MŚ 2018: Holendrzy szokują świat! Odwrócili losy meczu i pokonali kolejnego kandydata do złota!

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Holandii siatkarzy
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Holandii siatkarzy

Dzień po wygranej nad mistrzami olimpijskimi, reprezentacja Holandii kolejny raz zaszokowała siatkarski świat. Podopieczni Gido Vermeulena pokonali Francję 3:2, mimo że po dwóch odsłonach wydawali się być na straconej pozycji, przegrywając 0:2.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Holandii aż 52 lata czekała na to, aby pokonać Brazylijczyków na mundialu. Czasu na świętowanie sobotniego triumfu nie było jednak zbyt wiele, bowiem niespełna 24 godziny później Oranje czekało starcie z Francją. Ewentualny triumf nie tylko zapewniłby im awans do kolejnej rundy turnieju, ale również tytuł czarnego konia mundialu.

Początek meczu to ciąg dalszy pięknego snu Holendrów, który trwał od poprzedniego wieczora. Thijs Ter Horst nic sobie nie robił z tego, że po przeciwnej stronie siatki stali jedni z najlepszych przyjmujących świata - Earvin Ngapeth i Jenia Grebennikov. Skrzydłowy Oranje ostrzeliwał rywali na tyle skutecznie, że niedawni pogromcy mistrzów olimpijskich błyskawicznie wypracowali sobie przewagę (10:4). Trójkolorowi ruszyli do odrabiania strat, głównie za sprawą Thibault Rossarda. Nie było to jednak łatwe zadanie. Tym bardziej że dobrze pilnowany przez blok był Earvin Ngapeth. Szalał natomiast Nimir Abdel-Aziz, do niedawna grający na pozycji rozgrywającego, a obecnie odpowiedzialny za ofensywę. Swoje dorzucał także Jasper Diefenbach  (23:20). Podopieczni Gido Vermeulena w końcówce pierwszego seta nie dźwignęli jednak presji i roztrwonili zaliczkę, pozwalając Les Bleus zadać decydujące ciosy.

Przegrany set podciął skrzydła Holendrom, którzy słabo zaczęli drugą odsłonę, ponownie oddając inicjatywę rywalom. Trójkolorowi doskonale czytali rozegranie Daana van Haarlema, stawiając kolejne bloki. To pozwoliło im wypracować niewielką przewagę (10:6). Od tej pory grający na dużej swobodzie srebrni medaliści tegorocznej Ligi Narodów kontrolowali wynik. Coraz lepiej radził sobie Earvin Ngapeth, popisujący się efektownymi i technicznymi zagraniami. Skutecznością imponowali Stephen Boyer i Thibault Rossard. Próby zablokowania ataków przeciwnika przez graczy Oranje pełzły na niczym. Akcje ofensywne również nie przynosiły efektów i ostatecznie druga odsłona również padła łupem Francuzów.

Holendrzy przebudzili się w trzecim secie. Skuteczność odzyskał Nimir Abdel-Aziz, który bawił się z francuskim blokiem. Doskonale na środku siatki spisywał się także Michael Parkinson. To pomogło podopiecznym Gido Vermeulena zbudować kilkupunktową przewagę (11:6). Gracze Laurenta Tillie byli wyraźnie sfrustrowani swoją niemocą. Negatywne emocje nie przekładały się jednak na korzyści punktowe. W ofensywie nadal szalał Abdel Aziz, wspierany przez Thomasa Koelewijna. Earvin Ngapeth bez powodzenia starał się brać ciężar gry na swoje barki. Sposób na rywali potrafił znaleźć Thibault Rossard, ale to wystarczyło tylko do zmniejszenia strat w końcówce seta. Duża liczba błędów własnych uniemożliwiła mistrzom Europy z 2015 roku zwycięstwo w secie.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Ciężkie chwile Michała Kubiaka. Kapitan reprezentacji nawet nie wspomniał o swoich problemach

Po przegranej w trzecim secie, Trójkolorowi nie chcieli przedłużać tego widowiska i tracić punktów. Czwartą partię rozpoczęli więc mocno zmotywowani. Benjamin Toniutti szeroko rozrzucał piłki na skrzydła, gubiąc w ten sposób blok rywali. To przynosiło efekt. Na dodatek Francuzi doskonale czytali grę przeciwnika, zatrzymując ich kolejne akcje (10:5). W pewnym momencie coś się jednak zacięło w dobrze funkcjonującej "Niebieskiej maszynie". Holendrzy odrobili straty, wykorzystując błędy przeciwników i skuteczność Nimira Abdel Aziza. Po tym, jak na boisku pojawił się Michael Parkinson, pogromcy mistrzów olimpijskich dodatkowo dostali wiatru w żagle. W efekcie po raz kolejny dokonali czegoś wielkiego, doprowadzając do tie-breaka!

Fenomenalny Nimir Abdel-Aziz zapewnił Holandii punkt w meczu z Francją. Oranje na tym jednak nie zamierzali poprzestać. Earvin Ngapeth, który miał być jedną z gwiazd mundialu, pozostawał w cieniu byłego rozgrywającego. Podopieczni Gido Vermeulena grali tak, jakby piękny sen rozpoczęty po meczu z Brazylią miał trwać kolejny dzień. Po drugiej przerwie technicznej Laurent Tillie po raz pierwszy nie wytrzymał i poprosił o czas. Pomogło, choć nieznacznie. W końcówce to opiekun Pomarańczowych interweniował. Uspokoił swoich graczy przed decydującymi akcjami, aby po chwili po raz drugi w ciągu kilkudziesięciu godzin oszaleć z radości. Europejski średniak po raz drugi w ciągu doby pokonał na turnieju mistrzostw świata wielkiego faworyta i kandydata do złotego medalu! 
 
Holandia - Francja 3:2 (23:25, 19:25, 25:21, 25:23, 15:13)

Holandia: Abdel-Aziz, Koelewijn, Ter Horst, Van Haarlem, Diefenbach, Jorna, Sparidans (libero) oraz Keemink, Van Garderen. Rauwerdink, Ter Maat, Dronkers (libero);

Francja: Rossard, Toniutti, Ngapeth, Boyer, Le Goff, Chineyeze, Grebennikov (libero) oraz Tillie, Lyneel, Patry, Bultor, Brizard.

Tabela gr. B:

MiejsceZespółMeczeZ-PSetyPunkty
1. Brazylia 5 4-1 13:6 11
2. Holandia 5 4-1 12:8 11
3. Francja 5 3-2 13:7 11
4. Kanada 5 3-2 11:7 9
5. Egipt 5 1-4 4:13 3
6. Chiny 5 0-5 3:15 0
Źródło artykułu: