Ze Smoleńska przez Kemerowo do reprezentacji - niespodziewany debiutant

Anton Karpuchow w wieku 26 lat grał w rosyjskiej trzeciej lidze. Obecnie ma 30 lat i jak sam mówi, nie spodziewał się, że otrzyma szansę debiutu w reprezentacji Rosji. W pierwszych 9 meczach Ligi Narodów wyszedł na boisko w podstawowym składzie.

Filip Korfanty
Filip Korfanty
Anton Karpuchow Materiały prasowe / FIVB / Anton Karpuchow
Anton Karpuchow ma trzydzieści lat i za sobą dopiero czwarty sezon w rosyjskiej Superlidze. W ubiegłych rozgrywkach swoją grą w Kuzbassie Kemerowo, pomimo zaawansowanego jak na siatkarza wieku, zdołał zapracować sobie na debiut w pierwszej reprezentacji Rosji.

- W trakcie sezonu byłem całkowicie skoncentrowany na grze dla Kuzbassu i nie spodziewałem się, że mając 30 lat dostanę się do reprezentacji narodowej. Podobno uwagę trenerów zwróciłem na siebie właśnie dobrą grą w klubie. O powołaniu dowiedziałem się po jednym z treningów przed półfinałowym meczem play-off z Zenitem Kazań. Informację przekazał mi kierownik drużyny. Emocje były bardzo pozytywne, gra dla drużyny narodowej to wielki zaszczyt. Oczywiście nie miałem wielkich nadziei. Rozumiałem, że szkieletem zespołu są zawodnicy, którzy wywalczyli niedawno mistrzostwo Europy i będę tylko uzupełnieniem składu. Niemniej jednak przybyłem na zgrupowanie z nastawieniem, aby pokazać, że mogę grać w podstawowym składzie i zastępować kontuzjowanych kolegów - tak swoje pierwsze wrażenia po otrzymaniu powołania opisał Karpuchow.

- Analizując, dochodzi się do wniosku, że coś można było zrobić lepiej. Zawsze są momenty z których jestem niezadowolony, ale ogólnie wszystko idzie dobrze. Najfajniej jest, gdy stoisz w koszulce reprezentacji podczas hymnu, po ciele przebiegają dreszcze i czuć wewnętrzne rozemocjonowanie. Reszta jest taka jak w klubie. Przed debiutanckim meczem z Kanadą byłem bardzo podekscytowany, nie doświadczyłem czegoś takiego od bardzo długiego czasu. Mecz się rozpoczął, a mną wciąż kierowały emocje. Potem one zeszły. Na szczęście, debiutancki występ zakończył się zwycięstwem. Korzystne dla mnie było to, że z rozgrywającym Igorem Kobzarem graliśmy razem w klubie. Znam jego mocne i słabe strony, a on zna moje. To pomogło. Myślę, że najlepiej zagraliśmy z Serbią, pomimo porażki 2:3 (wypowiedzi miały miejsce pomiędzy trzecim, a czwartym weekendem Ligi Narodów, przyp. red.). Każdy mecz jest wyjątkowy, ale najbardziej cenię sobie występ przeciwko Brazylii, ponieważ Brazylijczycy są mistrzami olimpijskimi i mają wiele gwiazd światowej siatkówki - podsumował swój początek w reprezentacji przyjmujący Kuzbassu, który dzielił pokój ze swoimi klubowymi kolegami. - Najpierw mieszkałem z Inalem Tawasiewem, ale opuścił on zespół z powodu urazu, a na jego miejsce przybył Wiktor Poletajew, który dołączył do kadry po rehabilitacji w Niemczech.

Urodzony w Smoleńsku siatkarz po dziewięciu meczach Ligi Narodów był na drugiej pozycji w klasyfikacji liczby punktowych bloków na set (0.63), pierwsze miejsce zajmował Piotr Nowakowski. - Myślę, że jest to związane z naszymi bardzo dobrymi środkowymi. Przeciwnicy starają się atakować przez strefę skrzydłowych. Najczęściej znajduję się we właściwym miejscu i we właściwym czasie - skomentował swój wynik rosyjski zawodnik.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Dziennikarz z Senegalu podkreślił mocną stronę swojej kadry. "Możecie mieć kłopoty"

Jego klubowym trenerem jest Tuomas Sammelvuo natomiast w reprezentacji po raz pierwszy miał okazję trenować pod okiem Siergieja Szlapnikowa. - To wymagający trener, który zawsze trzyma dyscyplinę, zarówno podczas treningu, jak i poza halą. Oczywiście jest to trener, do którego można się przyzwyczaić. Było mi trudniej, bo nigdy wcześniej z nim nie pracowałem. Ale etap dopasowywania się już minął, teraz wszystko jest w porządku. Sammeluvo jest pozytywną osobą. Zawsze podczas treningów i meczów dba o pozytywną atmosferę, przypomina nam, że musimy cieszyć się naszą pracą. Jednocześnie jest też wymagający zarówno dla siebie, jak i dla graczy - charakteryzuje swoich trenerów reprezentant Rosji.

Dla Kuzbassu miniony sezon ligowy był bardzo udany. Zespół dotarł do finału pucharu Rosji oraz do półfinału play-off Superligi, w obu przypadkach po wyeliminowaniu Biełogorie Biełgorod. - Myślę, że mieliśmy szczęście trafiając właśnie na zespół z Biełgorodu, który miał wewnętrzne problemy związane z ciągłą zmianą trenerów - opisał siatkarz.

W finale pucharu i półfinale play-off drużyna z Kemerowa przegrała z Zenitem Kazań. Być może jednym z czynników, który korzystnie wpłynął na postawę siatkarzy była zorganizowana w czasie rozgrywek wycieczka do kopalni, zawodnicy mieli okazję zwiedzić jej podziemia i poznać pracę górników. - Ta wycieczka wywołała we mnie silne wrażenia i dała do myślenia. Zobaczyliśmy, jak ciężko ludzie muszą zarabiać pieniądze. Jeśli porównać z pracą górników to oczywiście kariera sportowca jest znacznie łatwiejsza. Sądzę, że właśnie to chciał nam pokazać zarząd klubu - skomentował Karpuchow.

Jeszcze w sezonie 2013/2014 niedawny debiutant Sbornej grał w trzeciej lidze, będąc siatkarzem SGAFC-Feniks Smoleńsk, stamtąd trafił od razu do najwyższej klasy rozgrywkowej, najpierw do zespołu z Niżniewartowska, a po roku do swojego aktualnego klubu. - Mój agent Wiktor Iwanow załatwił mi testy w Niżniewartowsku. Byłem tam niespełna tydzień i od razu podpisałem umowę. Gdy zaczął się sezon, natychmiast trafiłem do pierwszego składu. Na pewno miałem szczęście. To bardzo ważne w sporcie. W ostatnim sezonie w Kuzbassie i teraz w reprezentacji mogłem się wykazać z powodu kontuzji innych zawodników. Myślę, że zyskuję dzięki ciężkiej pracy, nie dostrzegłem u siebie jakiegoś talentu. Staram się sumiennie pracować na treningach i słuchać uwag trenerów. To wszystko pozwala mi się rozwijać - tak opisał swoją historię Karpuchow, który siatkówkę zaczął trenować mając 19 lat. - To dość późno jak na ten sport. Moje doświadczenie siatkarskie jest nadal bardzo małe. Chociaż mam 30 lat to wciąż czuję w sobie ogień i daleko mi do końca grania. Czy będę grał do czterdziestki? Dlaczego nie, jeśli tylko pozwoli zdrowie. Przykładem jest Siergiej Tietiuchin, który był dla mnie graczem, któremu chciałbym dorównać. To wybitna osobowość i doskonały siatkarz. Szkoda, że nie mogłem z nim grać w jednym zespole, ale cieszę się, że udało mi się zagrać przeciwko niemu - odniósł się do legendy rosyjskiej siatkówki.

Znakiem rozpoznawczym 30-latka jest kolczyk w lewym uchu. - To była młodzieńcza zachcianka. Przekłułem ucho mając 16 lat. Od tamtej pory go nie zdejmuję - wyjaśnił Rosjanin.

Anton Karpuchow nie jest jedynym przykładem siatkarza, który dla reprezentacji Rosji po raz pierwszy zagrał mając 30 lat. W tym samym wieku debiutowali na przykład Nikołaj Pawłow, Roman Martyniuk, Lukas Divis czy Andriej Aszczew.

Czy Anton Karpuchow zasługuje na miejsce w reprezentacji Rosji na najbliższe mistrzostwa świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×