Hejterzy piszą: "Polska dla Polaków". Wilfredo Leon się tym nie przejmuje

Instagram / Na zdjęciu: Wilfredo Leon
Instagram / Na zdjęciu: Wilfredo Leon

Część internautów go nie oszczędza. Bo urodził się na Kubie, bo w kadrze powinni grać tylko Polacy, bo prezydent przyznał mu obywatelstwo w trybie przyspieszonym. On tego nie czyta, robi swoje. A za dwa lata chce zdobyć olimpijskie złoto. Dla Polski!

W środę (12.09.) o godzinie 19:30 polscy siatkarze rozegrają pierwszy mecz podczas mistrzostw świata - z reprezentacją Kuby. To będzie wyjątkowy wieczór dla Wilfredo Leona. Siatkarza, który urodził się na Kubie, z reprezentacją tego kraju wywalczył wiele sukcesów (m.in. srebrny medal MŚ), ale potem wybrał Polskę. Od 2015 roku ma obywatelstwo naszego kraju, ożenił się z Polką, otrzymał zgodę na występy w biało-czerwonej koszulce i w 2020 roku chce wywalczyć złoto olimpijskie. Dla naszego kraju. - Podczas meczu Polska - Kuba z pewnością szybciej zabije mi serce - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.

Kiedy w reprezentacji Polski pojawia się sportowiec urodzony poza granicami naszego kraju, wybuchają ogromne emocje. "Polska dla Polaków", "Nie chcemy farbowanych lisów", "Wracaj do siebie!" - to tylko te bardziej cenzuralne wpisy hejterów, którzy bombardują internet. Tak jest niezależnie od dyscypliny. Reguła powtarzała się, kiedy w piłce pojawili się Ludovic Obraniak, Damien Perquis czy Roger Guerreiro, w koszykówce A.J. Slaughter, w żużlu Rune Holta. Przykłady można mnożyć. W większości przypadków sportowcy otrzymywali polskie paszporty głównie po to, by pomóc naszej kadrze. To był układ: dajemy ci obywatelstwo, ty podnosisz poziom reprezentacji Polski.

Z Wilfredo Leonem jest inaczej. - Otrzymał polskie obywatelstwo w momencie, gdy jeszcze nie myślał o grze w reprezentacji - twierdzi jego żona, Małgorzata Leon (z domu Gronkowska). - Chciał być Polakiem z pozasportowych powodów. Bo tutaj mieszkał, miał mnie, czuł się jak u siebie w domu.

Podobnie powiedział mi trzy lata temu Wojciech Drzyzga, komentując przyznanie obywatelstwa Leonowi: - Przecież on nie chce od nas pieniędzy, w ogóle nie o to chodzi. Szukał swojego miejsca na ziemi, znalazł u nas rodzinę, dom, więc naturalnym jest, że postanowił zdobyć obywatelstwo.

ZOBACZ WIDEO Artur Szalpuk: Nie możemy za szybko wystrzelić z formą

To nie zmienia faktu, że część hejterów wrzuciła go do jednego worka z "farbowanymi lisami". On się tym nie przejmuje. - Kocham Polskę - często powtarza. - I nie czytam komentarzy w internecie.

Wyjechał z Kuby, bo się zakochał

Kiedy 14-latek debiutuje w reprezentacji swojego kraju, a w wieku 17 lat zdobywa tytuł wicemistrza świata, to pewne jest, że narodził się geniusz. Tak właśnie było w przypadku Wilfredo Leona. Jego rodzice byli ze sportem za pan brat. Matka - Alina - trenowała siatkówkę i otarła się o kadrę, ojciec - Wilfredo senior - wybrał zapasy. Potem był uznanym trenerem, pracował nawet poza granicami Kuby, co nie zdarza się często. W Mali.

- Na dodatek wujek był również dobrym siatkarzem - dodaje Leon. - W genach otrzymałem więc potężną dawkę talentu.

Leon dorastał na Kubie, stał się gwiazdą reprezentacji, zdobywał medale. Poznał Polkę - Małgorzatę Gronkowską. Ta poprosiła go o wywiad. Kontaktowali się przez internet. Po wielu czatach w sieci udało im się spotkać - podczas finałów Ligi Światowej 2011, w Gdańsku. Niewiele później byli już pewni, że to miłość.

Siatkarz postanowił opuścić Kubę. - To dla niej podjąłem taką decyzję - tłumaczył po latach na łamach "Super Expressu". - Absolutnie nie z powodów politycznych, jak niektórzy próbują mi wmówić, nie dla kariery i nie dla pieniędzy. Dla Gosi.

Znał już wtedy Andrzej Grzyba, polskiego menedżera siatkarskiego. Ten pomógł mu po wyjeździe z Kuby, przygarnął do siebie, w Rzeszowie, otoczył opieką, zorganizował treningi z juniorską sekcją Resovii, szukał klubu, gdzie mógł występować po dyskwalifikacji, którą nałożyła na niego kubańska federacja.

Kubańczycy nie uważają go za zdrajcę

Leon nie został uznany na Kubie za zdrajcę. Jego rodzice nadal mieszkają na tej wyspie i nie spotkała ich po ucieczce syna żadna przykrość. Jak to możliwe? - Zdrajcami nazywani są ci, którzy uciekają podczas zawodów sportowych, zgrupowań - twierdzi Leon. - Ja tak nie zrobiłem.

Dowodem na to niech będzie fakt, że siatkarz nie ma problemu by wracać na Kubę, odwiedzać rodzinę. Nikt go nie zatrzymuje na granicy. Może ją swobodnie przekraczać. Jest tak dlatego, że wyjechał legalnie, a ponadto nigdy nie miał problemów politycznych.

O mały włos, a Leon grałby w polskiej lidze. - Kiedy Wilfredo przyjechał do Polski zaoferowaliśmy jego usługi Resovii - wspomniał w magazynie sportowym "Stadion" (serwis nowiny24.pl) Grzyb. - Przecież w tym klubie trenował, poznał drużynę, świetnie się czuł. Byliśmy nawet gotowi zgodzić się na połowę wynagrodzenia, jakie zaoferował nam Zenit Kazań. Niestety, Resovia nie wykorzystała tej szansy.

Leon wyjechał do klubu prowadzonego przez Władimira Aleknę, jednego z najlepszych trenerów świata. To właśnie pod jego opieką niesamowicie się rozwinął. W 2015 roku Drzyzga mówił o Kubańczyku jeszcze z lekką ostrożnością: - Błędnie stawia siłę ponad techniką. Niepotrzebnie, ale to częsta maniera młodych siatkarzy. Wyrośnie z tego.

Wybrał ligę włoską, żeby nadal się rozwijać

Wyrósł na jednego z najlepszych siatkarzy świata. Po czterech latach spędzonych w Kazaniu jego akcje urosły tak bardzo, że mógł przebierać w ofertach. Wybrał ekipę mistrza Włoch - Sir Safety Conad Perugia. - Głównym powodem przenosin do Włoch był rozwój - mówi Leon. - Chcę być coraz lepszym siatkarzem, a do tego potrzebowałem zmiany otoczenia, ligi, gry o inne cele. Nowego impulsu.

Gra we Włoszech, to jedno. Drugim celem sportowym siatkarza jest medal olimpijski (najlepiej złoty) z reprezentacją Polski. Najbliższa okazja to igrzyska w Tokio, w 2020 roku. Praktycznie od 2015 roku trwała batalia - bardzo szeroko opisywana przeze mnie w SportowychFaktach - aby Leon mógł zagrać z Biało-Czerwonymi. Mimo że przecież jako młodzieniec reprezentował kubańskie barwy.

Jednym z bardziej zaangażowanych osób (obok Grzyba) w negocjacje był Mirosław Przedpełski. - To była żmudna i ciężka praca negocjacyjne - przyznaje. - Nie tylko ja, jako przedstawiciel Polskiego Związku Piłki Siatkowej, nie tylko Andrzej Grzyb, ale i Międzynarodowa Federacja Siatkówki rozmawialiśmy i przekonywaliśmy Kubańczyków. Byli uparci, nieugięci, ale w końcu się przełamali. Po wielu miesiącach wydali zgodę na występy Leona w naszych barwach.

Dzięki temu - po odbyciu obowiązkowej karencji - siatkarz będzie mógł legalnie grać dla Polski. - Dokładnie 24 lipca 2019 roku będę mógł po raz pierwszy wystąpić w reprezentacji Polski - ogłosił kilkanaście miesięcy temu sportowiec.

Przyjedzie dopingować Polaków, do Turynu

Leon - mimo że trwa okres karencji - jest już blisko kadry prowadzonej przez Vitalaya Heynena. Na przełomie lipca i sierpnia tego roku przyjechał nawet do Zakopanego i przez trzy dni uczestniczył w zgrupowaniu reprezentacji Polski. - Dla mnie Wilfredo jest już siatkarzem kadry narodowej - komentował selekcjoner.

Po opuszczeniu obozu treningowego Leon nadal bacznie obserwował postępy zespołu, który przygotowywał się do MŚ we Włoszech i Bułgarii. Stąd ma wyrobione zdanie o naszych szansach. - Mimo różnych głosów opinii publicznej uważam, że Polska ma potencjał na miejsce medalowe - ocenia. - Ale musimy być gotowi na trudne i długie mecze. Kto lepiej wytrzyma trudy turnieju, ten będzie mógł cieszyć się z medalu.

Bardzo ważne jest jednak spotkanie właśnie z Kubą. - Pierwszy mecz turnieju, to jak wstać prawą nogą - opisuje. - W sportach drużynowych wejście w zawody zwycięstwem oznacza, że przygotowanie jest dobre i zespół czuje się pewnie na boisku. Wtedy nadzieje na dobry wynik rosną.

Co prawda podczas mundialu Leon będzie przygotowywał się w klubie do nadchodzącego sezonu ligowego, ale obiecuje: - Jeżeli Polska dojdzie do fazy finałowej, na pewno postaram się udać do Turynu i wspierać kolegów na żywo.

Tym razem jeszcze z wysokości trybun, od sezonu 2019 już jako zawodnik.

Przeczytaj inne artykuły autora >>



Źródło artykułu: