To nie był wywiad, ale roast. Siatkarze Modeny bez litości dla Radostina Stojczewa

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Azimut Modena
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Azimut Modena

Wizyta Earvina Ngapetha i Bruno Rezende w programie modeńskiej telewizji zamieniła się w jawny bunt wszystkich siatkarzy Azimutu Modena przeciwko metodom trenera Radostina Stojczewa.

Można było się spodziewać, że ostatni odcinek programu Barba & Capelli w modeńskiej telewizji TRC będzie cieszył się naprawdę sporym zainteresowaniem całych siatkarskich Włoch. Zaproszenie do rozmowy z Paolo Reggianinim otrzymali Earvin Ngapeth i Bruno Rezende; pierwszy z nich żegna się już z Azimutem Modena i przenosi do Zenita Kazań, a brazylijski rozgrywający dawał ostatnio wyraźnie sygnały, że postąpi tak jak Francuz i opuści klub. Nie jest żadną tajemnicą, że przez cały miniony sezon na linii drużyna - Radostin Stojczew niemal co chwila pojawiały się mniejsze i większe spięcia, co w grudniu zeszłego roku doprowadziło do tego, że bracia Ngapeth opuścili dwa treningi i zostali czasowo odsunięci od zespołu. Wiadomo było, na jaki temat zejdzie rozmowa w programie.

Największym zaskoczeniem było to, że w studiu pojawili się nie tylko Rezende i Ngapeth. Telewizję TRC odwiedzili wszyscy siatkarze klubu z Modeny, co było jasnym sygnałem, że nie zamierzają się oni odcinać od tego, co zamierzają wygłosić liderzy. - Przeżyliśmy naprawdę trudny rok, ale pozostała między nami silna więź i to ona zaprowadziła nas tak daleko. Zabrakło tego jednego brakującego elementu, cóż, być może nie był nam dany - tłumaczył Rezende.

Wszyscy obecni

Słynny Brazylijczyk mimo wszelkich przeciwności losu starał się jednoczyć szatnię i nie dopuścić do otwartej wojny pomiędzy bułgarskim szkoleniowcem a zespołem, coraz bardziej zjednoczonym w nienawiści do Stojczewa. Drużyna Rezende nie dotarła w tym sezonie do finału ligi i żadnego z pucharów, ale przez niego i Ngapetha nie przemawiały frustracja i emocje. Wszystko było wymierzone co do słowa. Portal volleyball.it nie miał wątpliwości: we włoskiej siatkówce jeszcze nie zdarzył się tak zdecydowany i jawny atak zespołu na szkoleniowca.

ZOBACZ WIDEO Zaskakujący kandydat do sztabu Heynena. "Chcę mieć kogoś takiego"

- Catia (Pedrini, prezes Azimutu Modena - przyp.red.) chciała całej naszej trójki. Rozumiałem ten plan, zgadzałem się, że powrót Bruno do klubu jest kluczowy, ale ostrzegałem ją, że Stojczew to ryzyko. My stawiamy na spontaniczność na parkiecie i poza nim, a on jest od tego bardzo daleki. Próbowałem, ale szybko zrozumiałem, że z tym trenerem po prostu nie jest mi po drodze. I wyraźnie to mówiłem - tłumaczył Francuz, dla którego wizyta w programie była pierwszą okazją do udzielenia wywiadu od pięciu miesięcy. Od grudniowego spięcia ze Stojczewem obowiązywała go cisza medialna. W Barba & Capelli miał okazję mówić dużo i bez litości, podobnie jak jego koledzy.

Było ostro

Roast, coraz popularniejszy amerykański format komediowy, polega na tym, że zaproszeni goście wyśmiewają siebie wzajemnie oraz bohatera wieczoru, który na sam koniec odpłaca się im pięknym za nadobne. Roast urządzony przez siatkarzy Modeny był o tyle specyficzny, że zabrakło głównego roastowanego, czyli Radostina Stojczewa, a roastujący kierowali ostrza swoich języków wyłącznie w apodyktycznego Bułgara.

Mówi Earvin Ngapeth: - Stojczew ma swoje metody i słowa, które potrafią dotknąć. Miał nieprzyjemną wymianę zdań z moim bratem w czasie, kiedy się leczyłem. Myślałem o niej całą noc i następnego dnia powiedziałem trenerowi, że tak dłużej nie może być, że nie mogę z nim już wytrzymać i nie zamierzam grać w Modenie z nim jako trenerem. Po paru dniach, przed meczem z Padovą, poszedłem do prezes, by jej powiedzieć, że przepraszam i chcę wrócić do zajęć. Ona nie miała nic przeciwko, ale Stojczew zakazał mi wejścia do sali, a potem oświadczył, że odmówiłem. To było kłamstwo. Nie odzywałem się przez tyle miesięcy, chciałem skupić się na grze. Co dałoby wywlekanie brudów? Ale irytowało mnie to, że tylko jego było słychać.

- Już w listopadzie słyszeliśmy, że rozmawia z naszymi następcami. To jest mały świat, wszyscy o wszystkim wiedzą... Przychodzisz do klubu z chęciami, ambicjami, a wtedy nadchodzi on i zabiera ci całą radość. Wrzeszczy, nie pozwala po prostu grać, udaje kogoś, kim nie jest. Po zwycięstwach to on jest najważniejszy, po porażkach zrzuca całą winę na zespół. Po pierwszym, przegranym półfinale z Lube wyżywał się na Tine Urnaucie za ostatnią piłkę. Prosiłem go, by zachował spokój, a on umiał tylko spojrzeć w statystyki i znowu nas krytykować.

Zero kontaktu

Mówi Bruno Rezende: - Przez 13 lat kariery na najwyższym poziomie pracowałem z Weberem, Bagnolim, Lorenzettim, z moim ojcem i każdy z nich miał swój styl i filozofię, z którymi nie można było się kłócić. Ale nie widziałem takiego narzucania swojej woli. Stojczew wymusza swój sposób grania na ludziach, którzy przez całe życie robili coś zupełnie innego. I jeszcze część czysto ludzka... Nie musimy być przyjaciółmi, ale potrzebny jest szacunek, zaufanie, wiara w drugą osobę. Rozmawiałem z nim nieraz pod koniec lutego, kiedy mówiło się o tym, że w moje miejsce szykowany jest Micah Christenson. Umiałem odebrać pewne sygnały i zrozumiałem, że nie mogę dłużej pracować z człowiekiem o systemie wartości tak różnym od mojego. Z kimś, kto nie umie nawiązać zwykłych relacji, komuś, kto ci nie ufa.

Mówi Maarten Van Garderen: - Przyszedłem tutaj, by grać i wygrywać, ale tak się nie stało. Chciałem przynajmniej tutaj się rozwinąć. Mam wrażenie, że nikt ze sztabu trenerskiego nie chciał mi pomóc nawet przez sekundę. Nie było żadnych kontaktów z trenerem, rozmawiałem z nim może raz przez cały sezon. Na treningach starałem się robić wszystko, co trzeba było, ale trudno było nawiązać ze Stojczewem jakąkolwiek relację.

Mówi Daniele Mazzone: - Mam podpisany trzyletni kontrakt, chciałem go wypełnić do końca, bo wiążę z tym klubem przyszłość i chcę tworzyć jej wielkość. Ale teraz widzę tę przyszłość w szarych barwach, jest wiele niejasności. Strata Earvina to ogromny cios, tracimy świetnego człowieka i zawodnika. Już wcześniej wiedzieliśmy, że nas opuszcza.

Świeże powietrze

Maxwell Holt otwarcie przyznał, że jeśli Stojczew opuściłby klub, zostałby w Modenie na sto procent ("W innym wypadku będę się zastanawiał. To był wyjątkowy zespół, zjednoczony trudnościami wywołanymi przez samego trenera"). Rezende zapewniał, że ma miasto i klub w sercu, ale ma propozycję z Cucine Lube Civitanova oraz klubów rodzimej ekstraklasy. - Mówiłem, że chcę grać tutaj, ale z drugiej strony mówiłem też, że nie wyobrażam sobie pracy z Rado. A jednak tak zrobiłem - mówił Brazylijczyk, powtarzający, że Modena zasługuje na ich wersję tego, co przez ostatni rok działo się w klubie i przypływ "świeżego powietrza", które wzbudzi kontrowersje, ale wyjaśni wątpliwości.

Dzień po występie siatkarzy w TRC na portalu Azimutu Modena pojawił się lakoniczny komunikat: - Ogłaszamy zakończenie współpracy z trenerem Radostinem Stojczewem, któremu dziękujemy za wykonaną pracę.

Źródło artykułu: