Agata Mróz-Olszewska, jedna z najlepszych zawodniczek drużyny, która w 2003 i 2005 roku zdobyła złote medale mistrzostw Europy, zmarła w wyniku komplikacji po operacji przeszczepu szpiku kostnego. Historia, którą napisała Agata, historia dziewczyny gotowej poświęcić wszystko, by urodzić dziecko (gdy zmarła, jej córka Liliana miała zaledwie miesiąc), nie pozwala jednak o niej zapomnieć. Wiele osób, i wcale nie chodzi tylko o kibiców siatkówki, uważa ją za bohaterkę. Dlatego, że dzielnie walczyła o normalne życie - o to, by mieć przyjaciół, być szczęśliwą żoną i matką. I była, choć jedynie przez krótką chwilę.
Pomagał cały świat
Od 2008 roku zrobiono wiele, by świadectwo życia i pracy Mróz-Olszewskiej było widoczne. - Cieszę się, że ludzie pamiętają i nie ma takiej sytuacji, że wszyscy o Agacie zapomnieli - mówiła o wspomnianej uroczystości Katarzyna Mróz, starsza siostra Agaty.
Była świadkiem jej długiej i wyczerpującej choroby, ale także i zorganizowanej pomocy ze strony całego świata siatkówki. Mówienie o świecie to nie przesada, koszulki na licytację przekazywał sam Giba, który za młodu wygrał walkę z białaczką i bardzo chciał, by polska siatkarka też odniosła sukces w najważniejszym meczu życia. W styczniu 2008 roku reprezentacja Polski i Ligi Siatkówki Kobiet rozegrały Mecz dla Agaty, środki na jej leczenie przekazał także PZPS. A kiedy okazało się, że siatkarkę tuż po przeszczepie szpiku dopadła infekcja i ogłoszono akcję Krew dla Agaty, zebrano jej w krótkim czasie prawie 1500 litrów. Wojsko, szkoły, uniwersytety, kluby, kibice - walczyli absolutnie wszyscy.
Jak królowa
A sama Agata walczyła o to, by świat nie pamiętał jej jako bladej i wycieńczonej pacjentki szpitala. - Staram się żyć każdym dniem, cieszyć się tym, co przynosi. Myśleć o tym, co dobre, a nie złe. Bo tak jest łatwiej. Nie przejmować się tym, co było, ani tym, co mnie jeszcze czeka - mówiła. I szokowała, na przykład sesją w CKM-ie lub decyzją o urodzeniu dziecka mimo poważnych obaw bliskich i lekarzy. Jak mówiła potem jej starsza siostra, nie chodziło o sensację dla sensacji, a po prostu o spełnianie czysto kobiecych marzeń w obliczu upływającego szaleńczo czasu. A chorobę Mróz-Olszewska starała się przyjmować w uśmiechem, bez paniki.
ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak zakończył udział w Lidze Narodów. "W Final Six też nie zagram"
- Wiesz co, jechałam karetką z jednego szpitala do drugiego. Włączyli koguty i sygnały, wieźli mnie przez całą Warszawę jak królową - opowiadała Agata dziennikarzowi Przemysławowi Iwańczykowi.
Mróz-Olszewska była wtedy postacią wykraczającą daleko poza sport, ważną dla ludzi, którzy o siatkówce nie mieli pojęcia i nie chcieli go mieć. Obok dzienników i programów telewizyjnych traktujących o sporcie, pojawiała się też w talk-show Ewy Drzyzgi czy magazynie Viva. Doniosłym głosem mówiono o niej jeszcze dwa lata po śmierci, kiedy roztrząsano kwestię, czy Agata zasługuje na proces beatyfikacyjny (a nawet kanonizacyjny) za poświęcenie swojego życia dla własnego dziecka.
Pomachać Agacie nawet z piekła
Na tę dyskusję patrzy się dziś z przymrużeniem oka, ale na Agatę Mróz-Olszewską i historię, którą napisała - wciąż z pełnym podziwem. Dwukrotnej mistrzyni Europy udało się poruszyć niebo i ziemię, by dać sobie chociaż cień szansy na wygranie z mielodysplazją szpiku. - Wiedziała, że może umrzeć. Ale z drugiej strony była sportowcem, wojownikiem i chciała walczyć. Poza tym przecież nie z takich złych diagnoz ludzie potrafili wyjść obronną ręką, zdrowi. Wszystko to jest gdzieś w górze zapisane - tłumaczyła Katarzyna Mróz w jednej z rozmów.
W przypadku Agaty zapisane było, że odejdzie 4 czerwca 2008 roku. Dokładnie dziesięć lat temu. Dla wielu osób wiadomość o śmierci znakomitej siatkarki to jeden z tych momentów, które pamięta się dobrze nawet po bardzo długim czasie - gdzie się było, co robiło, skąd nadeszła informacja i jakie emocje pojawiły się zaraz po niej.
Kiedy Małgorzata Glinka-Mogentale, wieloletnia liderka siatkarskiej kadry Polski, usłyszała od swojego męża, że Agata nie żyje, szturchnęła go i ostrzegła, by nie robił sobie głupich żartów. Przekonało ją dopiero trzydzieści nieodebranych połączeń na ekranie telefonu. Zmarły dwa lata temu Andrzej Niemczyk (jego rocznica śmierci przypada na dwa dni przed rocznicą Mróz-Olszewskiej) śmiał się, że jeżeli trafi za swoje występki do piekła, to pomacha Agacie z dołu, ale liczy jednak na niebo i spotkanie z "jedną z najcudowniejszych kobiet, jakie znał". I poważnie stwierdzał, że oddałby swoje życie za jej. A Katarzyna Skowrońska-Dolata oraz reszta mistrzyń z poprzedniej dekady postanowiły spotykać się częściej niż na pogrzebach i zorganizowały już dwa zloty Złotek, by w ten sposób uczcić dawne sukcesy oraz ich autorki. W tym Agatę.
Milion potencjalnych bohaterów
Jednym ze zwycięstw Mróz-Olszewskiej jest córka Liliana, obecnie dziesięcioletnia dziewczynka z roku na rok coraz bardziej przypominająca mamę. Dziecko wymarzone, oczekiwane i wywalczone od coraz bardziej niepewnego losu (jak żartowała sama Agata, cały naród pomógł jej wtedy donosić ciążę). To właśnie Liliana wypowiada przed startem Memoriału Agaty Mróz-Olszewskiej hasło przewodnie imprezy "podaruj innym cząsteczkę siebie". I ma okazję przekonać się wraz ze swoim ojcem Jackiem Olszewskim, jak duże i potrzebne jest dzieło najbliższej osoby, którą zna wyłącznie z opowiadań rodziny i przyjaciół Agaty.
W ciągu ostatnich dziecięciu lat dzięki Fundacji Kropla Życia liczba zarejestrowanych dawców szpiku kostnego wzrosła z 40 tysięcy do ponad miliona osób i wciąż rośnie. To trzeci najlepszy wynik w Europie i piąty na świecie. Szukanie bliźniaka genetycznego przez osoby potrzebujące szpiku nie jest już misją niemal niemożliwą, tak jak to było w 2008 roku.
Krwiodawstwo przestało być zajęciem nielicznych pasjonatów, a wizyta w krwiobusie i selfie wykonane podczas samego pobierania krwi to nie dziwactwo, tylko powód do dumy wśród znajomych. Na przykład dla siatkarza Łukasza Łapszyńskiego, który ze swoim Cuprum Lubin zapisał się do Drużyny Szpiku, a potem znalazł małą genetyczna bliźniaczkę - oddał szpik ośmioletniej dziewczynce.
Kilka lat wcześniej historia Agaty zachęciła Łukasza Kruka i jego żonę do akcji charytatywnych, a dzięki stypendiom Fundacji Kropla Życia Ewelina Tobiasz mogła pójść śladami swojej znakomitej krajanki z Tarnowa i poświęcić się zawodowej siatkówce.
Nie tylko siatkówka
Żadna polska siatkarka nie doczekała się takiego rozgłosu w całej Polsce (ani filmu fabularnego na podstawie swojego życia - "Nad życie" z 2012 roku), niewiele z nich wspomina się z tak dużym sentymentem i sympatią jak Mróz-Olszewską. I będzie się o niej mówiło jeszcze długo, nie tylko 4 czerwca każdego roku. Była znakomitą siatkarką, jedną z najlepszych środkowych swoich czasów i to już by wystarczyło, by zasłużyć na wieloletni szacunek wśród kibiców.
Ale Agata, brutalnie zmuszona do walki o własne życie i marzenia już od 17 roku życia, nie tylko podjęła rękawicę, ale i sprawiła, że absolutnie nikt nie traktuje jej odejścia jako klęski. Zyskała sobie sympatię i miłość naprawdę wielu ludzi, także tych, którzy z siatkówką nie mają wiele wspólnego. Okładka magazynu SuperVolley, na której Mróz-Olszewska pozuje wraz z Małgorzatą Glinką, mówi wielkimi literami: WYGRAM! I tak się stało.
"Bądź szczęśliwy, nie żałuję swojej decyzji. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo. Jestem szczęśliwa, odchodzę spełniona" - słowa Agaty Mróz-Olszewskiej skierowane do męża w pożegnalnym liście, odczytanym w czasie jej pogrzebu.