Pięć meczów, pięć zwycięstw. Reprezentacja Polski podczas pierwszej fazy siatkarskich mistrzostw świata pokazała, że demony przeszłości (choćby kompletnie nieudane mistrzostwa Europy 2017) ma już za sobą. Nowemu selekcjonerowi - Vitalowi Heynenowi - udało się wpuścić świeżą krew do zespołu. Drużyna w kolejnej fazie MŚ zmierzy się kolejno (piątek - niedziela) z Argentyną, Francją i Serbią. Trzeba wygrać jeden mecz i dwa sety w jednym z dwóch pozostałych, by mieć pewny awans do fazy finałowej.
Być może nasz zespół nie byłby w tak komfortowej sytuacji, gdyby nie 21-letni Jakub Kochanowski. Kiedy mieliśmy nóż na gardle, to właśnie on brał ciężar gry na swoje barki i niszczył rywali piekielną zagrywką. Skąd u tak młodego człowieka, tak mocne nerwy?
- Kuba to dojrzały facet - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.pl, Daniel Pliński, były siatkarz, który ostatnie dwa sezony grał z Kochanowskim w klubie z Olsztyna. - Mentalnie jest starszy, ma 28-30 lat. Poukładany, zna swoją wartość, wie, gdzie chce dojść. Taki człowiek nie ma problemów z psychiką. Jest mocny!
MŚ 2018. Raport z Warny: Organizatorzy zapomnieli o Polakach. Nie pierwszy raz
Pompki za karę
Kochanowski to kapitan słynnego już rocznika 1997. Słynnego na cały świat. Zespół złożony głównie z siatkarzy urodzonych właśnie w tym roku wywalczył kolejno: mistrzostwo Europy i świata kadetów (2015), mistrzostwo Europy juniorów (2016), w końcu mistrzostwo świata juniorów (2017).
- O, tak, natura "obrodziła" w tym roczniku - śmieje się Leon Bartman, dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale, gdzie Kochanowski uczył się trzy lata. - Przecież obok Kuby mamy jeszcze kilku innych świetnie zapowiadających się siatkarzy: Bartosza Kwolka, Tomasza Fornala czy Mateusza Masłowskiego. Jeszcze nie raz i nie dwa będziecie pisać o ich sukcesach.
Kochanowski miał 11 lat, kiedy po raz pierwszy pojawił się na treningu siatkarskim. Mimo że jego mama - Iwona - uprawiała za czasów akademickich właśnie tę dyscyplinę, kariera "Kochana" nie była oczywista. - Kubuś od zawsze był żywym dzieckiem - opowiada nam pani Iwona, która uczy wychowania fizycznego w szkole podstawowej nr 4 w Giżycku, a dodatkowo prowadzi zajęcia minisiatkówki. - W klasach I-III szkoły podstawowej chodził do klasy, gdzie było dużo pływania. Potem z kolei pojawiły się zajęcia żeglarskie.
W końcu młody chłopak postanowił spróbować piłki nożnej. Dość szybko zrezygnował, bo było… nudno. Stał na bramce, narzekał. Między nim a futbolem nie pojawiła się chemia. - Kiedy miał 11 lat, w Giżycku pojawiła się możliwość treningów siatkarskich - wspomina mama. - Powiedziałam mu: "Idź, zobacz, może ci się spodoba".
Spodobało się, w czym duża zasługa trenera Dariusza Pachuckiego. Choć łatwo z Kubą nie miał. Kiedy młody sportowiec przeszkadzał w zajęciach, za karę robił pompki. W 2010 roku wziął udział w ogólnopolskim turnieju Kinder+ Sport. I to był przełom. Wpadł w oko Maciejowi Rejznerowi, trenerowi z Olsztyna. To właśnie on namówił chłopaka, aby postawił wszystko na jedną kartę i przeprowadził się do internatu w większym mieście.
- Bałam się jak cholera - mówi nam Iwona Kochanowska. - Kiedy twoje ukochane dziecko "jedzie w świat", staje się samodzielne, masz milion wątpliwości, czy nie zawali szkoły i tak dalej. Przekonał mnie Maciek Rejzner jednym zdaniem: "Na naukę jest zawsze czas, natomiast na sport nie, jeżeli teraz nie zacznie się rozwijać, zaprzepaści jedyną szansę". I Kuba wyjechał z domu.
Gdzie ta skarpetka?
Na początku było trudno. Co prawda młody siatkarz nie wydzwaniał dwa razy dziennie do mamy płacząc do słuchawki, by go zabrała do domu - do takich sytuacji w sporcie młodzieżowym często dochodzi - ale musiał nauczyć się życia. - Najpierw co dwa tygodnie przywoził całą torbę prania - śmieje się pani Iwona. - I gubił sporo rzeczy. Na przykład nie mogłam się nigdy doszukać skarpetek do pary. Po kilku miesiącach usłyszałam: "Mamusiu, jestem już duży, sam sobie piorę". Byłam dumna!
Po nauce i treningach w Olsztynie przyszedł czas na Szkołę Mistrzostwa Sportowego. - Filozof w pozytywnym sensie, ma swoje zdanie, ale nie jest uparty jak osioł. Docierały do niego argumenty innych - tak zapamiętałem Kubę, mówi Leon Bartman. - Bardzo dużo czytał książek (Kochanowski jest fanem "Wiedźmina" i fantastyki - przyp. red.).
- Rzeczywiście, na Kubę nigdy nie działał argument siły - potwierdza mama zawodnika. - Tylko rzeczowa i poparta konkretami rozmowa była w stanie przekonać go do zmiany postępowania.
W SMS-ie Kochanowski chciał zmienić pozycję. Bał się, że dość przeciętny jak na siatkarza wzrost (ma 199 cm) nie pozwoli mu zostać dobrym środkowym. - Udało nam się odwieść go od tego pomysłu. Skoro dobrze się czuje na środku siatki, to nie ma sensu z powodu kilku centymetrów eksperymentować - wspomina Bartman.
- I dobrze - mówi Pliński. - Kuba ma sporo innych cech, choćby piekielną zagrywkę, dynamikę czy umiejętności obronne, które powodują, że jest lepszym blokującym, niż wielkoludy mające po 210 cm i więcej.
"Cholera, zazdroszczę mu!"
Po zakończeniu szkoły w Spale Kochanowski przyjechał do Olsztyna i w miejscowym Indykpolu AZS postanowił przebić się do ligowej czołówki. Na szczęście miał u boku Plińskiego. Mistrz Europy z 2009 roku i wicemistrz świata z 2006 wziął młodego pod swoją opiekę. - Powiem żartobliwie, że lubiłem grać z Kubą przy siatce, bo mimo mojego wieku (Pliński ma obecnie 40 lat) mogłem powiedzieć, że średnia wieku środkowych w zespole wynosiła 30 - śmieje się "Plina".
Pliński dostrzegł w koledze wielki potencjał i postanowił przekazać mu trochę uwag. - Jak Kubie dopisze zdrowie, będziemy mieć wkrótce zawodnika światowego formatu - twierdzi. - Mam nadzieję, że mnie posłucha i czasami będzie trenował bardziej ekonomicznie. Starałem się mu przekazać, że nie każde ćwiczenie musi wykonywać na 110%. Lepiej czasami lekko odpuścić, aby nie zamęczyć organizmu.
Kochanowski szybko przebił się do wyjściowego składu olsztynian, szybko też stał się czołową postacią PlusLigi. - Cholera, zazdroszczę mu! Kiedy byłem w jego wieku, mogłem tylko pomarzyć o takich umiejętnościach - chwali Pliński.
Od października Kochanowski będzie grał w PGE Skrze Bełchatów - zespole mistrzów Polski. Dzięki temu pokaże się w europejskich pucharach czy Klubowych Mistrzostwach Świata, które na przełomie listopada i grudnia odbędą się w Polsce.
Nauczyciele i rodzina przed telewizorem
Trwające mistrzostwa świata i doskonałą grę Kochanowskiego ze szczególną uwagą obserwują w Spale. - Tak, siadamy wspólnie przed telewizorem i kibicujemy - opowiada Bartman. - Dla młodych siatkarzy, którzy u nas aktualnie się uczą, Kuba jest doskonałym przykładem, że warto poświęcić się dla siatkówki.
Co prawda zdjęcie Kochanowskiego jeszcze nie wisi na ścianach w SMS-ie, ale… - W tym roku szkolnym obchodzimy 20-lecie działalności - przypomina dyrektor. - Mamy w planach "pochwalić się" naszymi wychowankami. Kuba z pewnością znajdzie się wśród najlepszych.
Mecze podczas MŚ z pewnością o wiele więcej nerwów kosztują rodzinę Kuby. - Siedzimy w domu jak na szpilkach i oglądamy mecze w telewizji - tłumaczy mama zawodnika.
Codziennie też kontaktuje się z synem. Przekazują sobie krótkie uwagi. - Nie chcę mu zabierać czasu, bo podczas takiego turnieju plan zajęć jest napięty, ale cieszę się na te kilka chwil codziennie - twierdzi.
Jeżeli polska reprezentacja awansuje do czołowej szóstki turnieju, do Włoch (tam będą rozgrywane decydujące spotkania) najbliżsi "Kochana" wybierają się osobiście. - Mam nadzieję, że pani dyrektor szkoły, w której pracuję, da mi kilka dni bezpłatnego urlopu, bym mogła pojechać do syna - mówi Iwona Kochanowska.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)