"Filozof" stąpający twardo po ziemi. Oto nowa gwiazda polskiej siatkówki

PAP / Maciej Kulczyński / Jakub Kochanowski (pierwszy z prawej) podczas meczu Polska-Bułgaria podczas MŚ 2018
PAP / Maciej Kulczyński / Jakub Kochanowski (pierwszy z prawej) podczas meczu Polska-Bułgaria podczas MŚ 2018

Kiedy w decydujących momentach meczów MŚ z Iranem i Bułgarią niszczył rywali zagrywką, nie drgnęła mu powieka. A przecież Jakub Kochanowski ma dopiero 21 lat. By zacząć karierę, musiał wyjechać z domu. - Bałam się jak cholera - opowiada jego matka.

Pięć meczów, pięć zwycięstw. Reprezentacja Polski podczas pierwszej fazy siatkarskich mistrzostw świata pokazała, że demony przeszłości (choćby kompletnie nieudane mistrzostwa Europy 2017) ma już za sobą. Nowemu selekcjonerowi - Vitalowi Heynenowi - udało się wpuścić świeżą krew do zespołu. Drużyna w kolejnej fazie MŚ zmierzy się kolejno (piątek - niedziela) z Argentyną, Francją i Serbią. Trzeba wygrać jeden mecz i dwa sety w jednym z dwóch pozostałych, by mieć pewny awans do fazy finałowej.

Być może nasz zespół nie byłby w tak komfortowej sytuacji, gdyby nie 21-letni Jakub Kochanowski. Kiedy mieliśmy nóż na gardle, to właśnie on brał ciężar gry na swoje barki i niszczył rywali piekielną zagrywką. Skąd u tak młodego człowieka, tak mocne nerwy?

- Kuba to dojrzały facet - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.plDaniel Pliński, były siatkarz, który ostatnie dwa sezony grał z Kochanowskim w klubie z Olsztyna. - Mentalnie jest starszy, ma 28-30 lat. Poukładany, zna swoją wartość, wie, gdzie chce dojść. Taki człowiek nie ma problemów z psychiką. Jest mocny!

MŚ 2018. Raport z Warny: Organizatorzy zapomnieli o Polakach. Nie pierwszy raz

Pompki za karę

Kochanowski to kapitan słynnego już rocznika 1997. Słynnego na cały świat. Zespół złożony głównie z siatkarzy urodzonych właśnie w tym roku wywalczył kolejno: mistrzostwo Europy i świata kadetów (2015), mistrzostwo Europy juniorów (2016), w końcu mistrzostwo świata juniorów (2017).

- O, tak, natura "obrodziła" w tym roczniku - śmieje się Leon Bartman, dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale, gdzie Kochanowski uczył się trzy lata. - Przecież obok Kuby mamy jeszcze kilku innych świetnie zapowiadających się siatkarzy: Bartosza Kwolka, Tomasza Fornala czy Mateusza Masłowskiego. Jeszcze nie raz i nie dwa będziecie pisać o ich sukcesach.

Kochanowski miał 11 lat, kiedy po raz pierwszy pojawił się na treningu siatkarskim. Mimo że jego mama - Iwona - uprawiała za czasów akademickich właśnie tę dyscyplinę, kariera "Kochana" nie była oczywista. - Kubuś od zawsze był żywym dzieckiem - opowiada nam pani Iwona, która uczy wychowania fizycznego w szkole podstawowej nr 4 w Giżycku, a dodatkowo prowadzi zajęcia minisiatkówki. - W klasach I-III szkoły podstawowej chodził do klasy, gdzie było dużo pływania. Potem z kolei pojawiły się zajęcia żeglarskie.

W końcu młody chłopak postanowił spróbować piłki nożnej. Dość szybko zrezygnował, bo było… nudno. Stał na bramce, narzekał. Między nim a futbolem nie pojawiła się chemia. - Kiedy miał 11 lat, w Giżycku pojawiła się możliwość treningów siatkarskich - wspomina mama. - Powiedziałam mu: "Idź, zobacz, może ci się spodoba".

Spodobało się, w czym duża zasługa trenera Dariusza Pachuckiego. Choć łatwo z Kubą nie miał. Kiedy młody sportowiec przeszkadzał w zajęciach, za karę robił pompki. W 2010 roku wziął udział w ogólnopolskim turnieju Kinder+ Sport. I to był przełom. Wpadł w oko Maciejowi Rejznerowi, trenerowi z Olsztyna. To właśnie on namówił chłopaka, aby postawił wszystko na jedną kartę i przeprowadził się do internatu w większym mieście.

- Bałam się jak cholera - mówi nam Iwona Kochanowska. - Kiedy twoje ukochane dziecko "jedzie w świat", staje się samodzielne, masz milion wątpliwości, czy nie zawali szkoły i tak dalej. Przekonał mnie Maciek Rejzner jednym zdaniem: "Na naukę jest zawsze czas, natomiast na sport nie, jeżeli teraz nie zacznie się rozwijać, zaprzepaści jedyną szansę". I Kuba wyjechał z domu.

Gdzie ta skarpetka?

Na początku było trudno. Co prawda młody siatkarz nie wydzwaniał dwa razy dziennie do mamy płacząc do słuchawki, by go zabrała do domu - do takich sytuacji w sporcie młodzieżowym często dochodzi - ale musiał nauczyć się życia. - Najpierw co dwa tygodnie przywoził całą torbę prania - śmieje się pani Iwona. - I gubił sporo rzeczy. Na przykład nie mogłam się nigdy doszukać skarpetek do pary. Po kilku miesiącach usłyszałam: "Mamusiu, jestem już duży, sam sobie piorę". Byłam dumna!

Po nauce i treningach w Olsztynie przyszedł czas na Szkołę Mistrzostwa Sportowego. - Filozof w pozytywnym sensie, ma swoje zdanie, ale nie jest uparty jak osioł. Docierały do niego argumenty innych - tak zapamiętałem Kubę, mówi Leon Bartman. - Bardzo dużo czytał książek (Kochanowski jest fanem "Wiedźmina" i fantastyki - przyp. red.).

- Rzeczywiście, na Kubę nigdy nie działał argument siły - potwierdza mama zawodnika. - Tylko rzeczowa i poparta konkretami rozmowa była w stanie przekonać go do zmiany postępowania.

W SMS-ie Kochanowski chciał zmienić pozycję. Bał się, że dość przeciętny jak na siatkarza wzrost (ma 199 cm) nie pozwoli mu zostać dobrym środkowym. - Udało nam się odwieść go od tego pomysłu. Skoro dobrze się czuje na środku siatki, to nie ma sensu z powodu kilku centymetrów eksperymentować - wspomina Bartman.

- I dobrze - mówi Pliński. - Kuba ma sporo innych cech, choćby piekielną zagrywkę, dynamikę czy umiejętności obronne, które powodują, że jest lepszym blokującym, niż wielkoludy mające po 210 cm i więcej.

"Cholera, zazdroszczę mu!"

Po zakończeniu szkoły w Spale Kochanowski przyjechał do Olsztyna i w miejscowym Indykpolu AZS postanowił przebić się do ligowej czołówki. Na szczęście miał u boku Plińskiego. Mistrz Europy z 2009 roku i wicemistrz świata z 2006 wziął młodego pod swoją opiekę. - Powiem żartobliwie, że lubiłem grać z Kubą przy siatce, bo mimo mojego wieku (Pliński ma obecnie 40 lat) mogłem powiedzieć, że średnia wieku środkowych w zespole wynosiła 30 - śmieje się "Plina".

Pliński dostrzegł w koledze wielki potencjał i postanowił przekazać mu trochę uwag. - Jak Kubie dopisze zdrowie, będziemy mieć wkrótce zawodnika światowego formatu - twierdzi. - Mam nadzieję, że mnie posłucha i czasami będzie trenował bardziej ekonomicznie. Starałem się mu przekazać, że nie każde ćwiczenie musi wykonywać na 110%. Lepiej czasami lekko odpuścić, aby nie zamęczyć organizmu.

Kochanowski szybko przebił się do wyjściowego składu olsztynian, szybko też stał się czołową postacią PlusLigi. - Cholera, zazdroszczę mu! Kiedy byłem w jego wieku, mogłem tylko pomarzyć o takich umiejętnościach - chwali Pliński.

Od października Kochanowski będzie grał w PGE Skrze Bełchatów - zespole mistrzów Polski. Dzięki temu pokaże się w europejskich pucharach czy Klubowych Mistrzostwach Świata, które na przełomie listopada i grudnia odbędą się w Polsce.

Nauczyciele i rodzina przed telewizorem

Trwające mistrzostwa świata i doskonałą grę Kochanowskiego ze szczególną uwagą obserwują w Spale. - Tak, siadamy wspólnie przed telewizorem i kibicujemy - opowiada Bartman. - Dla młodych siatkarzy, którzy u nas aktualnie się uczą, Kuba jest doskonałym przykładem, że warto poświęcić się dla siatkówki.

Co prawda zdjęcie Kochanowskiego jeszcze nie wisi na ścianach w SMS-ie, ale… - W tym roku szkolnym obchodzimy 20-lecie działalności - przypomina dyrektor. - Mamy w planach "pochwalić się" naszymi wychowankami. Kuba z pewnością znajdzie się wśród najlepszych.

Mecze podczas MŚ z pewnością o wiele więcej nerwów kosztują rodzinę Kuby. - Siedzimy w domu jak na szpilkach i oglądamy mecze w telewizji - tłumaczy mama zawodnika.

Codziennie też kontaktuje się z synem. Przekazują sobie krótkie uwagi. - Nie chcę mu zabierać czasu, bo podczas takiego turnieju plan zajęć jest napięty, ale cieszę się na te kilka chwil codziennie - twierdzi.

Jeżeli polska reprezentacja awansuje do czołowej szóstki turnieju, do Włoch (tam będą rozgrywane decydujące spotkania) najbliżsi "Kochana" wybierają się osobiście. - Mam nadzieję, że pani dyrektor szkoły, w której pracuję, da mi kilka dni bezpłatnego urlopu, bym mogła pojechać do syna - mówi Iwona Kochanowska.

Przeczytaj inne materiały autora -->>



Źródło artykułu: