MŚ 2018. "On w końcu padnie". Trener mentalny martwi się o Vitala Heynena

Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Vital Heynen
Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Vital Heynen

Jakub Bączek jest trenerem mentalnym, w 2014 roku zdobył z polskimi siatkarzami mistrzostwo świata. Zdradza nam kulisy swojej pracy. Jego zdaniem, Vital Heynen nie udźwignie samodzielnie prowadzenia naszej kadry. - On w końcu padnie" - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

Jakub Bączek jest jednym z najlepszych trenerów mentalnych w naszym kraju, ma swój biznes i kilka książek w dorobku. Był częścią zwycięskiej drużyny, która w 2014 roku pod wodzę Stephane'a Antigi sięgnęła po złoto, pokonując w katowickim Spodku Brazylię 3:1. Z kadrą współpracował do 2016 roku, dopóki Francuz był jej szkoleniowcem.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Finał w 2014 roku przeżywał pan na żywo razem z drużyną. Tym razem pozostało śledzenie rywalizacji w telewizji. Różnica była odczuwalna?

Jakub Bączek: W tym roku tam nie miałem żadnej odpowiedzialności, podchodziłem do tego jak jeden z kilku milionów kibiców (finał śledziło ponad 9 milionów Polaków - przyp. red.), oglądając po prostu mecz. Cztery lata temu kawałeczek tej odpowiedzialności spoczywał na mnie, więc emocje były wielokrotnie większe. Przez neurony lustrzane na żywo jeszcze bardziej się odczuwa to, co się dzieje z chłopakami, w telewizorze jest to troszkę spłaszczone.

W kadrze z 2014 roku pozostało pięciu zawodników. To oni byli tymi, którzy tonowali emocje u reszty?
 
Jestem przekonany, że swoją rolę w tym miał Michał Kubiak, który już wiedział, jak się wygrywa złoty medal mistrzostw świata, wspierał swoich kolegów.

Nie współpracował pan z kadrą, ale w social mediach można natknąć się na pana zdjęcia z zawodnikami. To indywidualna praca z nimi czy po prostu spotkania czysto prywatne? 

Z zawodnikami, którzy byli w kadrze w latach 2014-16, znałem się, bo pracowałem przy kadrze jako trener mentalny. W ostatnim czasie są to jednak spotkania towarzyskie, bo z wieloma z siatkarzy złapałem bliższy kontakt i bardzo jestem dumny z tego, że do dziś to przetrwało.

W tym sezonie nikt nie sprawował funkcji trenera mentalnego w kadrze. Po meczu z Argentyną pisał pan na Twitterze, że mimo wszystko ktoś taki by się przydał. Podtrzymuje pan to zdanie? 

Nadal jestem za tym, pomimo że ktoś sceptyczny mógłby powiedzieć, że bez treningu mentalnego siatkarze też zdobyli mistrzostwo świata. Vital Heynen świetnie sobie radzi z tym, żeby prowadzić ten zespół psychologicznie. Natomiast niestety doba nie jest z gumy i ma tylko 24 godziny. Docierały do mnie informacje, że Belg sam przeprowadza trening mentalny. Pracuje jednak również nad zagadnieniami taktycznymi, prowadzi siatkarskie treningi, bierze udział w konsultacji diety, rozmawia z chłopakami o technice, taktyce i przygotowaniu fizycznym, często w cztery oczy. Pod tym kątem trener stricte mentalny by się przydał, bo odciążyłby Heynena, który radzi sobie z tym świetnie, ale z drugiej strony jest tylko człowiekiem. Obawiam się, że on prędzej czy później padnie.

Indywidualne podejście do każdego z czternastu zawodników na turnieju rzeczywiście jest niemożliwe.

Heynen sam sugerował w mediach, że śpi po 2-3 godziny dziennie. Patrząc na to pod tym kątem, trzeba pamiętać, że metabolizm u wszystkich jednak działa tak samo. Nie życzę mu więc, żeby tak funkcjonował cały czas. Przed igrzyskami wyczerpie się zawodowo albo co gorsza odezwie się serce. Mimo wszystko dążyłbym do tego, żeby na etacie w kadrze był ktoś, kto odpowiadałby za przygotowanie psychiczne.

Czy w innych kadrach z czołówki jest taka osoba na stałe?

Oczywiście, chociażby w reprezentacji USA, drugim trenerem jest psycholożka Andrea Becker. Siedzi na ławce zaraz obok asystenta. Pracuje na każdej imprezie, od lat współpracuje ze sportowcami. Owszem, tym razem przegrali z nami, ale nikt im nie odmówi tego, że ich postawa jako całokształt w światowej siatkówce, jest bardzo mocna, jeśli chodzi o kwestie mentalne.

Jak wyglądały takie treningi, kiedy był pan na miejscu? 

To są sesje jeden na jeden. Dobrowolne i tylko dla tych zawodników, którzy mają na to ochotę i czują, że to jest im potrzebne. Na sesjach rozmawiamy głównie o stresie, presji, o lęku i w jaki sposób z tym poradzić. Daję bardzo konkretne narzędzia do tego, żeby przygotować umysł do bardzo stresującego meczu.

Czy od samego początku zawodnicy byli chętni do uczestnictwa w takich sesjach?

Przekonywali się z czasem. Nie będę mówił, że od razu było wielkie zainteresowanie, bo to nie byłaby prawda, natomiast im bliżej było strefy medalowej, to nawet robiły się kolejki. Z czasem docenili, że jest coś na rzeczy, żeby dobrze się przygotować mentalnie.

Wspomniał pan, że Vital Heynen sam zajmował się treningami mentalnymi. Ściąganie presji ze swoich podopiecznych było jednym z elementów?

Oczywiście, nawet rozmowy z dziennikarzami, kiedy prosił, żeby nie krytykować zespołu przed końcem turnieju. To jest wielka umiejętność Vitala, żeby wielowymiarowo podchodzić do prowadzenia kadry. Nie skupiać się tylko na treningu, ale również na dobrym humorze, kontakcie zawodników z rodzinami, partnerkami, bo o to też zadbał, a także na tym, żeby dziennikarze polubili kadrę bardziej niż miało to miejsce rok temu u De Giorgiego. Vital z jednej strony jest pracoholikiem i mam obawy co do jego postawy w długofalowym okresie, ale z drugiej strony to człowiek tak zajawiony siatkówką, z taką przyjemną obsesją, że ręce same składają się do oklasków, jak on z tym żyje.

Czy to prawda, że łatwiej jest zdobyć mistrzostwo niż utrzymać się na szczycie? 

Badania nam potwierdzą, że łatwiej jest wygrać coś niespodziewanie niż to utrzymać. To, co Vital zrobił, zdejmując presję, ułatwiło obronę medalu. Nie wywierał na chłopakach takiej presji, jaką wywierają zazwyczaj kibice i to na pewno pozwoliło utrzymać im spokój. W niedzielę było to bardzo widoczne.

ZOBACZ WIDEO Artur Szalpuk żartuje po zdobyciu złota: Nie wiem, co dalej z moją reprezentacyjną karierą...

Źródło artykułu: