Przed startem Ligi Narodów kibice nie oczekiwali wielkich zwycięstw, bo zespoły, z którymi Polki mierzyły się w rozgrywkach, były ze ścisłej światowej czołówki. Można było spodziewać się walki, progresu... Ale kto wierzył w zwycięstwa z Chinami czy Rosją? Z każdym kolejnym turniejem Biało-Czerwone grały lepiej, a na chwilę przed finiszem pokonały po sześciu latach Rosjanki.
- Oglądając wideo przed meczem trochę się przestraszyłyśmy. Mają duża siłę w ataku i miało się wrażenie, że przeciwko Brazylii czy innym mocnym zespołom, blok nie istniał. A wiemy przecież, że Brazylijki czy Amerykanki nie dysponują słabym blokiem - tłumaczyła Zuzanna Efimienko-Młotkowska. - Z Rosją powinno się teoretycznie łatwiej blokować, bo te piłki są wyższe i to inny styl grania, z drugiej strony one warunki fizyczne mają bardzo dobre, ale my też nie ustępujemy. Jestem dumna, że zagrałyśmy z serduchem i wolą walki - powiedziała.
Polki były zaskoczone rozmiarem zwycięstwa. - Jestem w szoku, bo punktowo wyglądało łatwo, ale na boisku koncentracja była cały czas. Zwłaszcza, po dwóch setach, a w trzecim też pewnie wygrałyśmy - dodała środkowa.
Z drużyny, która miała walczyć o to, by pozostać w elicie, stworzyła się ekipa, której inni nie będą lekceważyć. - Na początku było bardziej liczenie, żeby się utrzymać. To się udało, a teraz jesteśmy bardzo zadowolone z tego, jak wygląda pierwszy sezon w elicie. Zaliczamy niezłe występy i oby przyszły był jeszcze lepszy - podkreśliła Efimienko.
Przed Polkami ostatni mecz z Dominikaną, który zwieńczy całe rozgrywki. - Szybko nam to minęło. Chyba dalej jesteśmy głowami, że to jeszcze będzie trwało. Pomaga nam atmosfera i to, że wygrywamy. Gdybyśmy wszystko przegrywały, to każda by chciała uciekać. Tymczasem jest motywacja, by być tu jeszcze dłużej - przyznała zawodniczka. Biało-Czerwone nie zagrają jednak w turnieju finałowym, który odbędzie się w Chinach.
Po tym sezonie widać jednak, jak duży progres zrobiła drużyna. Światowa czołówka nie wydaje się być już tak daleko. - Nie wiem, jak by to wyglądało, gdyby rok temu rzucono nas do pierwszej dywizji w World Grand Prix. Zupełnie inaczej wychodzi się na mecze, które mamy szansę wygrać, a inaczej na takie, w których musimy zwyciężać, tak jak było w drugiej dywizji, np. z Kanadą. Była dodatkowa presja, a w takim przypadku nie gra się łatwo. Tu wychodziłyśmy odważnie na każdy mecz i dużo nam dało ogranie się z takimi przeciwniczkami. Już nie będzie efektu wow, że po drugiej stronie siatki są Amerykanki czy Rosjanki. To na pewno nam pomoże. Z Serbią tego nam zabrakło, miałyśmy w głowie myśl, że możemy wygrać z nimi i przez to nie pociągnęłyśmy tego meczu dalej - zakończyła.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka ocenił warunki w rosyjskiej bazie. "Przykładamy do tego dużą wagę"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)