Półfinał mistrzostw Polski, choć grany tylko do dwóch zwycięstw, to było 10 emocjonujących partii zarówno w Ergo Arenie, jak i w Hali Energia. Bełchatowianie jako drugi zespół tabeli mieli od razu zapewnione miejsce w czwórce. Gdańszczanie musieli po drodze wyeliminować Jastrzębskiego Węgla.
- Nie było trudniejszych spotkań niż te w Bełchatowie czy w Gdańsku. W Gdańsku byliśmy po 10 dniach przerwy, a Trefl był po trzech spotkaniach. Na pewno na ich korzyść przemawiało to, że byli w rytmie meczowym. Dobrze zaczęli pierwszego seta, a my wracaliśmy do gry dwukrotnie. Ale wróciliśmy na tie-breaka i uważam, że to był klucz - powiedział trener PGE Skry, Roberto Piazza.
Jakie miało to odniesienie do półfinału rozgrywanego w Bełchatowie? - Tym razem zaczęliśmy wspaniale pierwszego i drugiego seta. Czwartego również rozpoczęliśmy świetnie - 4:1, 9:7, 14:11... a potem powiedziałem chłopakom: "zaczęliście myśleć o wyniku. Musicie myśleć o grze, następnej piłce, nie o wyniku". Wydaje mi się, że właśnie za dużo myśleliśmy o wyniku. On jest efektem tego, jak grasz. To konsekwencja. Przytrafiły nam się trzy głupie sytuacje w czwartym secie. Daliśmy Treflowi prezenty, choć tego nie potrzebowali - analizował włoski szkoleniowiec bełchatowian.
- Ja nigdy nie myślę o wyniku. Nigdy nie zakładam, co się stanie, gdy przegramy. Ja mogę myśleć tylko o następnej piłce. I to musi być też myślenie moich zawodników, chcę im to wbić do głowy - dodał.
ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku
Zarówno ekipa z Gdańska, jak i wicemistrzowie Polski postawili w półfinale na mocną zagrywkę. Często wiązało się to z ryzykiem i oddaniem punktu przeciwnikowi. Ostatecznie PGE Skra oddała w ten sposób 27 oczek podczas drugiego półfinału, a Trefl - 25.
- Można się przyczepić do zagrywki, ale nie psuliśmy tych piłek o wiele więcej niż rywale. Poza tym, czy to odbiło się na jakości widowiska? Po takim meczu nikt nie będzie o tym mówił. Czasem to zależy od dyspozycji dnia. W Gdańsku był dzień zagrywki, tym razem tego dnia nie było. Mówiłem prezesowi Konradowi Piechockiemu przed meczem: "proszę nie zakładać, że nasza zagrywka będzie taka sama. Może taka być, ale nie postawiłbym na to pieniędzy. Atak, przyjęcie - tak, ale nie zagrywka!" - ujawnił Piazza.
W finale, podobnie jak przed rokiem PGE Skra Bełchatów zmierzy się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Wydaje się, że żółto-czarni mają większe szanse na wygraną niż przed rokiem. Ich szkoleniowiec w to głęboko wierzy.
Dlaczego nie? Z ZAKSĄ wygraliśmy jak na razie dwa mecze, przegraliśmy jeden. Dla mnie najważniejsze jak dotąd spotkanie przeciwko nim, to Superpuchar. Bo dzięki niemu w klubowej gablocie stoi trofeum - zakończył Włoch.
Pierwsze spotkanie finałowe odbędzie się w Hali Energia w środę o 20:30. Drugie w Hali Azoty w sobotę o tej samej porze. Jeśli żadna z drużyn nie wygra obu tych meczów, zostanie rozegrane trzecie, w niedzielę, także o 20:30 w Kędzierzynie-Koźlu.