSetyMałe punkty
1 ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 30 75 81:31 2341:1985
2 PGE Skra Bełchatów 30 72 81:29 2497:2251
3 Trefl Gdańsk 30 65 74:35 2039:1853
4 Asseco Resovia Rzeszów 30 57 64:42 2262:2157
5 Indykpol AZS Olsztyn 30 57 69:49 2374:2205
6 Jastrzębski Węgiel 30 57 67:47 4600:2032
7 ONICO Warszawa 30 56 70:48 2693:2579
8 Cuprum Lubin 30 45 56:59 2383:2381
9 Cerrad Czarni Radom 30 43 58:58 2272:2221
10 Aluron Virtu Warta Zawiercie 30 39 54:66 2463:2514
11 GKS Katowice 30 36 49:65 2042:4595
12 Stocznia Szczecin 30 34 52:71 2477:2596
13 MKS Będzin 30 29 42:71 2213:2433
14 Łuczniczka Bydgoszcz 30 21 33:77 1952:2202
15 BBTS Bielsko-Biała 30 19 37:80 2401:2640
16 Dafi Społem Kielce 30 15 24:83 2107:2472
Źródło artykułu: